A mi się właśnie najbardziej podobało mi się:
"- To to naciesz się nim dziś, bo on jutro wyjeżdża.
- Wiem, wiem. On wszystkim zawsze mówi, że jutro wyjeżdża.
- Jasne. (...)"
Przyznam że ziarenko albo dwa niepewności zostało zasiane w moim serduszku. Cholernie przyjemna sprawa ;)
Dobry, według mnie bardzo dobry tekst. Marta(cz też Magda?) jest prawdziwa, w pewnym sensie widzę w niej siebie.
dialogi są niezłę, rzeczywiście mozna tak rozmawiać tylko po pijaku, nikt na trzeźwo się nie odważy........lubie takie rozmowy, dla mnie to świat rzeczywisty, choć nieosiągalny.
I ta postać Marka, znam ja takich, oj znam:)
Pisz Marcin, pisz, wychodzi Ci:)
cala historia wydala mi sie prosta, troche nudnawa. klimatu tamtego pubu i rozmow pijanych zupelnie nie poczulem. [moze tez dlatego, ze z duza rezerwa do nich podchodze].
w dialogach, pomimo starajacego sie zaakcentowac to narratora, brak jest wyraznej strony prowadzacej, sa lekko bezplciowe.
prawda, ze caly czas zanosi sie na to miasto [jak zauwazyl fido] ale... coz z tego, gdy sie na nie nie czeka z ciekawoscia, tylko ze zniecierpliwieniem.
koncowka jest taka jak i caly tekst. dla mnie nie ma roznicy, nic nie psuje, niczego nie dodaje.
ostra ocena przecietny, bo czytalem juz znacznie lepsze opowiadanie marcina.
Jestem zdania że ludzi nie powinno się chwalić, ale tu zrobię wyjątek.
Swietny pomysł, kilka wątków i trzymająca w napięciu atmosfera. Pominę te kilka literówek i będów językowych typu "każdy jest smętnym onanistOM", bo to można po prostu przeoczyć.
ech chyba najlepszy tekst marcina... dobrze się czyta, czuć mocną rękę autora nad całością, przez cały czas zanosi się na tytułowe miasto.. i pod koniec wszystko pęka jak przekłuty balon... końcówka jest jedna z najbardziej banalnych i tragicznych jakie udało mi się ostatnio przeczytać w dobrych tekstach "nowej prozy" na wywrocie.. miała być gwiazdka.. ale zakończenie cofnęło tekst aż w przegródkę - takie sobie, można dodać.. to tyle..
"- To to naciesz się nim dziś, bo on jutro wyjeżdża.
- Wiem, wiem. On wszystkim zawsze mówi, że jutro wyjeżdża.
- Jasne. (...)"
Przyznam że ziarenko albo dwa niepewności zostało zasiane w moim serduszku. Cholernie przyjemna sprawa ;)
dialogi są niezłę, rzeczywiście mozna tak rozmawiać tylko po pijaku, nikt na trzeźwo się nie odważy........lubie takie rozmowy, dla mnie to świat rzeczywisty, choć nieosiągalny.
I ta postać Marka, znam ja takich, oj znam:)
Pisz Marcin, pisz, wychodzi Ci:)
Cover, czy choćby zwykły Hłasko to chyba nie marcina rejony - zero warsztatu stylistycznego jak dla mnie - słaby
a ja zastanawiam sie ile historii mozna powiazac ze soba i z miloscia i podpiac pod stosukni on-ona. [i po co to robic? czy nie da sie inaczej?]
w dialogach, pomimo starajacego sie zaakcentowac to narratora, brak jest wyraznej strony prowadzacej, sa lekko bezplciowe.
prawda, ze caly czas zanosi sie na to miasto [jak zauwazyl fido] ale... coz z tego, gdy sie na nie nie czeka z ciekawoscia, tylko ze zniecierpliwieniem.
koncowka jest taka jak i caly tekst. dla mnie nie ma roznicy, nic nie psuje, niczego nie dodaje.
ostra ocena przecietny, bo czytalem juz znacznie lepsze opowiadanie marcina.
Swietny pomysł, kilka wątków i trzymająca w napięciu atmosfera. Pominę te kilka literówek i będów językowych typu "każdy jest smętnym onanistOM", bo to można po prostu przeoczyć.
Gratuluję pomysłu i życzę dalszych sukcesów!