radosny, szczery blask słońca, nieskrępowana niczym wolność ptaków zajadających okruchy bułki,
która w ten sposób staje się czymś wielkim w oczkach małych stworzonek;
patrząc z innej strony, dla człowieka jasność przedpołudniowego poranka może przynieść sens życia,
istotę człowieczeństwa, dostrzeżenie niewidzialnego i wesołe rozglądanie się dookoła w kontemplacji niesamowitej prostoty chwili;
nie umiem pisać wierszy, nie wiem czy potrafię pisać cokolwiek; wiem jedno: myślę i nikt mi tego nie odbierze,
to jest mój ostatni bastion niezależności;
idąc boczną ulicą miasta rozkwitającego właśnie pełnią swego radosnego gwaru spalin, telefonów, konferencji,
dostrzegam tylko jego spokój, tylko obecność cichego szeptu zrozumienia, wspaniałego i niecodziennego rezonansu, posuniętego do najwznioślejszych granic abstrakcji błękitu nieba i słońca,
wiatru i szarej, monotonnej z pozoru, lecz tak innej każdego dnia rzeczywistości;
kolejne klatki bloków, ulice, zakręty, kałuże, drzewa, ptaki; ogromny, zamknięty krąg zdarzeń, faktów i zjawisk,
w którym prym wiodą te lśniące pierwszorzędnym blaskiem, a chowają się skryte za własnym cieniem, w nadziei na tą jedyną niepowtarzalną i pełną szansę piękne swa zwykłością owoce natury;
nie chcę szukać szczęścia wśród ludzi, na pewno nie wśród ogółu, świadomie do niego nie pasuję;
wszystko nudzi się po jakimś czasie, niektóre doświadczenia dają do myślenia, niektóre przynoszą tylko chwilową zadumę, okupioną bólem myśli;
czym w wymiarze etycznym, społecznym, moralno-wychowawczym, czy jakim ktoś tam sobie jeszcze wymyśli,
różni się chlanie najwytrawniejszych trunków i chlanie najtańszego wina, odlatywanie w kosmiczne nieistnienie
z pomocą najbardziej elitarnych prochów i zwykłego worka z klejem.....
w moim nędznym przekonaniu niczym;
co z tego wynika- nic, tyle samo co ze słów księdza, rozważającego polityczne filozofie;
każdy ma prawo zmarnować sobie życie na swój sposób;
każdy ma prawo do uczynienia z własnego życia wymarzonego raju;
nikt nie ma prawa wpieprzać się w życie drugiej żywej istoty;
zamiast kopać bezbronnego, udowadniając tym samym niepodważalne aspekty swej siły, można po prostu walić głową w drzewo tak długo, jak długo wystarczy nieświadomości, choćby po to, aby następnego dnia poczuć jak to boli;
"nic się nie zmieni, jeśli ty się nie zmienisz..."
warto czasem otworzyć oczy, choćby po to, aby dostrzec kurewskość swojego egoizmu, łzy bólu duszy świadomie, lub nieświadomie skrzywdzonej przez własną, chorą, nieposkromioną i ślepą chęć życia;
pozostaje jeszcze miłość, niezrozumiały i przepełniony zmysłowością dreszcze w sercu;
pozostaje widok zmarzniętego kota, łapczywie chwytającego obojętne ciepło,
pozostaje widok tej magicznej istoty, której kilkoma gestami można dać odrobinę wiary i spokoju;
pozostają łzy radości milczącego porozumienia w objęciach dobra;
pozostaje cichy szept tej najbliższej osoby, słodki zapach szczęścia, gdy można "być i żyć, a nie mieć i żyć"......
pozostaje też niesamowity strach, strach każdej nieświadomej chwili życia, gdy słyszy się okrzyk morderców:
'lać brudasów';
wtedy nie ma już nic oprócz tragicznego upadku na dno swego istnienia, po to tylko, żeby przeżyć;