Pewnego dnia coś się we mnie złamało. Miałam wrażenie, że straciłam
swoje człowieczeństwo. W końcu co to za człowiek, który właściwie w ogóle nie odzywa się do innych? Kiedy uświadomiłam sobie, że nie należę do ludzkiego gatunku, zaczęły się ze mną dziać dziwne rzeczy.
Jak dawniej obserwowałam ludzi, jednak nie mogłam się pozbyć wrażenia, że kiedy na nich patrzę, zatrzymuje ich w czasie. Jakbym obdzierała ich z życia .W kilka dni po tym, jak przestałam być jedną z was, ludzi, zaczęłam śnić. Wierzcie lub nie, ale nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało. Teraz śniłam na potęgę. Co za rozkosz.
Początkowo moje sny były niekończącym się korowodem niesamowitych tworów mojej wyobraźni. Najwidoczniej trzymana tyle lat na uwięzi nie mogła wprost nasycić się wolnością. Niekiedy łapałam się na myśleniu o tym, żeby ograniczyć swoje czynności życiowe do minimum, tzn. zdobycia odpowiedniej do przeżycia ilości jedzenia i picia, by móc zastygnąć w oczekiwaniu na sen. Czasami nawet próbowałam zmusić się do niego, jednak moje wysiłki przeważnie spełzały na niczym. Nawet jeśli jakimś trafem udało mi się prześcignąć noc i zasnąć, kiedy sobie tego życzyłam, sny okazywały się irytująco bezsensowne. Jakby wyobraźnia chciała mi dać nauczkę, że nie wolno jej do niczego zmuszać, bo poczęstuje mnie kopniakiem w postaci koszmaru.
Jednak po pewnym czasie w moje nocne harce wkradła się rutyna. Wszystko przebiegało według zaskakującego prostego schematu. Jedyne pojawiające się zmiany dotyczyły bohaterów, reszta była identyczna. Człowiek idzie ulicą, skręca w pierwszą bramę i znika. Co za nuda po poprzednich popisach wyobraźni! Mimo to, stwierdziłam, że tak szybko się nie poddam. Skupiłam się na rozpracowywaniu tego, co z moimi bohaterami dzieje się po wejściu do bramy. Jak się okazało nie było to takie łatwe, wymagało ode mnie poruszenia nieomalże skamieniałych pokładów cierpliwości i wytrwałości. Próbowałam różnych sposobów. Przed snem intensywnie myślałam o tym, że chciałabym odkryć, co ukrywa się w bramie, poddałam się nawet hipnozie! Jak mnie zapewniano był to jeden z najlepszych specjalistów w okolicy. Seanse odbywały się coraz częściej, co spowodowało, iż pan hipnotyzer zaczął traktować mnie raczej jak dobrą znajomą, a nie klientkę. Oczywiście, nie udzielił mi żadnej zadawalającej odpowiedzi. Nawet nie zorientował się, że ja już nie jestem człowiekiem. Kolejna osoba, która mnie rozczarowała. Ponieważ nie widać było efektów, zrezygnowałam z jego usług. Dokładnie tydzień później mój pan hipnotyzer przyśnił mi się i wlazł w tę cholerną bramę! Rano obudził mnie telefon od jego asystentki. Rozdygotanym ze zdenerwowania głosem, nieomalże szlochając wychlipała do słuchawki, że jej mistrz, tzn. ten patałach hipnotyzer, zniknął bez śladu. Wtedy mnie olśniło. Zostawiłam asystentkę sam na sam z jej rozpaczą i zaczęłam analizować sytuację. Miałam rozwiązanie mojego dylematu! Każda osoba, która zaczynała mnie irytować, nudzić, czy wobec której rodziły się we mnie jakieś silniejsze uczucia pojawiała się na tak dobrze mi znanej ulicy, jak gdyby nigdy nic wchodziła w pierwszą bramę i rozpływała się w jej ciemnościach. Kiedy sobie to uświadomiłam dotarło do mnie z siłą gromu, że wszystkie te osoby ginęły w realnym świecie. Nikt już ich nigdy nie widział, jakby w ogóle nie istniały.
Wyobraźcie sobie: tracę swoje człowieczeństwo, w związku z tym uczucia, ale zyskuje boskie nieomalże zdolności, a kiedy ktoś próbuje na nowo stworzyć we mnie człowieka, ja, czy też moja podświadomość broni się w sposób genialny, uśmiercając tę osobę. Chociaż, gdybym ich naprawdę mordowała, to zostawałyby przynajmniej jakieś ciała, a tu nic!
Radość, która opanowała mnie po tym odkryciu była niewyobrażalna. Satysfakcja nie do opanowania. Mogłam bez żadnych podejrzeń pozbyć się nie odpowiadającego mi człowieka w ciągu jednej nocy! Byłam tak podekscytowana, że długo nie mogłam zasnąć.
Kiedy wreszcie mi się udało nie potrafiłam zrozumieć, co się dzieje. Owszem, schemat ten sam, ale tym razem to ja byłam główną postacią, to ja szłam ulicą i to ja miałam za chwilę skręcić w mroczną bramę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że po rozwiązaniu zagadki emocje prawie rozsadziły mnie na atomy. Ponownie stałam się człowiekiem, istotą targaną uczuciami i z przerażeniem zauważyłam, że właśnie skręciłam, by wejść w bramę...