Droga Moniko
Tak mi ciebie brakuje. Bardzo za tobą tęsknie. Chciałbym ten ostatni raz Cię zobaczyć. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Miałeś wtedy na sobie piękną, białą suknie spoczywającą na ramiączkach. Delikatna bryza poruszała Twoje włosy w, których znajdował się krwiście czerwony kwiat róży. Ten sam powiew wprowadzał na suknie delikatne fale materiału. Byłaś spowita w tajemniczość, jej mgiełka otaczała Twoją osobę ukrywając wszelkie informacje. Zapytałem o imię, odpowiedziałaś jedwabnym, kojącym głosem - Monika. Tego dnia już Cię nie spotkałem.
Snując się we własnych myślach powtarzałem Twoje imię. Byłem zaintrygowany Tobą, Twoim pięknem. Mając przed oczami obraz Twój usnołem. I znów Cię spotkałem, następnego dnia, gdy ponętnie szłaś w moim kierunku. Zatrzymałem Cię i poprosiłem o spacer. Uśmiechnęłaś się i zbliżając swoje pełne czerwieni usta do mojego ucha szepnęłaś "tak". I odeszłaś w swoją stronę, zarzucając długie kruczoczarne włosy na ramie. Wróciłem do swojego pokoju. Wpatrując się z łóżka w sufi myślałem o Tobie i jutrzejszym spotkaniu. Nie mogąc usnąć, wciąż błąkałem się w myślach. Zagłębiając się w nie doczekałem poranka. Wyszedłem na plaże. Ty już tam byłaś. Wpatrując się w łunę odpływającego statku przy wschodzie słońca czekałeś na mnie.
Szliśmy wzdłuż plaży, fale odmywały nasze stopy. Stanełaś w miejscu, zbliżając swoje usta do moich powiedziałaś "pocałuj mnie". Nigdy nie czerpałem z pocałunku takiej radości. Twoje cudowne usta dotkneły moich. Wszystko wokół głuszyła namiętność. Wtulona we mnie szepłaś delikatnie do ucha "kochany, przytul mnie mocno".
Ale nie zdążyłem tego zrobić. Wyrwałaś się z moich objęć i odeszłaś. Ja będący nadal w amoku pocałunku, stałem nieruchomo. Nie ruszyłem za Tobą, a serce krzyczało - zostań ze mną, proszę.
Odeszłaś nieznajoma. Zdążyłem poznać tylko Twoje imię. Nawet nie wiem jak się nazywasz, gdzie mieszkasz. Nie Wiem nic co mogło by mi pomóc Cię odnaleźć. Odeszłaś zostawiając mi swoje imię i smugę pocałunku. Odeszłaś, a chciałbym usłyszeć chociaż: żegnaj. Podpisze się tak, jakim mnie znałaś.
Paweł
Jeżeli bohater spotkał wyjątkową dziewczynę i tęskni za nią, nie może o niej przestać myśleć, to niechaj nie mówi tego wprost, a już na pewno w początkowych słowach listu. To po prostu zniechęca. I druga rzecz, pozbądź się tego patosu: delikatna bryza, krwiście czerwony kwiat róży itd. Rozkładasz tym tekst zupełnie. Rozumiem - odrobina romantyczności kobietom może się podobać, ale bez przesady. Bohater staje się po prostu śmieszny. To już bardziej wiersz byłby tu na miejscu.
Widzę inne rozwiązanie. Niech list jest opisem wybuchu namiętności, której bohater doświadczył dzięki nieznajomej, ale tęsknota niech tam się czai, rozlewa. Pawle, niech ona nie krzyczy.
Niestety, nie, Pawle. Literówki, interpunkcja to jedno. To, co powyżej - dwa. Po trzecie - niezbyt szczęśliwe sformułowania typu: "suknie spoczywającą na ramiączkach".
Bardzo podoba mi się w Tobie to, że nie zrażasz się opiniami i próbujesz. To ważne. Mam nadzieję, że kiedyś zaowocuje to czymś ciekawym, czymś, co nas zaskoczy.