Kartka wyrwana z pamietnika...

Dominikt

"Kartka wyrwana z pamiętnika..."

Słońce bez pukania wpadło do mojego pokoju , cóż kolejny dzień...Wstałem jak zwykle niechętnie , tak tak , sen jest kilkugodzinną ulgą w cierpieniu nazywanym życiem...Ktoś pięknie to sformułował.Poszedlem do łazienki , zmyłem z powiek resztki snu i pasty cynkowej. Cholerny trądzik.Młodzieńczy , pomyślałem , przecież ja mam już 21 lat , rozumiem męczyć sie dwa , trzy lata ale nie pieć.Całe to pieprzenie i tak nic nie zmieni. Wracam do pokoju , siadam za komputerem , jeszcze tylko muzyka , dziś niech się sąsiedzi uczą respektu dla japońskiego trip-hopu , jak któryś ośmieli się przyjść to zrzucę ze schodów. Jak to jest że piłowanie , wiercenie , wbijanie gwoździ jest przyjmowane bez zastrzeżeń , a glośniejszy beat zaraz powoduje napad agresji...No nic , sprawdzę pocztę , tak , znów trzy nowe wiadomości...Czy ta "rozmowa cyborgów" ma jakiś sens...Jakby blask moinitora miał zastąpić ciepło drugiej osoby...Odpiszę tylko i kończę z tym.

Może wreszcie zjadłbym normalne śniadanie..Co , już druga godzina? Cholera jasna , normalni ludzie są w połowie wykonywanej pracy a ja wciąz siedzę w samych gaciach przed komputerem. Tak zdecydowanie trzeba z tym zrobić porządek , całe szczęście że już kończy mi się urlop.Zostawiam rozpoczęte listy na później , idę zrobić sobie coś do jedzenia. Tak "chleba powszedniego daj nam Panie"...Spadam z domu bo dostanę świra , całe szczęście lato wstrzymało ofensywę.O , znajomy..."Cześć Marcin , co słychać"..tekst tak oklepany że już ludziom nie chce się wymyślać śmiesznych odpowiedzi..."Wsio normalno' odpowiada , a jednak są jeszcze ludzie którym sie nie znudziło..."Spieszysz się gdzieś?"...."Nie , a co?"-odpowiedział znajomy nawet nie siląc się na zainteresowanie..."Wiesz , skoczymy do sklepu , kupimy jakieś browary , pogadamy"- zaproponowałem- " Tak i co? Znów szukasz wolnego słuchacza? Nie mam dziś ochoty na twoje pseudo filozoficzne wywyody!" - zgasił mnie !- "Spoko, Marcin , dziś bez filozofii , no daj sie namówić , ja stawiam"- urzyłem najstarszego chwytu- " No dobra . ale pamietaj , zacznij coś pieprzyć , a idę sobie."-postawił sprawę całkiem jasno- "Dobra , dobra , idziemy do sklepu"...Po drodze zaczepia nas jakiś typ , czerwona twarz , tak , zapaliła mu się kontrolka "TRZEBA ZATANKOWAĆ"..."Panowie , poratujcie , 20 groszy , wiecie jak jest , no poratujcie"..Już sięgałem do kieszeni , a co tam , żaden majątęk , niech się napije , już tylko tyle mu zostało. Przerwał mi krzyk Marcina : " Spierdalaj żłobie jeden , weź się do roboty , nam nikt forsy za darmo nie daje"..Pijak stał przez chwilę jak wryty ,jak już się ocknął uciekł jakby goniła go sfora dzikich psów Dingo."Człowieku czemu to zrobiłeś , co Ci gość pzreszkadza , mogłeś mu zwyczajnie odmówić"staram sie załagodzić sytuację. " Pieprzone nieroby , pełno tego śmiecia na ulicy , jeszcze wpuszają tych zasranych rumunów..." Marcin nie daje za wygraną. Ja daję , w tej dziedzinie nie mam szans z tak wytrawnych socjopatą .." Do tego Ci cholerni Cyganie , banda analfabetów ,widziałeś kiedyś jakiegoś w szkole albo w pracy , jasne że nie. Więc ja się pytam skąd oni mają pieniądze , co?"- Marcin rozkręcił sie na dobre. " Stary uspokój się , chodź wypijemy po piwie , przejdzie Ci ' uspokajam go.

" Wiem , wiem , poniosło mnie troche , ale jak sobie pomyśle o tych pierdolo..." musiałem mu przerwac bo nie skończyłby nigdy " Marcin , zamknij się już , ok." no wreszcie.Kupujemy dwa piwa , jak zwykle nie popieramy rodzimego browaru. W sprawach tak poważnych jak wybór piwa , lokalne sympatie idą na bok.

