Autoportret Samobujcy

elMuerte

Przyłożył skroń do lufy lugera. Wskazujący palec powoli jakby z ociąganiem powędrował na spust, a z kącików oczu zaczęły spływać łzy. Nabrzmiewały i kiedy już nie mogły się utrzymać w miejscu, staczały się pozostawiając mokre bruzdy na skórze jego twarzy. Cofną rękę od skroni i skierował broń w kierunku lustra, lecz w swoje odbicie również nie strzelił. Widząc jednak, że to nieuniknione, ponownie skierował ku sobie pistolet.

- Dlaczego tak trudno jest pociągnąć za spust? To przecież chwila i nie będzie już więcej nic. A jednak pomimo, że życie straciło sens i nic nie znaczy, to tak ciężko pozostawić je za sobą.

Zdecydował więc, szybkim ruchem podniósł lugera do głowy i pociągnął.

Huk wystrzału szarpnął nim i Y szybko otworzył oczy uświadamiając sobie, że wystrzał zabrzmiał tak wyraźnie tylko w jego wyobraźni. Odgłos wystrzału, który słyszał tak często na strzelnicy, wyrył się w jego pamięci do tego stopnia, że brzmiał jak prawdziwy.

- Jak to dobrze, że to tylko wyobraźnia – pomyślał i w tej samej chwili odkrył iż czuje zimny dotyk lufy pistoletu na skroni.

- A więc to prawda, tak musi się zabić, już dalej nie może tak żyć.

Zebrał się w sobie i tak jak to już uczynił w myślach pociągnął. Huku broni jego mózg, przez który przeszła kula już nie zarejestrował. Bezwładne ciało osunęło się na sofę, brocząc ją sączącą się z rany w głowie gorącą, jasnoczerwoną posoką.

Otworzył oczy i momentalnie je z powrotem zamknął . jedyne co zobaczył, to oślepiająca jasność. Po chwili usłyszał jakieś głosy dochodzące z niedalekiej odległości. Co tak naprawdę się stało? Gdzie jest? Powoli umysł zaczął przyspieszać i rozjaśniać się.

- Popełniłem samobójstwo, strzeliłem sobie w głowę. Zaraz? Jak to? To dlaczego jestem świadomy, przecież miało nic nie być? Czyżby więc naprawdę istniała nieśmiertelna dusza?

- Panie Y może otworzyć pan oczy, już zasłoniłam okna.

Otworzył oczy, rozejrzał się i zobaczył kobietę w białym uniformie. Na oko miała jakieś 30 lat i wyglądała całkiem ładnie. Obok niego znajdowała się jakaś aparatura, która przyjaźnie pomrugiwała lampkami..

- Oj panie Y niezły z pana ananas – głos kobiety wyrwał go z zamyślenia – strzelił pan sobie w głowę i wywalił niezłą dziurę. Ma pan dobrych sąsiadów, ktoś usłyszał strzał i zadzwonił po policję, no i chyba tym uratował pana. Leżał pan trzy tygodnie całkowicie nieprzytomny, a od dwóch dni budzi się pan na dwie, trzy minuty i majaczy coś o jakiejś kobiecie.

- No to pięknie, większego palanta już chyba nie ma, nawet zabić się nie potrafię.

- A teraz panie Y damy panu środek na wzmocnienie. – Kobieta podeszła do łóżka, powiesiła na stojaku butelkę z płynem i podłączyła wychodzący z niej przewód do igły, która tkwiła w żyle Y. Otworzyła zaworek i bez słowa wyszła.

Po chwili Y poczuł przenikliwy ból w ręku w którym tkwiła igła. Spojrzał na etykietę butelki i zamarł.

- No tak ja zawsze miałem szczęście. – Zamknął oczy i w wyśmienitym humorze raczył umrzeć. Ostatnią jego myślą, było wspomnienie napisu na etykiecie C2H5OH

elMuerte
elMuerte
Opowiadanie · 16 czerwca 2000
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    masaker
    Koszmarna beznadzieja. O stronie językowej nawet nie wspominam...

    · Zgłoś · 20 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    kajol
    pierwsza czesc bardzo fajna.potem bylo to mniej damatyczne.ale i tak lubie czytac takie rzeczy...

    · Zgłoś · 18 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    bakus
    odwal sie od tej strony!!!!!!!!!!!!!

    · Zgłoś · 17 lat