TAKlas

doris

On nie rozstaje się z nią, choć już ścieżki odrębne. Pomarańczowy sok łączy smakiem, więc czują to samo, bo czują przecież...

A w przekonaniu, że przeznaczenia nie ma.... Przypadek? Cóż to przypadek, jeśli świadomy wybór: „żegnaj”?...

Wmawiając sobie z krzykiem: „NIE, to wszystko już odeszło”, on poznał inną w lesie zagubionych, gdzie przybył, podał rękę. A ona, ona nawet nie wiedząc, że istnieje, wsłuchała się w sentencje. Słowa pełne nowości i mocy pełne. Mówiące, przyciągające, wewnętrzne...

Las nie był już ciemny, dla zbłąkanych, „NIE” krzyczących z jękiem. Las to nie udręka. TAK chcę...

Nowy las to ich królestwo, świat snów, marzeń pole, i tak, TAK trzymając się za rękę, szli ścieżką, liści morzem.

Lecz w lesie każdy zawsze błądzić musi. Nadchodzą chwile, w których upadek raniąc przypomina, przywraca dawne uczucie, NIE, poddania... Podtrzymać wtedy ktoś, TAK, musi. Pocieszyć, podać rękę..... a tamto, tamto już nie może być.... Tu jestem, tu jestem.

Byleby wierzyć, mieć nadzieję, że wiara, TAK, tak wiara wszystkim, a wierzyć trzeba. I dążyć drogą w pięknym lesie, srebrzystym, TAKlesie...

Las jest życiem, szukaniem ciągłym, choć znaleźć trudno, wiara, że można.... i nawet dowód, TAK, tak można...

Istnieje zatem. Ja jestem...

TAK – krzycząc. Szeptem – kocham cię.

doris
doris
Inny tekst · 8 marca 2000
anonim