Rozmowy z ja

Fansted

- Co piszesz ?

- Poemat, idź

- W jakim kierunku ?

- W jakim celu

- W jakim celu ?

- By się z ciebie wyzwolić, idź

Poszedł po rozum na siłownię, z nim się siłować. Fizycznie nie mam z nim szans. Coraz bardziej mniej psychicznie chyba też. Jest zbyt rozbudowany w swej ograniczoności. Nie docieram do jego drugiego ja, czyli siebie. Jest grudzień a nie ma śniegu. Idzie.

- Byłem we siłowni

- Na siłowni

- Też byłeś ?

- Ty ja byłeś, ale bezemnie

- To byliśmy razem ?

- Razem, ale oddzielnie. Idź

- Sostanę

- Indź stond !

- Siem nie unoś, idem.

Poszedł won. Urwałem siem, tfu, się mu na chwilę. I tak zaraz przyjdzie włączyć telewizjon. Dupek.

- Haj, tera bendzie film

- Do budy, idź psie.

- Za chwilem.

Za raz idziemy do budy. Szedł bym tam sam, ale jego wulgaryzm bardziej się tam nadaje. Przynajmniej się naje.

Za raz znowu przyjdzie zadać najtrudniejsze pytanie swojego zawszonego życia. Dla mnie też ono będzie zawszone i trudne.

- Słysz, posłysz mnię, mam pytanie

- Mów

- Właściwie kto jestem ja ty o którym mówisz że jestem razem ale oddzielnie ?

- To ja ty. Ty jak topór w mojej głowie. Ty jak uciskający mą stopę but. Ty jak mocarnie zawiązany szalik. Ty jak dziurawa kieszeń. Ty jak zwrócone jedzenie.

Ty jak nikt. Ty jak niewykrochmalony kołnierz. Ty jak heavy-metal o północy. Ty jak zastara do zjedzenia kanapka z salcesonem lekko już zzieleniałym. Ty jak każdy nieudany rym cym cym. Ty jak zło-śćierwa. Ty jak fatum pożoga. Ty jak zapchlony kundel. Ty jak golem nie mój. Ty jak żegnam cię. Ty jak zostaw mnie. Ty jak idź. Ty jak zamknij drzwi od zewnątrz. Ty jak nie mam wpływu na ciebie. Ty jak mur na który wpadam. Ty jak kałuża co mnie nie omija. Ty jak spojrzenie zmącone w oku. Ty jak ja moje cię nie lubi. Ty jak staram się ciebie nie nawidzieć. Ty jak szmatławców zrzut na dolną półkę. Ty jak określenie i rzecz w rzeczy. Ty jak niewiem. Ty jak iks. Ty jak połóż głowę na pniu. Ty jak wybierz sobie rodzaj samobója. Ty jak kończę z tobą. Ty jak ty ty bez ja ty czy ja ja. Ty jak nigdy się do ciebie nie przyznam publicznie. Ty jak przykro mi się robi gdy cię widzę. Ty jak ja z ciebie szydzę. Ty jak siedem mln lat nieszczęścia. Ty jak bezzsenność. Ty jak bezczebelność. Ty jak skłonność do samopowturzeń. Ty jak zbyt dociekliwy krytyk. Ty jak ulotnij się przez swój otwór. Ty jak skłonność do zadawania głupszych coraz pytań. Ty jak poużalam się nad sobą. Ty jak formą nie osobą. Ty jak chciałbym isć spać bo już późno. Ty jak zmuszam się do pisania. Ty jak romans do zaczytania. Ty jak pograj jeszcze na komputerze w tej erze. Ty jak monotonia dni. Ty jak karaluch za lodówką. Ty jak chęć do chronologi. Ty jak marnotrawienie czasu. Ty jak ciągła potrzeba pieniądza. Ty jak nie mieszam się do polityki i gospodarki swojego nieistniejącego w zbyt rozbudowanym zdaniu bez przecinków państwie. Ty jak koniec wieku w człowieku. Ty jak ja cię umiem a ty mnie nigdy przenigdy nie. Ty jak błąd na błędzie co będzie wszędzie. Ty jak jestem niewydarzonym egoistą. Ty jak nic mnie nie obchodzi. Ty jak ciągle się zastanawiam. Ty jak ja się boję podejść do tej dziewczyny. Ty jak czyjeś co mało cię obchodzą imieniny. Ty jak zrobić z ze siebie człowieka lubianego bez ego. Ty jak mi się nic nie chce. Ty jak ja chcę odpocząć wielce zmęczony. Ty jak puste strony. Ty jak idę na łatwiznę. Ty jak ja ci piznę. Ty jak wdepłem w mieliznę. Ty jak ci przypierdolę wulgaryzmem. Ty jak spuść wodę bo śmierci. Ty jak nigdy twoja wina. Ty jak melina. Ty jak po co żyć. Ty jak kocham pić. Ty jak nieumiejętność dobierania słów. Ty jak pełnia niepełna z-nów. Ty jak co ludzie o mnie powiedzą. Ty jak nieodparta chęć oryginalności. Ty jak mam kompleksy z lustra. Ty jak putstota pusta. Ty jak obraziłem się. Ty jak stwarzanie pozorów. Ty jak świnia od ozorów. Ty jak nic tu po mnie. Ty jak dziękuję, przepraszam, proszę. Ty jak człowiek być. Ty jak nie rozumieć nic. Ty jak wegetatywnie żyć. Ty jak oglądanie telewizjonu. Ty jak wiszenie na telefonu. Ty jak siedzenie na pieniądzach. Ty jak nie myślenie. Ty jak skończenie nieskończenie. Ty jak co będzie jutro. Ty jak źle odbity w lustrze. Ty jak co będzie po jutrze. Ty jak co za nuda. Ty jak darcie listów. Ty jak natrętne używanie przysłów. Ty jak cudzysłów. Ty jak rozmawianie o bananie. Ty jak to będzie jak się tak nie stanie. Ty jak się upijanie. Ty jak się upijaniem upajanie. Ty jak ja tu ciągle tkwię. Ty jak się. Ty jak nie lubię cię. Ty jak na kogoś liczenie. Ty jak gadatliwe milczenie. Ty jak przestraszne przestraszenie. Ty jak widziałeś zaćmienie ? Ty jak samospalenie. Ty jak mnie ja więzienie. Ty jak żalu kleks nad głową. Ty jak świat mnie nie kocha. Ty jak jestem na prochach. Ty jak wiadro rzygowiny. Ty jak ja jestem niewinny ! Ty jak trzeba muszę każą. Ty jak nieodłączną strażą. Ty jak częstochwskie rymy. Ty jak to już chyba było. Ty jak ja wiem co to jest miłość. Ty jak ludzka znieczulica. Ty jak ślepa ulica. Ty jak nie pisz więcej. Ty jak mnie od tego bolą ręce.

