****

fantazja

Mama kończyła właśnie przeglądać piątkową gazetę, dokładniej część dotyczącą imprez w naszym mieście. Zawsze to robiła, choć nigdy nie korzystała z tych informacji. Nieraz mi mówiła, że nie lubi wychodzić. Najprzyjemniej spędza czas wolny w domu. Byłam chyba za młoda, żeby ją zrozumieć.

-Gdzieś dzisiaj wychodzisz?- Głos przepłynął z kuchni do łazienki, bo tu właśnie kończyłam makijaż.

-Nie, maluje się do snu.- Nie znosiłam jej głupich pytań, były dla mnie kompletnie nieracjonalne.

-Czy ty zawsze musisz być dla mnie taka niedobra? Nie można się o nic spytać.

Musiała tu przyjść. Zawsze przychodziła, kiedy się szykowałam. To chyba był jakiś typowy rytuał rodziców. Oglądają swoje dzieci przede wszystkim, gdy ładnie wyglądają. Za każdym razem mam wrażenie, że właśnie idę do Komunii Świętej, mam białą sukienkę, śliczne rękawiczki i wianuszek. Tylko, że tym razem prezentuje wersje noir. Przez te odwiedziny tracę ochotę na wyjście gdziekolwiek.

-Oj, mamo, no, ale przecież widzisz, że wychodzę- starałam się urwać potencjalną dyskusję, która...nie miałaby sensu.

- Gdzie idziesz?- Lepiej? Nie, to pytanie było znowu idiotyczne, biorąc pod uwagę moją tendencyjną odpowiedź. Co z tego, ze powiem jej, że idę do pubu, jeśli mogą mnie zabić choćby w mojej bramie?

- Do Fuzonu, ale pewnie przejdę się jeszcze po paru innych knajpach.- Nie okłamywałam jej.

- A z kim? –Lepiej, to mogłam zrozumieć. To pytanie też mogłabym zadać mojej córce.

- Z Michałem, a potem mamy się jeszcze spotkać z Ulką i paroma innymi jednostkami.

Te dodatkowe osoby, to było moje ubezpieczanie się...tylko do końca nie wiem, przed czym. Chyba chciałam jej dać do zrozumienia, że będę bezpieczniejsza.

-Aaaaa....-Wrzasnęłam i rzuciłam się na ziemię.

-Co się stało?

-Puder spadł mi z pralki, ale na szczęście prawie się nie pokruszył.

-Zawsze ci mówię, zebyś nie kładła niczego na pralce, bo łatwo zahaczyć i spadnie.

-Oj mamo, przestań...-Wyszłam z łazienki. Wrzuciłam resztkę kosmetyków do torebki i zaczęłam zakładać kurtkę.

- I o której wrócisz?- O nie, tego już było za wiele. Nigdy nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Zresztą ona i tak spała.

- Nie wiem. Wrócę, jak wrócę.. ale zamknij drzwi na ten zamek na dole.

Trzasnęłam drzwiami i zaczęłam zbiegać po schodach.

-Aaaaaaaa....- Na pierwszym piętrze uderzyłam kolanem w barierkę, przez co wydałam ten paraliżujący okrzyk. Jak się później okazało, nie było to nic poważnego, ale widocznie uderzenie przypadło na nerw. Krzyk ten chyba nie brzmiał zbyt poważnie, żaden z mieszkańców mojego bloku nie wyszedł na klatkę. Z pewnością nie był on bardziej realny niż te w telewizji.

Do centrum dojechałam z piętnastominutowym opóźnieniem. To mi się rzadko zdarzało. Winny był przejazd kolejowy, zamknięty o 10min za wcześnie. W pewnym stopniu lubiłam te ‘przygody z pociągiem’. Wsłuchiwałam się wówczas w specyficzne autobusowe rozmowy. Wyczuwałam też pewien rodzaj napięcia w powietrzu. Taki nieplanowany postój denerwował ludzi, bo wycinał im chwile, przeznaczoną zapewne na coś zupełnie innego.

Michał nawet się nie gniewał o to spóźnienie, przez ten czas miał okazję posłuchać zespołu, który występował tuż tuż. Grali naprawdę dobrze, więc razem posłuchaliśmy ich przez kolejne 10 min, a potem ruszyliśmy w stronę Hali Targowej. Tam mieliśmy wsiąść w tramwaj, by jechać dalej. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy słupie ogłoszeniowym. Ktoś wskazał na prawidłowy wygląd ochroniarza, ręcznie nabazgrolił butelkę i fajkę.

