Ok, przyznam, że się poddałam po przeczytaniu. Poddałam się poszukiwaniom sensu(nie żebym znalazła, ale próba została podjęta). Porzuciwszy poszukiwania, poddałam się kolejnym zdaniom, aż w końcu... eee... skończyło się. I trochę szkoda(mimo że tekst krótki nie jest). A co do podoba, nie podoba, zachwyca, nie zachwyca, to podoba, ale nie zachwyca. Co nie przeszkadza mi oczekiwać na część kolejną. :)
Czuję, że rozpracowałem fenomen tego tekstu. Krótko, nie pochylając się nad żadnym z wymienionych zagadnień dłużej, niźli trzeba (rozpisując się weszlibyśmy za głęboko w socjologię kultury i filozofię :P) rzeknę tak: tabloidyzacja społeczeństwa wymaga tekstów choćby z nazwy "autobiograficznych", tj. opowiadających o życiu innych ludzi, z którymi możemy się utożsamiać; tak samo jak z ich przeżyciami. "Nie ma o czym pisać" ładnie wpisało się w ten trend - nie ujmując nic a nic stylowi. Tym zaś, co jest tutaj najcenniejsze, są bardzo luźne spostrzeżenia. Jednak w części trzeciej pojawiła się niemal wyłącznie "wielka narracja". Ah-a: 'szukajcie a znajdziecie', a kto znalazł ten źle szukał. ;) To mówiłoby wiele o poszukiwaniach "sensu" tego tekstu (a jest to niezaprzeczalnym plusem serii).
Wiesz, ja trochę nie ogarniam tych twoich opowiadań, ale tak w pozytywnym znaczeniu;]
Piszesz niby o nieistotnych rzeczach, jakichś tam odcinkach "Kurczaka Pindola" o doniczkach, które spadły, o podrywach na Paktofonikę, w każdym razie, o rzeczach, które zupełnie obcą osobę guzik powinny obchodzić. A jednak- to wciąga. Przynajmniej mnie. Otwieram sobie opowiadanko i myślę "K.. ale się rozpisała, w życiu tego nie przeczytam." Zaczynam czytać, a zaraz jestem przy słowach: "mi właśnie zdechła świnka morska i to jest smutne". (Supportiv- mnie też zdechł kiedyś chomik i długo za nim płakałam, więc cię rozumiem).
Taki więc, ja sama nie wiem do czego teraz w tym komentarzu dążę... ale nie. Już wiem.
Pisz dalej, bo to co tworzysz to coś innego, trochę momentami absurdalne, ale tak na duży plus.
Przynajmniej ja to tak odbieram.
Piszesz niby o nieistotnych rzeczach, jakichś tam odcinkach "Kurczaka Pindola" o doniczkach, które spadły, o podrywach na Paktofonikę, w każdym razie, o rzeczach, które zupełnie obcą osobę guzik powinny obchodzić. A jednak- to wciąga. Przynajmniej mnie. Otwieram sobie opowiadanko i myślę "K.. ale się rozpisała, w życiu tego nie przeczytam." Zaczynam czytać, a zaraz jestem przy słowach: "mi właśnie zdechła świnka morska i to jest smutne". (Supportiv- mnie też zdechł kiedyś chomik i długo za nim płakałam, więc cię rozumiem).
Taki więc, ja sama nie wiem do czego teraz w tym komentarzu dążę... ale nie. Już wiem.
Pisz dalej, bo to co tworzysz to coś innego, trochę momentami absurdalne, ale tak na duży plus.
Przynajmniej ja to tak odbieram.
też słyszałam o tym, chyba nawet w to wierzę :)