Może powiem to w momencie, gdy jak zawsze zaczniesz mówić, że: „w „Bristolu”, gdzie jako szatniarz w 65...” I podobny do rozzłoszczonego indyka z czerwieniejącymi policzkami, krzyczący nade mną ... [a przecież to tylko brak wieszaka].
Może powiem ...
Może powiem ci to jutro, gdy w tramwaju, przepychając się grubymi łokciami, walczyć będziesz o należne ci, z racji wieku, miejsce. Ubrana jak zawsze w ten swój obrzydliwy, fioletowy płaszcz. Makijażem podobna raczej do ruskiej baby niż matki polki.
Może zrobię to jeszcze na przystanku, gdy z dziecinnym rozbawieniem patrzeć będę na twój niepokój, bo tramwaj się spóźnia. A spóźni się [z pewnością]. Patrzenie na zegarek nic nie pomoże, ja to wiem.
Może powiem ...
Może powiem ci to jutro, gdy znów wyciągniesz mnie na piwo. I otwierając butelkę, spojrzysz na wydobywającą się z wnętrza mgiełkę, tajemniczo powiesz: „dymek zwiastunem dobrej zabawy” [jak mawiają starzy indianie i jeszcze ktoś inny]. A ubrany będziesz jak ja, w starą kurtkę [bez wieszaka], z dziurami w kieszeniach, przez które wysypuje się na ulice całe nasze szczęście [w monetach i nie tylko].
A może powiem to jeszcze w sklepie, gdy jak zabraknie na piwo, z ociąganiem wyjmę pieniądze na książki, a ty jak zwykle zaproponujesz, bym wziął jeszcze po trzy [ja, niestety jak zwykle, wezmę].
Może powiem ...
Może powiem ci to jutro, gdy znów idąc z naprzeciwka, uciekniesz wzrokiem od mojego, [nadmiernie] wesołego spojrzenia. A ubrana będziesz w pikowaną kołdrę i narzutę [tym razem w czerwoną kratę].
A może zrobię to w windzie, gdy jak dziecko patrzeć będę na twoje w sam raz dłonie. Jak zawsze ozdobione tym tandetnym, powykrzywianym pierścionkiem [podobno krzykiem mody].
Może powiem ...
Może powiem ci to jutro, gdy bawiąc się z dziewczynami „w dom” jak zawsze wybierzesz się głową rodziny. Piękna żona Sylwia, piękne, zdolne dzieci. Ubrany w zielone spodnie, te „od wujka z ameryki”, te, których wszystkie dzieci ci zazdroszczą.
A może powiem to, gdy zbiegając po schodach, usłyszysz za sobą okrzyki dziewczyn [bo to przecież środek zabawy] Ale dla ciebie będzie to mało ważne, bo na podwórku chłopaki właśnie wybierają składy, a bez ciebie żaden mecz się przecież odbyć nie może [jesteś najlepszy].
Może powiem ...
Może powiem ci to jutro, gdy z dwiema koleżankami [i tym, trochę zarozumiałym Piotrkiem] bawiąc się „w dom”, znów będziesz mamą-żoną Sylwią. [Ty wolałabyś Weroniką, ale jemu Sylwia zdecydowanie bardziej się podoba.] I ubrana w sukieneczkę po starszej siostrze, tą niebieską, tą którą tak lubisz i w stare buciki, wybierzesz się do drogich sklepów, by kupić sobie nowe futro z norek.
A może powiem to chwile później, gdy patrząc za Piotrkiem, który rzucił zabawę i ucieka od was, pomyślisz, że przecież tak bardzo go lubisz [on ciebie też, tylko jeszcze o tym nie wie].
Może powiem ...
..., bo w zasadzie jestem dobrym człowiekiem.
wik
W prostocie siła!
no i moze powiem.
:)
saturn: "i się nawet nie zawiodłem"
dzieki, zwlaszcza za to 'nawet' ;)
co do ksiazki, to puscilem za nia swoich ludzi, ale poczta polska zdazyla ja juz przeczytac i przekazac dalej - podobno przez ryska r. trafila w rece andrzeja l. [a swoja droga 'wprost' zagral zdecydowanie ponizej pasa - w stylu leppera, ale...]
fidomax: porownanie z 'bo tak'?, nie rozumiem :)) byc moze nieslusznie przyznales mi gwiazdke ;P porownac sie da, ale... "to [tylko] taka subtelna zabawa z czytelnikiem" :)
kachusia: "W prostocie siła!"
I niech zgina wszyscy gmatwatorzy!:)
loeb: co ty tak wczesnie robisz na swiecie - 5:59? ja wstalem dopiero teraz :)
i jeszcze raz fido :)) widze, ze gwiazdka sie nie nalezala - na 22 glosy oddane, 8 na fatalny ;)
buziaki dla autora!