Osobno
*1
Wciąż i wciąż, w kółko, ten sam sen. Każdej nocy.
Leżę w swoim łóżku. Nie jestem sam. B. leży obok mnie. Dotykamy się, rozmawiamy.
Jest miło, przyjemnie i bezpiecznie. Jednym słowem; dobrze.
W pewnym momencie budzę się. Nie wiem co się dzieje. Spoglądam na zegar, jest przeważnie pomiędzy 2.00 a 2.30. Nie wiem gdzie jestem.
Tak naprawdę, to chyba nic nie wiem. Uczucie nowonarodzonego, jakby zesłanie na jakiś nowy, zupełnie nieznany świat.
*2
Z jednej strony cieszę się, że B. jest ze mną, z drugiej jednak, martwię się, że o tej porze już dawno powinna być w swoim domu.
Po kilku sekundach świadomości, wszystko okazuje się być jakąś fantasmagoryczną ułudą.
Patrząc na kształty jakie przybiera potargana pościel, na jej fałdy, uwypuklenia i zwężenia, widzę pod nimi leżącą B.
Kształty jej ciała odziane ową śpiącą delikatnością kołdry, poduszki i prześcieradła.
Kładę rękę na jej brzuchu. Pustka, niczego tam nie ma. Moja dłoń zapada się w jakieś snem urzeczywistnione złudzenie.
Razem
*1
Kiedy rozmawiam z B. wydaje mi się taka bliska, a jednocześnie tak bardzo daleka. Jakby któreś z nas dopiero co przyszło na ten świat i nie wiedząc nic, spoglądało na wszystko pytającymi oczyma. B. ma bardzo piękne oczy. Wydawać by się mogło, że są jak dwa nachodzące na siebie pola szachownicy.
Dobro i zło. Miłość i nienawiść. Nic pomiędzy.
Ubóstwiam zanurzać się w jej spojrzeniu. Pierwszym rannym spojrzeniu.
Kocham ją - to wiem, lub raczej czuję. Na racjonalność nie ma tutaj miejsca - już nie.
*2
Kiedy śnię, jesteśmy razem i rozmawiamy. Zawsze dużo rozmawiamy.
Uwielbiam rozmawiać z B. Kocham jej słuchać. B. ma delikatny, płynny lecz bardzo stanowczy głos. Duma i pewność siebie; tak, to właśnie myślę o jej głosie.
Zamykam powieki i mówię.
Z moich ust padają słowa, gesty, zachowania i uczynki, które ranią B.
Obraża się.
Najśmieszniejsze w tym jest to, że ja nie widzę w tym nic złego. Dopiero po reakcjach jej twarzy... B. ma urzekającą twarz. Mocne, a zarazem subtelne rysy, podkreślają skrywane pod suchym pancerzem apodyktyzmu czysto kobiece cechy charaktery. Tak bardzo powikłanego i złożonego, a jednocześnie tak genialnie prostego i zrozumiałego... wiem, że coś jest nie tak.
???
*1
Dzisiejszy sen był najgorszy. Jakby dopełnienie dzieła, którego kolejne rozdziały dopisywała noc.
Jak zwykle leżymy i rozmawiamy. Dotykam B.
Lubię to robić. Jej alabastrowa skóra i aksamitne ciało. Kocham gdy rośnie w moich ramionach.
Nienawistnym jest mi uczucie, że ktoś, kiedyś, przede mną, mógł ją dotykać.
*2
Leżymy i rozmawiamy. Dyskutujemy na różne tematy. Szczególnie na te, na które mamy takie samo zdanie. Nie, nie jest to żaden "dziwny" spór, ani jakiś nowy rodzaj dyskusji.
B. mówi spokojnym szeptem, a ja słucham. Tylko co pewien czas wyrażam swe myśli na dany temat.
To taka zabawa?
Rozstanie
*1
Czuję, że robi mi się smutno.
W pewnym momencie B. oświadcza;
- no, i to są te dwie rzeczy z którymi jest coś nie tak i...
Przerywam jej w połowie zdania.
- a co z tą trzecią?
B. milczy. Długo milczy. Nie pamiętam jak długo. Bardzo długo.
Staram się ją przeprosić, ale to nic nie pomaga.
*2
Nie wiem skąd mi się wzięła ta trzecia rzecz... i jaka to była rzecz?
Sam nie wiem. Teraz już nie wiem. Nigdy nic nie wiem.
- Boję się.
Kocham Cię.
Musisz być silny - wyszeptała
Włożyłem jej dłoń pomiędzy swoje. Była blada i lodowata; ona czuła.
- Nie bój się, kochana. Już nigdy więcej się nie bój.
Wtedy po raz ostatni położywszy się obok, spojrzałem w te jej piękne, czarno białe oczy i nim zmęczone powieki opadły, zdążyłem skraść ostatnie poranne spojrzenie...
- Boję się.
Kocham Cię.
Nie mam już siły
– krzyczę teraz.
Sam.
J.W.