Zdawało się, ze cały tramwaj jedzie na tą samą imprezę. Zapach wszelakich wód obmacywały się boleśnie dla mego węchu. Niektóre z nich udało mi się rozpoznać z innych autobusów i ulic. Co sprawia, ze większość ludzi lubi dany zapach? Że jest on popularny?

-Kupiłem sobie wczoraj dwie książki.- Michał należał do niewielkiego grona moich znajomych, którzy nie żałowali pieniędzy na książki.

- Za ile?- Nie, tak oczywiście nie spytałam. To by było nie na miejscu...choć może i byłam ciekawa.

- O czym?-Spytałam grzecznie.

- -To książki o jodze. Bardzo mnie to ostatnio interesuje.

Pomyślała, że to modnie z jego strony. Ale wcale tego nie popierałam.

-Joga wydaje mi się tak samo nienaturalna w naszych warunkach, jak nienaturalne jest napychanie Chińczyka pierogami ruskimi.

-Proszę? –Michał spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Ruskie...nie rozsądne było posuwać myśl tak daleko. Na szczęście nie musiałam mu prawie niczego tłumaczyć...

-Jesteśmy na miejscu-, bo musieliśmy wysiąść z tramwaju. Zdążyłam tylko dodać, że należałoby chyba wybrać Calanetix, bo został już jakiś czas temu spolszczony. A co do pierogów, to towarzyszyły mi przez dalszą cześć wieczora.

Z tego Michałowego ‘na miejscu’ trzeba było jeszcze przejść kilometr osiedlowymi uliczkami, by dojść do ostatecznego ‘na miejscu’. Weszliśmy do środka zbombardowani przez muzykę, ostry dym papierosów i czegoś jeszcze. Przyznam, że od razu sięgnęliśmy po alkohol. I jak tylko wypiliśmy, pojawiły się w mojej głowie, te przeklęte pierogi. Pierogi odbijały się wewnątrz mojej głowy i wpadały jak widoczne przecinki w moje zdania. Niepokoiło mnie to, ale nie mogłam z tym nic zrobić.

-Jestem pijana-stwierdziłam głośno.

-Masz słabą głowę- Michała konkluzja nic nie wniosła w moje życie, ale miło, że zauważył.

-To chyba dobrze...pierogi.- Wymamruczałam.

-Co?

-Mogli by częściej robić takie imprezy.- Posunęłam się do niewyszukanego fortelu.

-W sumie, to z jednej strony to jest właśnie....- Mówił do mnie, wiedziałam to tylko z obserwacji jego warg. W górę, w dół, trochę zębów, hop jedynki, dwójki, trójki i fragment języka. Niesamowite, jak to wszystko współpracuje. Moje ucho było zatkane jednym wielkim dźwiękiem i nie mogły do niego dojść żadne słowa Michała.

- Gdzie teraz?- Obudziłam się w taksówce. Raczej zaskoczona pytaniem, zrobiłam głupia minę.

- Teraz w prawo?- Rozejrzałam się najdokładniej jak mogłam.

- Tak tutaj na skrzyżowaniu w prawo, dziękuje.

Skąd ja się tu wzięłam? Skąd ten pomysł na taksówkę? Siedziałam odurzona ciepłym lawendowym powietrzem, typowo taksówkowym, i starałam się zorientować we wszystkich płaszczyznach mego ‘jestem’. Udało mi się tylko zrozumieć, że trzymam w ręku czarną książkę.

-Tutaj?

-Tak, tak..proszę się zatrzymać. Ile to będzie?-Spytałam bojąc się odpowiedzi.

-Ten pan już za panią zapłacił.

-Ten pan?

-No tak, ten pan, co panią wsadził do taksówki.

-Ach..tak, faktycznie. No cóż, dziękuję bardzo

Co się ze mną działo? Jaki pan? Nie chciałam więcej wypytywać taksówkarza, to byłoby, co najmniej dziwne.

Taksówka odjechała a ja zostałam razem z książką. Rozejrzałam się dookoła. Nie było żadnych podejrzanych typów, tylko ten księżyc zawsze patrzący na mnie z góry.

Weszłam do bramy i wcisnęłam przycisk windy. Kiedy zjechała, wsiadłam i wcisnęłam numer 3.