Ty jak pisanie na zawołanie. Ty jak przegrane nagranie. Ty jak wypij Stasiu do dna.

Ty jak jak się bawić to się bawić. Ty jak znosa znowu krwawić. Ty jak ja go kurwa zabić. Ty jak ja jestem odważny. Ty jak taki nie jest każdy. Ty jak lepiej czasem cicho siedźieć. Ty jak ja nic nie wiem i nie chcę wiedźieć. Ty jak chodzę do kościoła. Ty jak święty na mnie wołać. Ty jak ja nikomu nie ubliżam. Ty jak ja się tak nie zniżam. Ty jak sztuczna wigilija. Ty jak żmija. Ty jak ja cię z daleka omijam. Ty jak witaj bracie serdeczny. Ty jak w ręku nóż zapleczny. Ty jak poplamiony obrus świąteczny. Ty jak a co ty się mnie czepiasz. Ty jak sam nic lepszy nie jesteś. Ty jak spójrz na siebie. Ty jak nie widzę rąk w potrzebie. Ty jak poza tym sam jestem biedny. Ty jak oni nie ja są wredni. Ty jak dajcie wszyscy mienia spokój. Ty jak mam odłożone coś na boku. Ty jak bywają czarne godziny jakby chociaż imieniny. Ty jak co jak jestem tylko człowiek. Ty jak przymykanie powiek. Ty jak niewiesz to się dowiedz. Ty jak uleganie wpływom. Ty jak ja siem stont zrywom. Ty jak chyba coś ukrywom. Itd.

- Czy Ty mnie aby nie obraziłeś ?

- Sam Ty się przez się będąc swym tym wyżej wszystkim Ja siebie obrażasz.

- Nie rozumiem.

- Bo nie chcesz rozumieć. Bo nie chcesz się dać oświęcić.

- Oświecić.

- Oświęcić i być oświeconym poprzez zrozumienie.

- Dobra rozumiem chyba. Chcesz mi uświadomić że jestem Ty Ja w Tobie ten drugi paskudnie czarny fiolet pomazany głupotą przemyśleń.

- Nie. Nie chcę tylko powiedziałem żeś jest nierozumny i nie paskudny poprzez zbyt doborowe wyszukiwanie słów tylko głupi mówiący że tak jest ale tak nie myślący czyli oszukujący sam siebie za potrzebą samodocenienia się poprzez poniżanie.

- Jak można docenić się poprzez samoponiżanie. To absurd.

- To prawda. Każdy absurd to rodziciel prawdy. Nie chcesz dostrzec jak pocieszasz się siebie gdy stoisz naprzeciw zwierciadeł i mówisz jam brzydal i idiota a w domyśle ale są brzydsi i idiotyczniejsi he.

- He.

- Absurd matką i ojcem prawdy.

- Jak długo trwać można w absurdzie?

- Tak długo jak długo można trwać w życiu.

- To znaczy całe życie?

- To znaczy życie bez odkrycia się w sobie ze swym absurdem.

- Wyzwolenie poprzez zauważenie?

- Wyzwolenie poprzez zauważenie się siebie jako absurdu.

Fansted
Fansted
Inny tekst · 9 listopada 2000
anonim