***
Była druga niedziela wielkanocna w roku 2033. W niewielkiej, podmiejskiej świątyni kapłan w średnim wieku w obecności niewielkiej grupy wiernych przygotowywał się do Podniesienia. Zadzwoniły dzwonki, wierni uklękli. Kapłan powoli, uroczyście i głęboko wypowiadał słowa konsekracji. Nagle przez główne wejście świątyni do wnętrza wbiegło trzech, czarno odzianych mężczyzn. Mieli maski na twarzach, a w rękach rewolwery. Dwóch stanęło po bokach pilnując przerażonych wiernych. Niektórzy nadal klęczeli, chowając się niemal pod ławki, inni wstali, jeszcze inni chcieli uciekać. Kapłan jakby tego wszystkiego nie widział. Przez witraż, ukazujący stworzenie świata, wpłynęły promienie popołudniowego, słabego jeszcze o tej porze roku światła. Rozszczepiły się niczym w pryzmacie na trzymanej wysoko hostii, a kapłan powoli wypowiadał słowa: - ...to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane.
Jeden z trzech napastników podszedł i poczekał aż ksiądz podniesie się po uklęknięciu. - Wyrzeknij się całej swej wiary, a żyć będziesz! - krzyknął. Kapłan nie reagując na nic, jakby był w lepszym świecie, gdzie cierpienie nie ma już racji bytu, podniósł z kolei złoty, inkrustowany kielich i zaczął wypowiadać kolejne zdania konsekracji: - Bierzcie i pijcie z niego wszyscy... Mężczyzna w czerni ostrzegł po raz drugi: - Ostrzegam po raz drugi, trzeciego nie będzie. Tu i teraz, wobec twoich baranów wyrzeknij się Chrystusa...! A darujemy ci twój bezsensowny żywot wieczny! -...która za was i za wielu będzie wydana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę. Kapłan podniósł ku niebu kielich i oczy tak wysoko, jak umiał. Wtedy rozległ się strzał. Kula przebiła korę przedczołową księdza, z której trysnęła krew. W kościele zapanował chaos. Pozostali dwaj wraz z zabójcą strzelając gdzie popadnie, wybiegli ze świątyni. Złoty kielich upadł na patenę z Hostią wraz z krwią z czoła kapłana. Ów leżał już przed ołtarzem oddając Bogu ducha.
(chwila ciszy i przerwy w czytaniu)
Ktoś z odważnych wiernych podbiegł do księdza. Wpatrzony wzrokiem lśniącym gdzieś wysoko w iluzjonistyczne malowidło na suficie oddzielał się od swej doczesnej powłoki, którą umartwianie przyszło późno, lecz na nic nigdy nie jest za późno. Wierni otoczyli ołtarz, kilkoro pobiegło za napastnikami, ktoś dzwonił na policję, a inni na numer alarmowy 112. Pogotowie przyjechało w kilka minut. Lekarz stwierdził zgon. Kula przebiła głowę kapłana i uderzyła rykoszetem w tabernakulum i wyryła na nim sporą rysę. Kapłana zabrano. Wierni płakali. Natychmiast powiadomiono Kurię. W godzinę w kościele zaroiło się od ludzi, służb i wiernych.
Zabezpieczono Hostię, kielich i patenę i wszystko, co było na ołtarzu podczas ostatniej wieczerzy dobrego kapłana, zwykłego księdza, jakich są tysiące rozsianych po całym świecie.
Kogoś tknęło, żeby przekazać Hostię do laboratorium. Nie wiadomo, z jakiego powodu, ale coś tu nie pasowało. Kuria chciała zbadać dokładnie Hostię, na którą spadła krew księdza. Naukowcy nie wiedzieli dokładnie nic o okolicznościach zdarzenia. Po tygodniu przyszła odpowiedź. Zszokowała wszystkich z kurii i parafian, rozeszła się lotem błyskawicy po archidiecezji i wkrótce trafiła do wszystkich portali informacyjnych. "Po zbadaniu Hostii, kielicha mszalnego oraz jego zawartości stwierdza się zarówno na hostii, jak i w resztkach wina mszalnego obecność ludzkiej krwi. Zbadana krew jest grupy B+. Drugą grupą krwi, jaką wykryto podczas badania jest grupa AB+. Zachodzi zgodność grupy B+ z pobraną od zabitego kapłana próbką krwi. Nie można jednak naukowymi metodami, obecnie dostępnymi wyjaśnić pochodzenie oraz obecność grupy AB+". Po przeczytaniu opinii biegłych biskup sięgnął po służbowy telefon. "Z Watykanem proszę..." - rzucił rutynowo do słuchawki. Z drugiej strony odpowiedziała mu cisza. "Abonent jest poza zasięgiem" - brzmiał sztuczny głos z oddali...
***
/Borówiec, 13.04.24/
autor: rafał sulikowski