Za co oddałbym duszę Diabłu?

Voyteq Hieronymus de Borkovsky

        Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należy wcześniej spytać: Czy istnieje coś takiego, jak dusza? Czy istnieje ktoś taki, jak Diabeł? W sumie nie ma żadnych dowodów na to,       że na pytania te można odpowiedzieć pozytywnie. Więc czy można oddać komuś coś,         co nie istnieje, czy oddać coś komuś, kto nie istnieje, czy można oddać coś, co nie istnieje, komuś, kto nie istnieje? Więc pozostaje nam tylko zakład Pascala, nieco przewrotny w swojej treści, ale tylko tak można dalej o tym...

        Oddać duszę Diabłu, to wyrzec się zbawienia i Boga., tak przez dziurkę od klucza...Ale znów...: Czy Bóg istnieje? A może racje mają Ludwig Andreas Feuerbach czy Richard Dawkins? Chociaż nigdy nie wierzyłem w konsekwentny ateizm, bo czyż rak jakiejkolwiek formy bóstwa nie jest swoistym bóstwem? A zbawienie? Czy istnieje choć 0,000 000 000 001 % pewności , że zostanę zbawiony i trafię do raju świadków Jehovy rodem ze Strażnicy? A w ogóle to, czy moja dusza stanowi o mojej tożsamości, jedyności, nieśmiertelności, czy jest dobrem? Bo jak w nią zaglądam nieraz, to...

       Kiedyś sobie pomyślałem, że będąc na miejscu Parysa, podzieliłbym jabłko niezgody na trzy części i dał każdej, lecz jak pomyślę, że gdyby dwie pozostałe odwdzięczyłyby mi się tak samo, jak Afrodyta, to raczej nie poprosiłbym Diabła o togę sędziowską w sprawie tych rozpróżniaczonych trzech dam.

         Więc za co...? Jeśli możesz wziąć wszystko, to z własnej głupoty możesz nie wziąć niczego, albo przypadkowy ochłap...

       Może więc przyjrzeć się temu, cóż ten słynny osobnik, zwany Diabłem proponuje. W sumie przecież, jeśli weźmiemy pod uwagę Księgę Hioba, to ma on chody nawet u samego Najwyższego...

       W środę, 6 września 2006 roku, o godzinie 7.45 rano głos Diabła wygłosił expose. Może banalnie..., może niebanalne...

