Nie będę się z Tobą witać, przecież podobno jesteś zawsze przy mnie (nawet gdy tego nie chcę?). Nie będę się pytać o Twoje zdrowie, ani jak tam u Ciebie, przecież mówią że u Ciebie zawsze tak samo.
Wiem na co czekasz, chociaż już o tym dobrze wiesz, prawda? Nawet się pytać nie muszę.
Nie. Niestety wcale nie zmądrzałam, wręcz na odwrót, doszłam do wniosku, że im dłużej żyje, tym mniej rozumiem (ale to podobno normalne)
Ale dziękuję....
Że jeszcze raz ukarałaś mnie, a tak naprawdę, to wcale nie.
Pomogłeś mi, jeszcze raz mnie zawstydzając, jeszcze raz pokazując (dam sobie głowę uciąć, że nie ostatni raz) jak jestem omylna, niesprawiedliwa.
Wczoraj zobaczyłam w moim ojcu....człowieka. Pierwszy raz od bardzo dawna, zwykłego człowieka. Opowiadał jak podrywał mamę, pierwszy raz usłyszałam historię ich miłość, jak się poznali, pokochał, poślubili. i powiedział na końcu", że mimo paru bzdur, przeżyli razem kawał dobrego życia".
Muszę przyznać...zaskoczył mnie.
Przyznał się jak uciekł z domu i nie było go pół roku, bo chciał zrobić na złość rodzicom, jak pracował w wieku 16 lat po 14 godzin dziennie, sam w obcym mieście, i jak wrócił do domu i spotkał ojca jak wracał.
A dziadek tylko zapytał "Jak było?"
"Dobrze"
"To idź do domu" i tyle...
A później..., miałam taki piękny sen.
Szliśmy razem, przez las, a był dopiero świt i ptaki budziły się ze snu, a on prowadził mnie, pokazywał i uczył mnie lasu, opowiadając różne zabawne historie związane z przyrodą, był rozbawiony i cierpliwy, gdy popełniłam błędy, A ja opowiadałam mu o kawkach te same historie,(które już słyszał), dumna że mogę jemu to powiedzieć i byliśmy bardzo szczęśliwi..................................................................... huk roztrzaskującego się szkła, otworzył mi oczy............................ las nagle pociemniał, a tata zamienił się w ogromnego, włochatego potwora z wielkimi kłami i rzucił się na mnie, lecz błyskawicznie oplotła go z drzew klatka, uciekałam, ale klatka nie znikała, nie oddalała się.......................... już nie dało się spać, za bardzo dusił strach i łzy.
Ale wybaczyłam mu........w końcu zobaczyłam w nim człowieka, zwykłego człowieka, który też może popełniać błędy, nawet jeśli jest tatą................................
Wiesz! Na pewno wiesz. Oglądam stare zdjęcia.
Mama takie zdjęcie, na którym opieram się, uśmiechnięta, na kamiennym, uśpionym lwie. Pomyślałam, że jestem jak ten uśpiony lew. Drzemie we mnie ogromna siła i zdaję się jak wiele bym mogła z siebie dać, po przebudzeniu, ale jak zaczarowana moc, trwam w uśpieniu, jak obietnica czegoś wielkiego, niosącego niewidome, póki się to nie stanie, jeśli się stanie.....Bo jak ten lew, śpi tylko dlatego że jest z kamienia, tak ja trwam w uśpieniu tylko przez własne słabości.
Oglądam teraz te zdjęcia, z krain dalekich i niepoznanych, a jedynie lekko zasmakowanych, jak kęs nieznanej potrawy.
Na tym, są schody, w dół, prowadzące do podziemnego kościoła.
Przypominam sobie...panujący tam przejmujący, piwniczny chłód, w którym zdawało się, zakonserwowały się głosy, chóry, oddechy sprzed wieków i leniwie przesiąkające przez przyćmione witraże, przygasłe światło południowego słońca.
Pamiętam uczucie: jak bardzo chciała tam zostać...wtulić się w kamienną wnękę, wtopić i już na zawsze, przemieniona, zostać zatartym freskiem, który tak budził wyobraźnie, swą trwającą przez wieki nietrwałością.
