na języku polskim
Wszystko wydaje mi się bez sensu. Jeśli to efekt działania Zyprexy, to ma ona tylko
jedną zaletę. O ile ta zaleta nie jest jednocześnie wadą. Zobojętnienie jest ogromne.
Zwłaszcza na sprawy nauki. Kiedyś wpędzało mnie to rozpacz. Teraz już tak bardzo
nie boli. Wszystko mi jedno. A to na pewno nic dobrego nie oznacza. I do niczego
dobrego nie prowadzi.
31 października 2000
w oczekiwaniu na matematykę
Smutno mi. Zbyt często przeżywam kryzys światopoglądowy. Najbardziej boję się śmierci.
Ale śmierci Marcina. A nie własnej, czy nawet rodziców. Zauważyłem u siebie niepokojące
oznaki. Zaczyna mi się podobać jego ciało. Zwłaszcza tyłek. To chyba przez jeden ze snów.
Niby tyłek tyłkiem, ale to oznacza, że zaczynam go pożądać. A do tej pory liczył się,
że tak powiem, tylko dla mojego serca. Nie było mowy o jakimkolwiek uwielbieniu dla ciała.
na prawie bankowym
Zastanawiam się nad tym, co powiedział Jacek. Któregoś dnia stwierdził:
- Zakochujecie się w kimś, bo zazdrościcie innym osobom.
Nie potrafię zrozumieć, jak w ten sposób może narodzić się miłość. Ale kiedy spojrzę
na siebie, to dostrzegam słuszność tych słów. Czy moje uczucie do Marcina miało swój
początek akurat w zazdrości? Tego nie wiem. Ale pewien jestem jednego. Ciągle spotykam
się z zazdrością. Zazdroszczę Ewie i bywam zazdrosny o Marcina. To nie są przyjemne
uczucia. Żal mnie przeszywa, kiedy pomyślę, że przecież nigdy nie zaznam tego co Ewa.
Nie poczuję smaku jego pocałunku i świadomości, że mógłby być ze mną.
15 listopada 2000
na języku polskim
Euforia zaczyna się nagle. Przypływa znikąd i ogarnia wszystkie uczucia i myśli.
Pobudzenie jest bardzo przyjemne. Rzeczy mają cudowne barwy. Takie same, a jednak inne.
Marcin nie ma dziś na mnie żadnego wpływu. Może prawie żadnego. Jest bardzo spontaniczny.
Zapytał mnie o imię ptaszka z bajki.
29 listopada 2000
na zasadach rachunkowości bankowej
Pierwszy raz w życiu naprawdę poważnie myślę o śmierci. Nie widzę sensu w niczym.
Nie sposób powiedzieć, co tak naprawdę mnie boli. Rozmowy pomagają, ale na bardzo krótko.
Dzięki nim wiem przynajmniej, że istnieją osoby cierpiące może nawet bardziej niż ja.
5 grudnia 2000
na prawie bankowym
Potrafię teraz pisać tylko o sprawach wyraźnych. Najchętniej o rzeczach przyjemnych.
Cierpienia duszy są zbyt nieuchwytne. Nadal w nic nie wierzę. Ale potrafię czasami
dojrzeć małe światełko w ciemnościach. Światełkiem jest oczywiście Marcin.
Nad moim uczuciem do niego nie chcę się już zastanawiać. Ale prawda jest jedna.
Gdybym miał lepszy z nim kontakt, to na pewno czułbym się o wiele lepiej.
6 grudnia 2000
na języku polskim
Alkohol nie sprawia mi już radości. Czuję się wręcz gorzej. Jest mi niesamowicie smutno.
Mam ochotę wycisnąć ze łzami całą tą gorycz życia.
13 grudnia 2000
na operacjach bankowych
Dostaję szału. Nerwowe ssanie w żołądku jest nie do zniesienia.
Ataki mam nagle i w różnych sytuacjach. Pojawiają się i znikają niespodziewanie.