Wieczór.
Przychodzi. Krzyk. Wrzask. Trzask. Cisza...
Sen bez snu. Leżę z okiem otwartym.
Jestem na wpół... martwy.
Ranek.
Wychodzi. Słońce. Ptaków śpiew.
- Dzieci... możecie wyjść. Nie ma ojca.
Zobaczmy co z mamą...
Wieczór.
Przychodzi. Krzyk. Wrzask. Trzask. Cisza...
Sen bez snu. Leżę z okiem otwartym.
Jestem na wpół... martwy.
Ranek.
Wychodzi. Słońce. Ptaków śpiew.
- Dzieci... możecie wyjść. Nie ma ojca.
Zobaczmy co z mamą...
jedyne, co dobre tu znajduje:
"Wieczór.
Przychodzi. Krzyk." - za to, że wszedł nie jest jednostronne.
Pozdrawiam
"Sens bez sensu" - pijesz do "sen bez snu". Kiedy spisz - sen ; kiedy śnisz - też sen.
Cel? Nie tyle pokazanie patologii ile próby znormalizowania przez dzieci rodzinnej tragedii.
Dużo muszę się jeszcze nauczyć.
Singer. Przychodzi. Czyta.
Krzyk. Wrzask. Trzask. Ratamtam. Tam tamy. Uderzenie. Głową. W biurko.
Aż herbata się rozlewa.
tyle.
Przychodzi. Krzyk.'
i
'Ranek.
Wychodzi. Słońce.'
To mi się podoba. Reszta - powiedzieli inni. Ucz się, źle nie zaczynasz. Pozdrawiam.