Wtem słyszy jakieś ryki.. nie.. nie ryki, przejmujące, chwytające za serce kwilenie, jednym słowem wołanie o pomoc duszy bratniej jakby tarzanej na przemian w kocich odchodach i w rybich łebkach.
- O jacie, nie mogę, ja biedna, ja sama ja opuszczona, samotna jak pies, nikt mnie nie kocha już nie.... – lśnił lekki puszysty, ELFI sopranik.
Smok Marceli chłopisko wrażliwe włazi między potargane wiatrem strzępy czegoś co kiedyś podręczniki nazywały pinus silvestris rozgarnął i zobaczył Coś z Raną.... Rana była duża może nawet większa niż Coś, koło Coś siedziało drugie Coś co pierwsze Coś trzymało za rękę i pocieszało.... pierwsze Coś mimo Rany niewzruszenie darło się na całe gardło.
- Oj moje rany, żesz w chuj, nikt nie ma takich, kochał rzucił i nie przeprosił a boli – darło się jakby to rana mówiła a nie to Coś, bulgot z Rany można powiedzieć.
- Ależ ja wiem co czujesz, rozumiem miałam to samo, twoje usta mówią to co ja przeżyłam, zaciśnij piąsteczki będzie dobrze, wytrzymasz. Czuję ja to czuję... a to łobuz.. jak on mógł no.... świat dorwie tego łobuza i mu obetnie razem z.. no wiesz z czym... - to Pocieczycielka
- O ja biedna jedyna taka na świecie z takim bólem, a Rana ma jak tysiąc Ran i nikt nie ma takiej, ajajajajajaj
Smok Marcel podrapał się w swoje włochate dupsko, spojrzał w bagaż doświadczeń, i popatrzył na Odznakę Samarytanina zdobytą jeszcze w zuchach i pomyslał:
- ocho pomogę, Dobry Uczynek czeka na mnie...JAK POMYŚLAŁ TAK ZROBIŁ:
- Tadam - smok się uśmiechnąl szeroko jak tylko potrafił - cześc jestem Marcel w czym mogę pomóc... – stanął szeroko, przepisowo jak staje superman tusz przed wejściem do akcji...
- spierdalaj, zazdrościsz mi Rany i pewnie chcesz mi dokopać
- tak jest chuju złamany, węszysz, węszysz i szukasz biednej młodej i niewinnej i pięknej ofiary na pożarcie –Coś trzymające ranę za rękę widocznie się ożywiło
- że co? – smoka wryło, normalnie wryło jak stał tak się wrył, wgrawerowało go w ziemię.
- a tak, nie dość, że nic nie rozumiesz to jeszcze włazisz z kopytami w cudze życie i chcesz je deptać, o ja biedna jedyna taka, nikt naprawdę nikt mnie nie żałuje co ja pocznę chyba wezmę cegłóweczkę i sobie będę powolutku uderzała w głowę i tak to będzie lżejsze od katuszy jakie ja cierpię
- ej ale ja właśnie chcę pomóc.. no co wy.. mam w plecaku doświadczenia, bagaż doświadczeń.. podanie dłoni i w ogóle.... o spis mam: pomocna dłoń... szklankę wódki do łóżka, chustka na otarcie łez, ustawienie do pionu, opierdolenie nawet mam, i ciepłe słowo i w ogóle bo ja jestem Super Smok Marceli – tu pelerynka Marcelego buńczucznie zatrzepotała i cos nawet jakby aureolka.. ale może się wydawało, ręki bym nie dał
- odwal się ty świnio. Zboczeniec..
- tak jest i idź sobie.. w siną dal .. i szukaj inne naiwne, a nie uczciwość kalać...
- chcesz pewnie znienacka zryć mnie tą swoją cieniaśną pytką moje biedne ztargane życiem ciałko... TY SZOWINISTYCZNA SWINIO!!!!!
- oo jak śmiesz... jak śmiesz w imię twojej matki i w ogóle... o STANĄŁ MU a nie mówiłam? ZBOCZENIEC
- ej możecie nie mieszać mojej mamy do tego? I NIE STANĄŁ ty zakompleksiałe miejsce na biust, nie wypreżaj się tak z kosmosu nic ci tam nie wyląduje... to tylko baton mam w kieszonce „MACIEK” A w ogóle to wam odjebało kompletnie, przychodzę słyszę jęki, myślę pomogę, wchodzę do was a wy do mnie z piąstkami... i strzykacie jadem, jak te żmije...
- tak niejeden już tak nas biedne pąki róż, biedne jedyne kwitnące nenufary na tym bagnie życia.. ZBRUKAĆ NAS CHCIAŁEŚ, zmieszać z błotem i nakarmić ten swój parszywy uśmiech naszą krzywdą... ooo niedoczekanie... biedne my.... – pierwsze Coś nadal zapamiętale bulgotało swoją Raną
- niedoczekanie – to drugie Coś
- no to idę.. siedźcie sobie sami mam was w dupie, jesteście pojebane nieodwracalnie, a ty co pocieszasz jesteś gorsza od tej rany..
tu smok pokazał język, wypiął dupsko, zastanawiał się czy pokazać gołe, ale chwile nie ku temu, chciał zagłębić się w swoją lekturę, gdy znowu
- ha ha haaaaaaaaaaaaa widzisz jak zwiał? Nędzny pomiot, łobuz i szyderca. Synteza kału i papieru ściernego ALEŚMY MU DOWALIŁY
- tak oj biedne my biedne narażone na takie chodzące MASZYNY GWAŁTU, seksistowskie poglądy miał, niezatarte na twarzy, naszczęście WIEMY JAK Z NIMI POSTĘPOWAĆ
- oj biedne my biedne
- któż mi pomoże
- jestem przy tobie jestem
- tylko ty mnie rozumiesz.. jedna jedyna
Smok Marceli stanął, podrapał się w głowę, przeleciał mu w głowie podręcznik do sztucznego oddychania, rura od odkurzacza i stwierdził że szkoda czasu na ratowanie kogoś kto chałupniczo prawdopodobnie rozdziergał sobie zadrapanie długopisem i handluje swoja RANĄ i nagabuje przygodnych na dobre słowo...
- Rumuni uczuciowi, żebrzą uczucie do podtarcia tyłka, zasłaniając się Bilią i Książeczką Inwalidy... srał ich pies.. udławią się swoimi odchodami i będą krzyczeć że to ja....
Po czym wrócił do lektury „Młodego Modelarza” gdzie ze szczegółami opisano jak się powinno pić wódkę po litewsku, łącznie z wypowiedzią Inwokacji Pana Tadeusza, stojąc na głowie.. i dalej poszedł swoją drogą.. mijając już co i raz rozdrapane Rany ale już bez większego zainteresowania...