Jakaż ja byłam szczęśliwa. Ewka, moja przyjaciółka, która zgarnęła mi Karola sprzed nosa, postanowiła mi sie zwierzyć. A ja miałam ochotę ją ucałować.
- Wiesz - mówiła rozentuzjazmowana - poznałam fantastycznago faceta. No mówię ci: genialny!
- A co z Karolem? - spytałam zupełnie obojętnie, jakby od tego wcale nie zależało moje życie.
- Nno... - tu Ewka się zająknęła. - To zależy od niego teraz. A w ogóle, to się z nim wczoraj pokłóciłam i wygarnęłam mu wszystko, co do niego mam. Nie masz pojęcia, jakim on jest potwornym egoistą!!
Nie miałam pojęcia i wcale nie chciałam go nigdy mieć. Te oczy w których nigdy żaden grzech nie zagościł, to ciało o którym śnie już trzecią z kolei noc...!!!
I Ewka przesiedziała u mnie pół nocy opowiedając o cnotach nowopoznanego Marcina, o tym co on powiedział i jaki ma piękny usmiech. Seans zakończyła lakonicznym stwierdzeniem:
- Wiesz, chyba z Karolem się rozpadnie...
Pociągnęła nosem, zamachała mi okularami przeciwslonecznymi i poszła. A ja leżałam długo z butelkami Żywca na podłodze i myślałam, jak by tu jutro spotkać Karola.
Myślałam sobie: jak może taki anioł wyglądać? I z czego mpże mieć skrzydła? Z piór? A potem zobaczyłam go w korytarzu i wymyśliłam, ze wcale nie ma skrzydeł tylko brodę i chodzi w wyblakłym podkoszulku.
- Cześć. Chodźmy stąd. - Pogardliwie spojrzał na moje koleżanki, które stały i chichrały się z jakiegoś cholernego dowcipu.
Spojrzał na mnie, a ja rozpłynęłam sie w morzu czułości. Te kochane, niebieskie, podkrążone oczki... Ach...
Poszliśmy na przystań. Siedliśmy sobie pod drzewem. Boże, jaka ja byłam szczęśliwa!!
-Co mówiła? - No tak, pytał o Ewę. Niech nie robi przy tym takich oczy, no! Ona cię nie kocha, nie kocha nie kocha!!!!
- A nic. Żeście się pokłócili. Nie chciała powiedzieć: dlaczego.
Był bardzo przybity. A ja pod skórą śmiałam sie głośno. Tylko, że potem powiedział takie okrutne słowa...
- Wiesz, bardzo ją kocham. Zależy mi na niej. Nie wiem, nie wiem, co mam robić.
Ja też nie wiem! Nic nie rób! Niektóre rzeczy po prostu czasem muszą umrzeć, żeby nowe mogłu się narodzić. Nie rozumiesz tego?! Spójrz na mnie, na mnie, nie patrz wstecz!!!
- Ja też nie wiem. Nie umiem ci pomóc. Próbuj. I nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Akurat... A żeby cię tak pogięło z ta twoją naiwną miłością do Ewy. Co ona w sobie ma, czego ja nie mam??
Poczęstował mnie papierosem. Kiedy zapalał swojego, zauważyłam, ze ręka drży mu leciutko. Znowu czułość.
- Karol... - pytające spojrzenie - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Czułam się taka przygnębiona.Własną dobrocią. Jakimś pieprzonym romantyzmem. Dla którego straciłam go. Ewka go w końcu rzuciła. A on nie mógł sobie z tym poradzić. Tak bardzo ją kochał. Myślę sobie: a mogłam mu pomóc, uratować go. Nie zdążyłam. Ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałam, to:
'Wiesz, czasem ktoś zrobi coś głupiego wbrew sobie, choć z pełną tego świadomością. A potem puka do ciebie, bo szuka pomocy. Pamiętaj o mnie zawsze.'
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Teraz już wiem. Ale to go nie wróci.
Gadałam do tej pieprzonej myszy przez dobre dwie godziny. I tak mi się jakoś po tym lekko zrobiło na sercu. Ona wlepiała swoje rubinowe gały w jakiś punkt poza mną. Zadzwonił telefon.
- Magda, to ja. Jednek wróciłem.
FOKUS_ONA