Mam wielką niestrawność,
tęsknię za witaminami,
owoce, jabłka, śliwki, maliny, jagody, pomarańcze,
witaminy słoneczne,
kąpiele w słonym morzu,
kąpiele na krytym basenie.
Biegi na przełaj, wspinaczka górska,
odpoczynek przy ognisku rodzinnym,
odpoczynek na niedźwiedziej skórze,
kąpiel w wannie,
poranne wstawanie,
wieczorne modlitwy.
Skoro dotyk jest głosem serca - to moje słowa są tylko syntetyczną sałatą.
Moje oczy wydają się tęsknić,
umierają wśród akumulatorów,
mój mózg jest obstrugiwany węglikiem spiekanym,
moje astralne ciało jest frezowane,
usta gipsowane.
Wciąż spadają na mnie ostrza,
wciąż ciernie nakładane są na przysadkę,
nie mogę znaleść schronienia,
nie widzę poddasza, werandy, dachu...
nowe rany nakładają się na stare jeszcze nie zagojone
wielkie rany wchłaniają każdy nawet najobszerniejszy plaster,
najdłuższy bandaż,
proces rozczłonkowania więc trwa.
zamieniam się w jeden wielki, czujący bandaż...
Nie chcę leków, nie potrzebna mi morfina...
skoro mogę zamieszkać jaskółką na poddaszu.
Skoro dotyk jest głosem serca - to moje słowa są tylko syntetyczną sałatą.
Moja skóra jest syntetyczną sałatą,
jestem warzywem,
warzywniakiem,
żadnym sadem, żadnym ogrodem...
tylko warzywa,
buraki, ogórki, ziemniaki, kaaaalaaaafiory...
Jestem sekundnikiem w zegarku,
dwie wskazówki
niespodziewanie przybrały kształt jednogroszówek,
a ja biegnę i stoję.
Skoro dotyk jest głosem serca - to moje słowa są tylko syntetyczną sałatą.
kąpiel na krytym basenie bez maski upiora...
kąpiel w słońcu bez syntetycznej sałaty...
http://mrok.apokalipsa.org