Anioł usiadł naprzeciwko mnie i powoli zaciągnął się papierosem.
-Mów dlaczego to zrobiłeś?
-To banalna historia, wstydzę się.
-Zepsułeś pięć stron dobrego scenariuszu, bedę musiał tłumaczyć sie przed Bogiem...Opowiadaj, do jasnej cholery!-Gruby anioł poczerwieniał na twarzy, aż w pokoiku zrobiło się gorąco.
-No dobra, tylko się nie śmiej.
Jestem Janek, nigdy nie podobało mi się to imię. Nie podobali mi się też moi rodzice. Raz w tygodniu chodziliśmy do kościoła i wted zawsze były na obiad schabowe. Matka ciągle patrzyła w telewizor, a ojciec nigdy nic nie mówił.
Znajomi często pili piwo, a ja ciągle byłem sam. Wszystkie dziewczyny wydawały mi się dzikie, brudne i nieprzyzwoicie zwierzęce. Jak drapieżne tygrysice, które wylegując sie na słońcu, czekają tylko, by rozszarpać jakiegoś mężczyznę.
I wtedy pojawiła się ona. Nosiła czerwone sandały, które odbijały się głuchym echem od brukowanej ulicy. Była energiczna, kanciasta i wcale się nie czaiła. Pomyślałem wtedy, że mam przed sobą człowieka z krwi i kości, bez żadnego kociego polotu. Pomyślałem też, że chcę tego człowieka posiąść.
Dała mi radość z zachmurzonego nieba i to dziwne uczucie dopełnienia całości, kidy leżeliśmy razem w łóżku. Zacząłem być odważny i polubiłem spagetti. Ona mówiła mi, że jestem jej i że zawsze będziemy razem.
Zaraz potem spotkała tego faceta z drogim samochodem i biletami na każdą sztukę w teatrze, jaką tylko mogła sobie wymarzyć. Wsiadła do jego samochodu i nigdy nie wróciła, a przecież czekałem.
Jak w każdym filmie, książce i nawet przedstawieniu-oszalałem z rozpaczy. Zacząłem nagle się wszystkich bać, bałem się, że i oni odejdą. Schowałem się i zostałem całkiem sam. Człowiek nie może żyć sam. Dlatego poszedłem do apteki i kupiłem trzy opakowania tych drogich tabletek na sen. Chciałem, żeby było spektakularnie i żeby kobiety nad moim grobem z podziwem szaptały-to ten, co zabił się z miłości.
Z tymi tabletkami pobiegłem do kościoła. Matka Boska zerkała na mnie z olejnego obrazu, a Jezus Chrystus kiwał tylko potakująco głową. Naprawdę nie mogłem postąpić inaczej.
Anioł przeciągnął się ospale i zrobił zarozumiałą minę-rzeczywiście głupia historia-powiedział. A teraz spieszmy się, zanim Bóg się dowie. Wlepimy cię w inny rozdział, inną akcję i damy inną twarz. Zobaczymy, jak wszystko się potoczy, jeśli zawalisz, to po prostu cię wymarzemy.
Tym właśnie jesteśmy-postaciami w teatrzyku Boga. Namalował nam rączki, nóżki i sztuczne uśmiechy. Teraz staraj się i nie podskakuj, bo jak się Bóg zdenerwuje, to wszystkich wymarze. A gdzie znajdziesz drugi taki teatr?
Podkładka filozoficzna niezbyt mocna, ani odkrywcza.
Ale sposób pisania i pomysł mi się podoba. :)
zapomnieliscie ze nie liczy sie technika?
zachowujecie sie jak biedactwa z polonistyki ktore podczs lekturki najpiekniejszego z najwspanialszych wierszy rozklada go na czynniki pierwsze....
liczy sie przeslanie i 'to co sie czuje' czytajac (nawet jesli autor mial co innego na mysli :P)...
tworczosc to nie proces... to natchnienie... obcowanie z wszechswiatem... (heh - troche new age'owskie)
przepraszam Cie elffi za komentarz nie na temat ale jak tak na nas patrze to mi sie slabo robi, zyc sie nie chce z powodu bledu ortograficznego, kiepskiej odmiany (a mi z tym dobrze - ps.:jestem dyslektykiem:P)
na koniec zycze Ci abys nie przejmowala sie innymi (dla kogo tworzysh?) i:
"aby byl przy Tobie ktos kogo nie zniecheci droga abys plecak swoich win stroma sciezka umial(a) niesc".
Chciałabym napisać, że "tworzę" dla siebie, ale ja lubię jak mnie ktoś czyta. Nieważne jak to ocenia, ale sama świadomość, że komuś się chciało dokończyć...fajnie jest to wiedzieć, no fajnie.
1. Styl. A właściwie brak stylu. Zdania robią wrażenie niemal żywcem przepisanych z innych, niekoniecznie lepszych, utworów. Razi infantylizm i powierzchowność.
2. Tzw. sens. Banał przemielony z komunałem, który mógłby być odkrywczy jedynie dla dziadka pitekantropa.
3. Błędy ortograficzne i fleksyjne. Dyskwalifikują już na starcie. Wbrew temu, co twierdzą różnej maści grafomani, doskonała znajomość języka, w którym się pisze, jest warunkiem sine qua non twórczości literackiej. Język to narzędzie, a ktoś, kto nie opanował zasad posługiwania się nim, nigdy nie zostanie nawet przeciętnym rzemieślnikiem, o mistrzu nawet nie wspominając.