Miniatura z pędem

Ichiae Lucsav

Runęliśmy w las. Drzewa mijaliśmy slalomem, spadaliśmy w mrok międzydrzewia pogrążając się w ekstazie. Wolność! Wzlecieliśmy nad polany, nad te wszystkie pozagryzane wiewiórki i inne gramofony. Rozmyty pejzaż zjednoczonych, połączonych,

zespawanych drzewostanów wypełniał, zalewał naszą jaźń. Niektórzy chwytali się gałęzi, kęp traw, krzewów, inni opadali niżej, niczym liście zaniepokojonych prespektywą nadejścia zimy dębów – tym wolniej, im bliżej byli światła, by wreszcie zawisnąć w czasoprzestrzeni i czekać na dłoń Ewy.

Runęliśmy w miasto. Krzyczeli, że lecimy na zakupy. Wiewiórki zerkały z niedowierzaniem.

Ichiae Lucsav
Ichiae Lucsav
Inny tekst · 2 maja 2001
anonim