Siadamy na ławce.Pijemy w milczeniu.Marcin patrzy gdzieś w dal , jeśli mieszkając na betonowej pustyni można patrzyć się w dal.Staram się podąrzyć za jego wzrokiem.Nic nie widzę.Odwraca się w moją stronę.

"Widzę że jednak coś Ci po głowie chodzi, dobra gadaj , tylko sie streszczaj , za pół godziny mam obiad.

Matula przygotowała dziś pierogi." zachęca do rozmowy. Zaczynam : " Słuchaj , czy nie masz czasem takiego uczucia , że wszystko co nas otacza jest takie sztuczne , nieprawdziwe"trochę plącze mi się język.

"Mów konkretniej , nie wiem o co Ci chodzi ." myślałem że mnie zbije z tropu , chyba ma dziś dobry dzień ,

"No wiesz , wszystko , muzyka , filmy , książki , gry komputerowe ,zwyczajna masturbacja dla zmysłów" Widzę cyniczny uśmiech na jego twarzy, ciągne dalej. "To wszystko myśli , produkty , losy innych ludzi.." przerywa mi "Losy innych ludzi owszem , ale zawsze ręka Twoja , znajdź sobie dziewczynę stary , to Ci przejdzie , zobaczysz." No tak , uwaga na temat dobrego dnia była nie trafiona..."Wiesz co ,ja nie mam na myśli takiej masturbacji , z resztą dziewczyny to nie wszystko , to i tak zwykły dobór naturalny.." Kumpel zniecierpliwiony ziewa , potrząsa puszką , pusta , " Wyluzuj , trafisz jeszcze na taka za która będziesz latał jak pies , wierz mi. Dobra spadam , za chwile mam obiad , dzięki za browce , trzym się".."Nie ręki Ci nie podam , po całym tym pieprzeniu o masturbacji" poszedł...Stary numer , znów owocna rozmowa , idę do domu , zamknę się w swoim pokoju , tam przynajmniej jestem wolny...Rodzice wrócili już z pracy..."Co syneczku , nastawiać już ziemniaki?" pyta mama , " Jak chcesz , nie jestem głodny" odpowiadam automatycznie jak co dzień..."Jak to nie jesteś głodny , chleb nie ruszany , jadłeś śnidanie?" znów to samo , chyba zacznę nosić dyktafon z nagranymi odpowiedziami " Tak mamo jadłem..."... " A jeszce jedno synku , przestań wreszcie chodzić w tych butach , jest lato." zaczyna się... "Mamo ale mi w nich nie jest gorąco"po co ja się właściwie produkuję , to i tak walenie głową w mur..."Może nie jest gorąco , ale to nie wypada , co ludzie powiedzą , jak Cię widzą tak Cię piszą" Nawet nie odpowiadam , ide do swojej "celi". Gówno mnie obchodzi co o mnie myślą sąsiedzi , kto zwraca uwagę na to czy chodzę w martensach czy w sandałach...Odpalam komputer , kolejne wiadomości...Nawet nie czytam...Obiad ,tak , znów schabowy i ziemniaki...Ja wiem że wielu ludzi za kawałek mięsa sprzedałoby rodzinę , więc czemu ja właściwie narzekam...Odpiszę jednak na listy , zajmę się przynajmniej czymś przez kilka minut. Kolejna płyta , kolejna godzina , litera po literze , migający kursor , nigdy nie nasycony , tak , krzyczy "Pisz więcej , pisz , pisz , litery , słowa , całe zdania , dalej , dalej.."

Dzwudziesta druga , jescze godzinke na ircu i idę spać , jutro powrót do pracy , po dwóch tygodniach urlopu. Z godzinki na ircu zrobiły sie dwie , północ , znów rozmowy o niczym , zaczynam nie trafiać w klawisze , ide spać...Na ścianie w moim pokoju cienie drzew odgrywaja jakieś przedstwawienie , zupełnie jak w orientalnym teatrze...Jeszcze tylko podsumowanie dnia , dokladnie , nic nowego , zasypiam , może tym razem coś mi się przyśni...

Dominikt
Dominikt
Opowiadanie · 27 czerwca 2000
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    masaker
    Kiedy autor opanuje już interpunkcję i ortografię, to niech zostawi tzw. twórczość innym, np. tym, którzy mają: a. talent; b. coś do powiedzenia.

    · Zgłoś · 20 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    masaker
    Kiedy autor opanuje już interpunkcję i ortografię, to niech zostawi tzw. twórczość innym, np. tym, którzy mają: a. talent; b. coś do powiedzenia.

    · Zgłoś · 20 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    fgfgfgff
    hggggggggggggggggggggggggggggggggggggggg...

    · Zgłoś · 18 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    mn,n,nm,
    nono fajny fajne ghjgkkkkkkkkkkkkk yfjffffffffffffffff yjh yuh yu yu

    · Zgłoś · 17 lat