       Tylko padnij i złóż mi pokłon! Dostaniesz władzę nad ludźmi, , sławę, pieniądze, będą zabijać się o twoje względy, płaszczyć się. Tylko padnij i złóż mi pokłon... Gdzie są twoi kapłani, gdzie...? Setki kilometrów stąd, zapyziali sedewakantyści. Nie masz nawet paru złotych, by do nich pojechać, wyspowiadać się, przyjąć Ciało... jestem tutaj, na wyciagnięcie ręki, na odległość słowa. Nie moralizuję, nie oceniam, tylko daję..., wszystko... Więc, idioto, padnij i złóż mi pokłon! Zobacz, słudzy posoborowego kościoła upokorzyli cię, upodlili, wbili swoje brudne pazury w ciebie, a ty tylko skamlesz. I będziesz skamlał... Przypomnij sobie boskiego Szymona Maga, Hypatię, wielkich oświeconych, Pierre’a Valdo czy Jeanne d’Arc. I wielu, wielu innych... na rękach tych ludzi jest krew Tuluzy. Byłeś tam przecież, widziałeś... A Bóg nie rozpoznał swoich. Ci twoi dalecy kapłani, z którymi dzielisz się swoja dziadowizną, są piękni i dobrzy, bo zaszczuci i wyklęci. Jak powrócą do łask przez dziurkę od klucza, pokażą... A ty będziesz wył do Księżyca! Tylko padnij i złóż mi pokłon...Pokazałem ci nieraz co potrafię. Jesteś impotentem, o seksie niedługo nie będziesz mógł sobie nawet pomarzyć. Jednak możesz tej rozkoszy mieć full w każdej chwili. Inaczej dojdzie do tego,, ze w rozpaczy zrobisz to, co zrobił Orygenes. Ale takim filozofem jak on, na pewno nie będziesz...Pewnego dnia pójdziesz do nicości i nawet twoje dzieci zapomną, że miały w ogóle ojca. Będziesz pośmiewiskiem wszystkich, a szczególnie kobiet. Będą cię pokazywały palcami i pokładały się z rechotem. Dopiero zobaczysz, co to upokorzenie. A gdzie będą wtedy twoi kapłani? Nawet jak będą, powiedzą módl się , idź drogą Pana, a ty nie będziesz wiedział, jak się modlić. Gdybyś przeczytał całą Biblię, Koran, Wedy, wszystkie nauki Buddhy, wszystkie pisma Crowleya i świętego Thomasa de Aquini, nie będziesz wiedział, co to droga Pana, nie mówiąc już, jak nią iść...Zastanów się! Niedługo kończysz pięćdziesiąt lat i co wtedy? Wszystko się zamknie. Opus Magnum nie dokonasz, gnozy nie dostąpisz... I nawet ja nie będę chciał z tobą rozmawiać... A gdzie będą wtedy twoi kapłani...? Nie będą nawet pamiętać...Będziesz przecinał sobie tętnice, skakał pod pociągi, pił na umór, brał heroinę, a ja cię będę perfidnie podtrzymywał przy życiu. Coraz bardziej upokorzonego. Twoich wierszy nikt nie będzie chciał czytać. A to wielka szkoda, strata... Słudzy Vaticanum Secundum postarają się o to, byś codziennie łaskawie, co rano, dostawał czterodniowy, spleśniały chleb. Nie będziesz wiedział, co się naprawdę dzieje i beze mnie się nigdy nie dowiesz. Chyba, ze się odważysz i posiniaczysz gębę Ilonie, połamiesz jej żebra. Ona to lubi, nawet bardzo, Jerry robi to z nią systematycznie. Wtedy się pewnych rzeczy dowiesz. Chcesz wystawię ci Ilonę, ale musisz pokazać, że byłeś tego warty, że jesteś wart, by znać prawdę. Wystawię ci jej kumpelę Justynę, kurwa oszukała cię kiedyś, pamiętasz, bolało bardzo, nie mogłeś nic zrobić. Odważysz się pociąć jej ryja żyletką, jej kurewską mordę? Okażesz się godny, by dysponować nieograniczona mocą? Wystawię ci tę zatwardziałą kurwę od szmateksu. Pamiętasz wtedy na imprezce? Chciałeś z nią tylko pogadać, ot, tak sobie, a ona odwróciła od ciebie swoją gębę z obrzydzeniem, pamiętasz? Chcesz wiedzieć na jej temat to, o czym ona sama chciałaby zapomnieć? O skrobankach? I to dziecko fagasa, z którym jest teraz, a on o tym nie wie. Chcesz z nim pogaworzyć od serca? Będzie ci wdzięczny i sowicie cię wynagrodzi, jeśli nie dostaniesz z liścia w pysk na odlew. Oba znajdzie się na śmietniku, bo tam jej miejsce, nieprawdaż? Pamiętasz konfidenta – katechetę...? Szmatę nad szmatami...? Do twojej wyłącznej dyspozycji, co z nim zrobisz...Pokaż, że jesteś godny, by uczynić cię omnipotentnym. Tylko padnij i złóż mi pokłon! To naprawdę nie będzie bolało, to naprawdę będzie bolało. I nie nazywaj sług posoborowej sekty synami najszlachetniejszego rodu. To pospolite szuje i oszuści. Ci twoi od nie obsadzonego tronu tez nie lepsi... Ci pseudokapłani i samozwańczy diakoni to małe i słabe muchy z aspiracjami bycia jastrzębiami. Ich nic nie chroni, zrozum... Chcesz znać część prawdy? Przyślę ci piękną wiedźmę, przemówię przez nią... Poznasz mały kęs, na bochenek będziesz musiał sobie zasłużyć. Tylko padnij i złóż mi pokłon... Chcesz bardzo teraz iść do spowiedzi, ale wiesz, że to niemożliwe. Nie dostaniesz pociechy duchowej, a ja będę cię trawił od środka. Tam wstępu nie masz... Zastanów się...

      A może to moje expose? Czy za to warto oddawać to, czego się nie ma? Czy za to warto oddawać duszę temu, którego nie ma? Czy za to warto oddawać coś, czego się nie ma, temu, kogo nie ma? A co na to André Frossard?

Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Miniatura · 20 sierpnia 2010
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Ja jednak jak w zakładzie Pascala przyjmę , że jednak coś czy Coś istnieje!

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    A ja myślę, że nie istnieje.. ale podoba mi się ujęcie tematu - bardziej dosłownie niż u Marzenki i tak... z charakterem. :) Jej wersja oczywiście też jest OK, ale jeśli te pojedynki mają mieć zwycięzców (to chyba niepotrzebne, ale jednak...) to dla mnie wygrałeś. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Całośc nie jest zła, ale to zdanie:


    "Więc czy można oddać komuś coś, co nie istnieje, czy oddać coś komuś, kto nie istnieje, czy można oddać coś, co nie istnieje, komuś, kto nie istnieje?" - mnie dosłownie powaliło :D

    Można to było zgrabniej.

    · Zgłoś · 14 lat