Kto pamięta artykuł Morcina, nie będzie zaskoczony, że temat mediów wraca jak bumerang. W całej dyskusji (cieszyńskiej zwłaszcza) zastanowiło mniee takie centralne (centralistyczne?) patrzenie na sprawę, które zreszta widać we wszelkiego typu dyskusjach o mediach. Telewizja, prasa, radio lansuje uniwersalizm, jakiś jeden absolutnie słuszny model życia, który może daje sie realizowac w Warszawie, ale już nie w Parczewie na przykład (lub chociażby samym Cieszynie. Miałam okazję poprzyglądać się trochę. Studnia, ale raczej bez zapotrzebowania na taka dyskusję o mediach. Patrz: zainteresowanie tąże.) Zapomina się o różnicach kulturowych przede wszystkim, a dalej lokalnych między społecznościami, do których odbiorcy mediów należą. Punktem newralgicznym w naszej komunikacji będzie po prostu nieumiejętność znalezienia wspólnej płaszczyzny porozumienia języka, który będzie mówił o rzeczywistości obiektywnie i szeroko, tak, żeby każdy mógł się w tym jakoś odnaleźć. Każdy właściwie idzie w swoją specjalizację, kino, o którym była mowa w artykule Morcina, stało sie działką pasjonatów (powoływanie się na g\fabułe wartościowyh filmów staje się bezcelowe, skoro widziało je niewielu.) Wszelkie raporty, badania opinii i nastrojów społecznych, itp. pokazują, że większość ludzi przede wszystkim interesuje się ty, co na własnym (mniejszym czy większym) podwórku (vide: Paweł Klimczewski, Zespól Metodologiczny Polskich Badań Czytelnictwa, referat cieszyński: Fenomen prasy lokalnej w kontekście odbioru mediów. W dużym skrócie: na większości obszaru Polski czytelnictwo prasy lokalnej w połączeniu z cudami typu "Super Ekspres" stanowi dużo ponad 60%. Wiem na przykładzie własnego województwa, które, niestety, przebija ten procent.)
Z tym związana jest druga rzecz, którą warto podkreślić: zainteresowanie kanałami tematycznymi. Z cieszyńskich referatów wynika, że ramówka ogólnopolska jaką uskutecznia na przykład TVP1, niedługo przestanie mięć rację istnienia. Juz nie do pogodzenia jet model życia ludzi (który moim zdaniem nie jest uniwersalny, tym bardziej, że zaczynamy się dzielić na takich, którzy pracę mają i którzy jej nie mają, a dalej takich, którzy pracują od 7 do 15 w małych miejscowościach lub 8 do 17 w dużzzych) z tym, co oferuje telewizja czy radio. W takim razie traci rację bytu kategoria najlepszego czasu telewizyjnego/antenowego, atym samym chłam nadawany jest 24 godziny na dobę.
Można by tak jeszcze długo. A na konieć dla wielbicieli starej formuły radiowej Trójki polecam wywiad Wojciecha Manna z Eugeniuszem Smolarem "Program Trzeci pogromem
" w jednym z majowych (czerwcowych?) numerów "Przekroju".
Beat
Inny tekst
·
22 sierpnia 2002