W moich myślach moczę nogi, obmywam twarz po goleniu. Parzę herbatę, zmywam naczynia. Czasami chrzczę przez zamoczenie, pomieszane z odciskami palców, białe kartki. Wieczorami składam z nich małe, papierowe łódki, które rano wypuszczam na Wielką Wodę i z wysokiego brzegu obserwuję jak toną. Wyłowione z dna, przeciekają przez palce zostawiając na nich jedynie jakieś białe kupki robaków-przemyśleń.
Wielka Woda, wiry, być może głębiny. Żeby ją przepłynąć trzeba być kimś, najbystrzejszym szamanem, najszybszym myśliwym. Ale wierzę w to, że któraś z moich „św. Marii” dopłynie kiedyś na drugi brzeg. Dopłynie i odkryje przed tubylcami bogactwo świata po tej stronie. Egzotyczne palmy zamiast wieżowców i śniadań popijanych rozpuszczalną kawą z rozpuszczalnych kubków. Po drugiej stronie pękną lustra, pojawią się rysy na ścianach ‘białych domów’, wtedy woda zaleje Pompeje.
Potop część druga.
teraz oddzielilem je od reszty, bo ono mialo byc pewnego rodzaju wstepem, prologiem. wprowadzeniem do 'natury' mysli. 'natury', ktora niestety nie zostala w dalszej czesci tekstu w pelni wykorzystana.
[sam krytykuje swoje teksty?? :))]
> ale swoją drogą wyślij wreszcie mi jakiś "normalny" tekst
moze kiedys, gdy w koncu jakies opowiadanie dokoncze? jak na razie wieksza przyjemnosc sprawia mi pisanie takiego 'czegos' ;P