-Nie dobrze- powiedziałam do swojego odbicia w lustrze. Windy na moim osiedlu miały swe wady i zalety, zależnie od pory dnia. Rano na przykład, ich wielką zaletą było właśnie to lustro, pozwalało mi ona dokończyć makijaż. W nocy pełniło rolę nowoczesnego indywidualnego konfesjonału...i nie przypadło mi ono do gustu.

Stanęłam przed drzwiami powtarzając sobie w głowie: ja, klucz, książka? Co nie miało większego sensu...teraz się mogę tego wstydzić.

Klucz szybko okazał się zbędny. Mama zamknęła na inny zamek i musiałam dzwonić, aby dostać się do środka. Wstała dość szybko i chwała jej choćby za to.

Pierwszy krok zakończył się wielkim uderzeniem. Nie upadłam...ale mama potraktowała mnie światłem. Żarówka halogenowa była bezlitosna.

-Oj..wyłącz to światło.

-Przecież nic nie widzisz- odezwała się jej troska.

-Wszystko widzę- i trzasnęłam w wyłącznik.

-Jesteś pijana? -To pytanie mnie rozwaliło. Nawet w tym stanie potrafiłam uznać je za bezsensowne. Przecież po to, tak naprawdę włączyła światło, by darować mi te pytanie..a tu bach. Nie okłamuję mojej mamy z założenia, no ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Całkowita szczerość była wykluczona, powiedzieć’ tak mamo, twoja córka jest zalana. Nie pamięta, co dziś robiła, skąd się tu wzięła i co to za książka.’ Właśnie książka, chciałam jak najszybciej sprawdzić jej zawartość.

-Tak mamo- cholera, jakim cudem mi się to wymknęło? Nie ważne, trzeba było jak najszybciej uderzyć w drugą stronę.

-Mamo idź spać, ja idę spać. Dobranoc.

Schowałam się w pokoju, przebrałam, potem jeszcze szybko zmyłam z siebie wszystko w łazience. Po powrocie usiadłam na łóżku i sięgnęłam po książkę. Pachniała jakoś znajome. Otworzyłam ja: ”Dziennik Tomka S. CZ. II”. Bez wahania przerzuciłam na kolejną stronę i zaczęłam czytać:

<< Piątek nr 56. Wychodzę, na początku spotykam się z Michałem, szybko się upijamy i szybko rozstajemy na przeciętnej imprezie. Idę do Fuzonu. Siadam przy barze i zamawiam piwo. Po chwili przychodzą dziewczyny i przenosimy się do stolika. Kaśka opowiada o swej współlokatorce, podobno chodzi po mieszkaniu nago. Nie pozostawiam tego bez komentarza. Na środku zaczynają tańczyć. Razem z dziewczynami dołączamy do grupy swobodnie falujących ciałem. Czujemy się fantastycznie. Przyszedł on. Zamawia piwo i staje przy szybie, patrzy na mnie. Rzucam przelotne spojrzenia, ale większość uwagi poświęcam dziewczynom. Zdaje się być zazdrosny. Przez kolejną godzinę cyrkulujemy miedzy parkietem, stolikiem, barem i WC. Kiedy przechodzę, ocieram się o niego. Za drugim razem chwyta mnie za rękę i pyta, czy nie napiję się z nim czegoś. Przyjmuję zaproszenie. Rozmowa nie trwa długo, udajemy się na zewnątrz pod pretekstem zapalenia papierosa. Zdejmuję mu jego ciemne okulary z głowy i przymierzam. Gdy mu je oddaję moja ręka zatrzymuje się na jego szyi. Zbliżamy się do siebie. Mówię mu, by poszedł po kurtki i żebyśmy stąd poszli do niego. Wykonuje polecenia. Mieszka bardzo blisko. Wypijamy kieliszek wina i zdzieram z niego ubranie. Doskonale to rozegrałem. Będąc po wszystkim,dzwonię po taksówkę.

-Kozanów. Ile to mniej więcej będzie? –Chce zapłacić za mnie z góry. >>

Odstawiłam książkę na stolik i zasnęłam w przekonaniu, że już wszystko rozumiem i chyba będę musiała się jakoś z sobą pogodzić.

Obudził mnie telefon.

-Cześć. I jak tam wczoraj było?

