Niech będzie, że miłość

doris

Okalający ramiona ciepły wiatr z ust gorących, niczym płomień, ogień wszystko pożerający, lecz szybko zalany falą uniesienia, spełnienia morzem To powódź rozkoszy, życiodajna woda, wzburzona wiatrem. Najpierw cicho, powoli, spokojnie, potem burza, huragan i znów wir uniesienia, moc potężna, siła przyrody, magia, lecz czysta, a jednak coś czarnego. I znowu ogień i można spłonąć okrytym wiatrem, zalanym wodą, porwanym rządzą, lecz wolnym w pełni, choć zagubionym w szalonym pędzie. W końcu spełnionym w uczuciu zwanym: wiatrem, płomieniem i oceanem.

doris
doris
Inny tekst · 8 marca 2000
anonim