Dzień ospale trwał. Było to o tyle irytujące, że swym trwaniem udaremniał nadejście nocy. A noc przecież nadejść chciała. Nie szkodzi. Zawsze jeszcze jest alkohol. On nadużywał alkoholu w sposób dość prymitywny. On zawsze czekał i słuchał Pink Floydów. Kto jeszcze słucha tu Pink Floydów ?
- Ja. Ja słucham...
- Ja też, czasami.
- Ja nawet nie wiem kto to.
- A o czym ta historia ?
- O człowieku, który wypowiadał się tylko dźwiękami gitary, nadużywał alkoholu i słuchał Pink Floydów.
- OK
O dziewiętnastej przychodziła kobieta. Posprzątać - jak myślał. Nie był już wtedy przytomny, nie był już wtedy wyrażalny. Za to był autentyczny. Leżąc z gitarą na środku brązowego dywanu patrzył na pochyloną nad nim kobietę i wydobywał jeszcze dwa bardzo wysokie dźwięki ze struny e po czym zapadał w komę.
- W co zapadał ?
- W Ummagummę ?
- OK
Kobieta owa nie była kobietą lecz dziewczyną. Nie przychodziła bynajmniej z miłości do nędznego pijaka czy choćby z miłosierdzia. Facet który leżał na dywanie nie nadużywał alkoholu. Nazywał się Aleksander i nie znał tego gościa od gitary i Pink Floydów. Aleksander wył. Dziewczyna na daremno starała się ukoić ból istnienia. Sucho brzęczała gitara - skamlenie o pomoc.
- Czy to druga już historia dzisiaj ?
- Nie, to pierwsza historia, drugą była poprzednia, to kwestia wyrazu retrospektywność, widzisz ja go używam, ty jeden nie, ty jeden używasz wyrazu retrospekcja hultaju.
- Dziewczyna umarła - krzyknął.
Rzeczywiście dziewczyna leżała już na tym samym brązowym dywanie.
Rozum to jajko. Z jajka wykluwa się myśl. Myśl dołącza do gromady na brązowym dywanie i rozpoczyna wypowiedź na temat „Co się stało z brązowym dywanem sto lat po autopsji narratora tejże historii?"
- Winna ?
- Winna !
- Winna.
- Niewinna...
- Winna. Skazana na śmierć.
Po tych słowach dwóch strażników ujęło myśl jak więźnia i wyprowadziło z sali. Dyskusja potoczyła się wielotorowo.
- Kocham swoją gitarę - mamrotał on z gitarą do kobiety, która sprzątała.
- pi pi pi - tak brzmiała ta kwestia w rzeczywistości.
- A co to kurwa ma znaczyć ?
- Przepraszam. Tak jakoś mi się....
- Lubi pan inteligentne rozmowy ?
- Ja ? Bynajmniej...
- A słucha pan Pink Floydów ?
- Właśnie, Pink Floyd... widział pan The Wall ?
- No widziałem i co ?
- No kurwa, zajebiste nie ?
- OK
Czy gdyby siedziało tu pięcioro ludzi o różnych głosach w dyskusji udało by się wyjąć spod nich ten brązowy dywan ?
- Protestuję. To faszystowski wiec.
- Dobrze, że są jeszcze na świecie prawdziwi anarchiści....
- Do nich się zaliczasz ?
- Tak.
- A może ktoś jeszcze ?
- Ja nie, ja jestem dresem.
- Tak, czy takim prawdziwym stereotypowym ?
- Tak właśnie....
- Dziękuje i pozdrawiam.
Alkohol smakował znajomo. Spojrzał na gitarę i spróbował coś zagrać, jednak nie udało się. Trudno powiedzieć jak duży wpływ na dyskusję miał alkohol, niemniej nie wytrzymał i zapytał.
- A o co chodzi ?
- To my się znamy...
- Ach tak ?
- To mam amnezję
- Skąd się znamy wobec tego ?
To się ma podobać ? Nie, no nie sądzę. Po co się zdradzać, potem to ocenią, odbiorą wszystkie gwiazdki. Artysta zadał sobie pytanie, a zwykły dyletant bez odpowiedzi pozostał i oddał pracę do oceny. Zero dygresji, alegorii, nic. Pusta proza.
- Z jakiego cyklu ?
- Tego o ćpunach. Z resztą ten facet na motorze je łączy.
- No faktycznie. Ten sam.
- Ale nie rozumiesz kontekstu.
- No też trochę.