-Cześć Ulka, wiesz, nie wiem....nic nie pamiętam.- Spojrzałam na stolik. Książki już nie było.

fantazja
fantazja
Opowiadanie · 20 stycznia 2004
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    sader
    Prawie wszystko ,co uważam za marne czytam dwa razy. Po to, by się nie ośmieszyć i nie palnąć głupstwa. Lecz niestety po prawie każdym drugim czytaniu dochodzę do wniosku, że miałem rację już za pierwszym razem. Tak samo jest i w tym przypadku. Tekst po pierwsze jest prymitywnie płytki. Po drugie niespójny narracyjnie. Po trzeci to co miało być puentą, niestety nią nie jest.

    1. O czym jest tekst? Czy należy go traktować jako infantylne zwierzenie, lekko abstrakcyjną etiudkę czy... No właśnie nie wiadomo jak traktować ten tekst, bo raczej nie jest żadną z dwóch pierwszych opcji tylko... no... próbą literacką? Chyba tylko w tych kategoriach można go traktować. I nawet jako próba literacka (czy też bardziej próba napisania czegoś) jest mocno przeciętny. Dlaczego?

    2. Narracyjne bagno. Z bliżej nieokreślonej przyczyny ostatnimi czasy ludzie piszą nienajgorsze wstępy, a reszta jest jakby doklejona. Pierwszy akapit jest OK. nic więcej nic mniej. Mógłby być początkiem czegokolwiek. Tempo jest dobre, niezaszybkie. Pojawia się Matka i córka, a więc pewnie do czynienia będziemy mieli z typowym binarnym konfliktem. Tak by wskazywała literacka logika. Ale dalej tej logiki już brak. W następnym akapicie narracja staje się zbyt szybka, za bardzo wplata się w dialogi, tym samym tracąc wcześniej założoną regułę rozwijania myśli narratora/bohatera. Nie można tego tłumaczyć rauszem bohaterki, bo musiałaby ona wyjść z domu już pijana. W nastepnym twistcie narracji pojawia si pamietnik. Proponuje ponowną lekturę tego 'pamiętnika' i zastanowienie się nad tym, kto mógłby coś takiego w pamiętniku pisać.

    3. Puenta. Puenta? Jak puenta?!

    Kimkolwiek byś nie był i ile byś nie miał lat Autorze, pisz dalej. Pisanie jest dobre. Ale, postaraj się przemyśleć swoje teksty, bo coś jeśli nie masz w sobie geniuszu, to bez ciężkiej pracy nie dasz rady stworzyć czegokolwiek wartego uwagi. Narracja jest dowyciągnięcia, nie staraj się skracać tekstu, raczej go wydłużać, tym samym będziesz budować ciekawszą i głębszą opowieść. I przemyśl to co piszesz kilka razy przed wysłaniem gdziekolwiek. To, że Ty masz jakąś mysł nie równa się z tym, że dla odbiorcy bedzie jasna. Dla mnie ten tekst, w tej wersji nie zawiera żadnej treści. Żadnej. Jest tlo wycinek 'rzeczywistości', trochę chaotyczny, lecz nie mający znaczenia. Tutaj, oczywiście, musze zaznaczyć, że zdarzają się dobre teksty bez żadnego przesłania, lecz trzeba być o wiele zdolniejszym piórem by takie teksty pisać.


    · Zgłoś · 20 lat
  • sader
    W sumie to czuje sie teraz glupio. Zniszczylem Twoj, Autorze, i nikt nawet nie podjal najmniejszej proby obrony. Moze, co nie jest przeciez wykluczone, nikt inny go nie czytal, bo ludzie sa ostatnio diablo leniwi. Jesli chcesz sie odniesc do mojej recenzji to pisz na: sader01@wp.pl

    · Zgłoś · 20 lat
  • navette87
    ja tam się nie znam-ale fajnie się czytało;))

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    MusicIsMyExtasy
    tak, wstęp był naprawdę ciekawy;) muszę powiedzieć, że mnie zainteresował i myslę, że jakby dlasza część była jaśniejsza i przewodziła na myśl jakieś konkretne przesłanie to byłoby naprawde dobrze;) od czegoś przeciez trzeba zacząc, a to juz dobry początek, bardzo trafne porównania,łatwo jest zidentyfikować się z bohaterem; od momentu pamiętnika zaczyna się niemały zamęt, naprawdę nic a nic z tego nie zrozumiałam, nawet nie jestem pewna, czy ten narrator w 1 os był kobietą czy mężczyzną;P a moja opinia to jest opinią osoby zielonej pod tym względem, ale taka chyba też się liczy xD pozdrawiam! nie przestawaj pisać!!

    · Zgłoś · 17 lat