Żeby zostać poetą, wystarczy dorosnąć, najlepiej do dwóch metrów. Szybciej się stawia kroki i łatwiej rozdeptuje mrówki na betonie. W końcu zostaliśmy przyuczeni do wkładania kija w mrowisko.
Żeby zostać poetą, trzeba się szwędać. Szwędanie jest wprost proporcjonalne do sumy zdarcia zelówek i zebranych krajobrazów. Buty idą do śmieci, a obrazki świetnie sprzedają się na wagę.
Żeby zostać poetą, warto zrujnować sobie mieszkanie. Powybierać cegły z muru i zetrzeć na pył. Potem tylko przyglądać się zgliszczom.
Żeby zostać poetą, nie trzeba zbyt wiele robić. Dobrze jest czasem popluć na kartki i ludzi. Papier szybko wyschnie, ludzie wytrą dokładnie twarze.
Żeby zostać poetą, wystarczy być idiotą.
Tymczasem to zazwyczaj te największe emocje rządzą. Często stoczenie się na dno jest największym impulsem do tego, by poezja była przez wielkie P. Pokazują to grzeszne żywoty niejednego, który "został" poetą. A co się za tym kryje? Wielkie tragedie, "popluci" ludzie... Któryż nie ma do opowiedzenia historii o barach i sądach? Ja sobie myślę, że uchwyciłeś wiele tym tekstem. Mi się podoba.
"kijów w mrowiska" - kija w mrowisko
"Poeci to ci, którzy chcą mieć coś za nic, mając innych za nic, aż im jebnie organizm" - Kidd
http://www.wywrota.pl/db/artykuly/17376_...
http://www.wywrota.pl/db/artykuly/17584_...