I to zdjęcie, które wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Wtedy,.. jedliśmy, puszysty, jasny że aż obcy chleb, palcami rozrywaliśmy jego twardą, obsypaną mąką skórę, długo żując ją w ustach, z niecierpliwością pochłaniając pachnące wnętrze. Siedząc w cieniu, w bramie ruin wiekowego zamku, pod nogami chrzęścił nam biały, ostry żwir. Zmrużonymi oczyma patrzyliśmy w rozżarzone do bladego błękitu niebo. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nieuważnie słuchaliśmy o władcach tego zamku, których kości dawno rozsypały się w proch.
Zdjęcie, które przypomina mi wyraz twarzy zmartwychwstałego Chrystusa, powieszę w widocznym miejscu, żeby zawsze pamiętać............ to piękno, bezbronność, miłość, dobroć i przebaczenie, żeby zawsze pamiętać to, na co nie ma słów.
Lubię to zdjęcie, które przypomina mi swoją naiwność................................................................................ gdy przez chwilę, chciałam być piękniejsza od oka błękitu, gdy przez chwilę przeciwstawiałam smagłość, gładkość, życie mojej skóry na przeciw lazurowi.
Tyle zdjęć, tyle zdjęć...........cień drzewa w
słońcu,..... kosmyk włosów w kadrze,.................. otwarte okno w ceglanym gąszczu, czekałam, aż ktoś przez nie wyjrzę,............................................. mama z chuligańską miną, w stroju harcerki........jasne, skrzydła brwi przyjaciółki.................
.........tyle uczuć, ludzi, wspomnień.
Dzięki Ci że nie które już nie bolą.
Tak się rozmarzyłam, że już zapomniałam, co ci chciałam jeszcze napisać......
A wiem.
Już wiem, jaką jestem egoistką, jakimi ludzie są egoistami. Już wiem, że nawet jeśli robimy coś dla innych, robimy to dla Siebie.
By poczuć się lepszymi, ważnymi, potrzebnymi,.......... czasem ważniejsza od powietrza jest czyjaś wdzięczność, czyjś uśmiech na twarzy, życzliwość, uznanie.....
Bez tego nie możemy żyć.
To pozwala żyć nam z świadomością własnej ułomność, własnego zła, które choć czasem nie chcemy - czynimy.
To pokuta. Wyrównanie rachunków.
Ale.............. nic nie jest proste, zawsze jest "ale"
Ale czyniąc dobro, wychodzimy poza Siebie i przestajemy być egoistami.
Dzięki Ci za świadomość tego.
Już kończę.., tylko jeszcze mam prośbę.
Pamiętasz?
Już ci mówiłam, ale jeszcze powtórzę, bo dalej jestem tego pewna.
PROSZĘ.....
Ześlij na niego miłość....jak przekleństwo
jak grom
jak wybawienie
Miłość.....niech pozna jej słodycz, gorycz i cenę!
Chodź...nie chcę, aby cierpiał, bo....nie, nie kocham go, już....ale nie chce żeby cierpiał.
Tylko pozwól mu zrozumieć, co chciałam mu powiedzieć, co chciałam mu dać...
Niech jego świat legnie w gruzach i powstanie...
nowy... piękniejszy
z Miłością
To na razie tyle, jeszcze napiszę, obiecuję!
Znam siebie, jeszcze dużo takich listów napiszę....
ps. Wybacz. Ale trochę nie wierzę, że jesteś idealny, taki bez błędu, bez skazy....
Bo jakbyś mógł stworzyć świat nieidealny i nas ludzi, na swe podobieństwo, ale jak nie dokończonej rzeźby.....
Skoro sam jesteś idealny?
Przecież nie znałbyś niczego innego poza tym czym sam byś był i przez to nie mógł byś wymyślić nawet niczego nieidealnego?
Prawda?
Ale,...nie wiem. To ty jesteś wszechwiedzący.
ps. Proszę... Wierz we mnie
pozdrawiam moją siostrę Ule, dziadka i wujka Mietka
Marika
(pewnie wiesz, że to znaczy - mała Maria)