Justyno,
Wprowadziłem trochę zmian. Przepraszam, że tak późno, ale do zmian też muszę mieć wenę. Trochę go skróciłem. Pozbawiłem kilku powtórzeń, usunąłem "palantów" na rzecz "bożyszczy", zmieniłem fragment z krytykiem. Powinno się go lepiej trochę czytać.
Estel,
Nazwałbym to raczej autoportretem, autopsją, lub innym zgrabnym słowem na "a" ;)
Jak zawsze bardzo mnie cieszy Twoja obecność.
Kolaboracjo,
Oboje wiemy jak skończył Norwid :) Oby Peel nie zapomniał, do czego to prowadzi.
Posłuchałem też Twojej rady i okroiłem wiersz z anafor (nie wszystkich, ale tych które najbardziej mnie bodły). Dzięki.
Co najmniej jakby nastoletni Norwid się obudził na kacu w obecnym stuleciu, naoglądał telewizji i postanowił postawić sobie diagnozę w duchu nowomowy naszej epoki. To o bohaterze wiersza, nie o autorze.
Do autora: wyrzucić słownik wyrazów obcych do śmieci, zaniechać anafor. I orać dalej ten ugór, a może i coś jeszcze na nim wyrośnie.
"wiarę bez granic jak tolerancję bez "ale"
bezludną zimę bez praw" - to mnie jakoś tak mocno dotknęło, bo i konkretne, i słuszne i bardzo dobrze zapisane.
O całości myślę jak o spowiedzi, ostatecznym rozrachunku (nawet jeśli powstałym w bardzo wątpliwym momencie) ze sobą samym, z jednej strony takim uzasadnionym, a z drugiej pozostającym w ciągłym przekonaniu, że coś jest nie do końca.
Wydaje mi się, że forma zachęca do mnożenia słów. Im więcej pięter - obrazów tym lepszy pejzaż. Swoją drogą, że nie piszę z taką poetyką. Musi być odpowiednia pogoda, nastrój, może odpowiedni dzień. Więc to raczej jednorazowy wyskok. Niezmiernie pocieszny, zwłaszcza jeśli pisze się na co dzień w ciężkiej tematyce.
Poprawię ogonki i usunę "moja". Palanta też chyba czymś zastąpię. Co do "ale" nie zrozumiałem, czemu nie polski cudzysłów?
"parzy mnie moja skóra" - a wiesz co, zabieg z wycięciem "moja" byłby ciekawy, bo z kontekstu wynika, o czyjej skórze podmiot mówi.
"ale" - to nie jest polski cudzysłów
*posprawdzaj literówki, ogonki
* palant - pierwszy nie pasuje do ogólnego klimatu wypowiedzi, do jej stylu również, natomiast ten z części ostatniej już skłania do myśli, ze to wszystko jednak dzieje się współcześnie.
Jeśli chodzi o całość, jest to akurat tematyka, która gdzieś tam bezustannie gości w moich myślach na różne sposoby. Może lubię po prostu poznawać to, co jest mi nieznane. Natomiast w kwestiach formalnych: czytając jeden, drugi i kolejny raz miałam wrażenie, że mnożysz słowa, budujesz piętra obrazu, przez co czasami gubi się wyjście ewakuacyjne i czuć, że w razie zagrożenia, nie będzie jak uciec. Płynie jednak ten tekst i się broni. Pewnie obszerność pozwala na podsumowanie tekstu jako pozytywny, mimo że dwa ostatnie wersy takie wrażenia nie pozostawiają. Coś nie bardzo udało się zakończenie.
Justyno,
Wprowadziłem trochę zmian. Przepraszam, że tak późno, ale do zmian też muszę mieć wenę. Trochę go skróciłem. Pozbawiłem kilku powtórzeń, usunąłem "palantów" na rzecz "bożyszczy", zmieniłem fragment z krytykiem. Powinno się go lepiej trochę czytać.
Estel,
Nazwałbym to raczej autoportretem, autopsją, lub innym zgrabnym słowem na "a" ;)
Jak zawsze bardzo mnie cieszy Twoja obecność.
Kolaboracjo,
Oboje wiemy jak skończył Norwid :) Oby Peel nie zapomniał, do czego to prowadzi.
Posłuchałem też Twojej rady i okroiłem wiersz z anafor (nie wszystkich, ale tych które najbardziej mnie bodły). Dzięki.
Pozdrawiam
Do autora: wyrzucić słownik wyrazów obcych do śmieci, zaniechać anafor. I orać dalej ten ugór, a może i coś jeszcze na nim wyrośnie.
bezludną zimę bez praw" - to mnie jakoś tak mocno dotknęło, bo i konkretne, i słuszne i bardzo dobrze zapisane.
O całości myślę jak o spowiedzi, ostatecznym rozrachunku (nawet jeśli powstałym w bardzo wątpliwym momencie) ze sobą samym, z jednej strony takim uzasadnionym, a z drugiej pozostającym w ciągłym przekonaniu, że coś jest nie do końca.
Poprawię ogonki i usunę "moja". Palanta też chyba czymś zastąpię. Co do "ale" nie zrozumiałem, czemu nie polski cudzysłów?
Pozdrawiam
"ale" - to nie jest polski cudzysłów
*posprawdzaj literówki, ogonki
* palant - pierwszy nie pasuje do ogólnego klimatu wypowiedzi, do jej stylu również, natomiast ten z części ostatniej już skłania do myśli, ze to wszystko jednak dzieje się współcześnie.
Jeśli chodzi o całość, jest to akurat tematyka, która gdzieś tam bezustannie gości w moich myślach na różne sposoby. Może lubię po prostu poznawać to, co jest mi nieznane. Natomiast w kwestiach formalnych: czytając jeden, drugi i kolejny raz miałam wrażenie, że mnożysz słowa, budujesz piętra obrazu, przez co czasami gubi się wyjście ewakuacyjne i czuć, że w razie zagrożenia, nie będzie jak uciec. Płynie jednak ten tekst i się broni. Pewnie obszerność pozwala na podsumowanie tekstu jako pozytywny, mimo że dwa ostatnie wersy takie wrażenia nie pozostawiają. Coś nie bardzo udało się zakończenie.
(wypadałoby napisać coś o wierszu, ale nie mam pomysłu, nie leży mi takie pisanie)