Pluton

yah

"Przeżyliśmy Rolanda, by świadczyć śmierć Karola,

Pozostałościom mocarstw nie oczekiwać łaski.

Razem z Ludwikiem Świętym widząc się w aureolach

Wyrzygiwaliśmy krew w jerozolimskie piaski"

Pierwszy strzał.

- Jak to, kurwa, zablokowane? Czy Ty wiesz, gnoju, kim ja jestem?

- Wiem, prosze pana, ja naprawdę nie mam na to wpływu. System pokazuje, że konta są zablokwane i nie wolno mi...

- Czy jest tutaj ktoś kompetentny komu coś wolno?

- Jeśli pan sobie życzy poprosze kierownika

- Życzę sobie, kurwa.

- Proszę zaczekać, kierownik zaraz podejdzie.

...

- Witam pana. Najmocniej przepraszam za zaistniałą sytuację ale konta zostały zablokowane centralnie. Nie jesteśmy w stanie w tej sytuacji nic poradzić.

- Pierdolę was. Nie będę marnował czasu z kretynami.

Drugi strzał.

- 200 tyś zł. Za tyle sprzedali ten dom. Wyobrażasz sobie?

Wyobrażałem sobie. W końcu cała operacja miała na celu zbicie ceny do absurdalnie małych rozmiarów. Po to były te wszystkie kosztowne sztuczki. Przekupienie pracowanika banku żeby zablokował konta pod pretekstem podejrzenia oszustwa podatkowego, wykupienie wszystkich długów i groźba sprzedaży ich ludziom dla których życie ludzkie jest wartością ściśle przeliczalną na gotówkę, no i moja ulubiona: zdalnie sterowany malutki ładunek wybuchowy podłożony pod zbiorniczek z płynem hamulcowym. Aż miło było na nich wszystkich patrzeć gdy podchodzili kolejno i rzucali garściami ziemię na trumnę.

Trzeci strzał.

Uciekałem. Teraz wydaje mi się, że może nawet mnie nie gonił. Jednak uciekałem. Co sił w nogach. Raniąc kostki o ostre kamienie, których było tutaj sporo. Mogłem chociaż ubrać buty. Co mi strzeliło do głowy, żeby w ogole je zdejmować? Uciekałem. Gdy dotarłem do strumienia nie było już we mnie sił. Opadłem na kolana i bezwładnie runąłem na ziemię. Zamknąłem oczy i słyszałem tylko bicie własnego serca. Uderzenie przyszło jakby znikąd. Po prostu pojawiło się i rozbiegło się siecią nerwów po całym ciele. Pulsowało jak żywa istota. Resztki świadomości kazały zwinąć się w kłębek. Chronić wrażliwe miejsca. Ciekawe, że do tak podstawowej reakcji potrzebna była świadomość. A jednak była potrzebna. Posłusznie podciągnąłem kolana do piersi, gotów na przyjęcie kolejnego ciosu. Doznanie było jednak odmienne. Czyjaś dłoń delikatnie gładziła moje włosy. Po chwili usłyszałem łagodny głos. Otworzyłem oczy. Przestrzeń mózgu momentalnie zalał blask jarzeniowego światła, biały sufit i zapach środków dezynfekujących.

Czwarty strzał

Poprawił krawat wyuczonym, lekko teatralnym gestem. Wcale nie musiał go poprawiać, leżał perfekcyjnie. Uśmiechnął się z zadowoleniem i błysnął białymi jak śnieg zębami.

Spojrzał na nią.

- Kochanie? odebrałaś samochód?

- Tak, powiedzieli, że jednak wszystko jest ok. i nawet nie chcieli pieniędzy.

- Mówiłem Ci ale Ty zawsze wiesz lepiej.

- Wolę mieć pewność przed podróżą.

Wyszedł. Odetchnęła głęboko i drżącymi rękami wyciągnęła ze śmietnika wizytówkę warsztatu samochodowego. Krwisto-czerwony napis ''Nessos'' zaczynał już blednąć.

Piąty strzał.

Piliśmy już czwarty miesiąc. Wino, wódka, spirytus. Podobno organizm studenta potrafi przyjąć kilkakrotnie większą dawkę alkoholu niż organizm nie-studenta. Nie chcieliśmy tego sprawdzać. Czuliśmy po prostu potrzebę urwania się na jakiś czas ze wszystkiego co nas otacza. Wszystkie sprawy związane z dotychczasowym życiem powkładaliśmy do papierowych pudeł, zakleiliśmy taśmą żeby nie śmierdziały i przykryliśmy folią malarską żeby nie raziły oczu. W połowie drugiego miesiąca nawet malowaliśmy na tych foliach nasze wersje francuskich impresjonizmów. Zastanawiająca jest właściwa studentom umiejętność gospodarowania pieniędzmi jesli chodzi o alkohol. Nigdy nie zdarzyło się żeby ich na ten cel zabrakło. Brakowało na rachunek za gaz i prąd. Brakowało na bilet miesięczny. Nawet na jedzenie czasami brakowało. Ale gdy tylko potrzebne były pieniądze na wódkę nigdy nie było problemu.

Szosty strzał

Pierwsza fala była jak ogień rozlewający się po żyłach. Nadawała nowego znaczenia wszystkiemu z czym miałem się dzisiaj zetknąć. Kolory przestały mieć znaczenie i dzwięki przestały mieć znaczenie. Właściwie ciężko byłoby mi wskazać coś co jeszcze miało w tamtym momencie znaczenie. Biegłem za nim na oślep, kierując się głównie słuchem i węchem. Jedny obraz jaki ciągle miałem przed oczyma to jego chude owłosione pośladki poruszające się z króliczą szybkością. Na mojej kanapie, na mojej pościeli i na mojej kobiecie.

Siódmy strzał.

Opadałem a echo wystrzałów zagłuszyło zupełnie i tak cichy odgłos bezwładnie osuwającego się na betonową posadzkę ciała.

yah
yah
Opowiadanie · 12 czerwca 2006
anonim
  • Kremówka
    Tekst ma coś w sobie... Trzeciego strzału tylko nie rozumiem. Urzekł mnie też ten cytat z "Siedmiu grzechów głównych". A może to zwyczajnie odzywa się moja miłośc do Kaczmarskiego...

    · Zgłoś · 18 lat
  • Kasia
    a mi się podoba i chyba nie przez miłość do kaczmarskiego, ale przez sympatię do autora:)

    · Zgłoś · 18 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    sonsiat z napszecifka
    Wszystkie strzały dotarły celnie do mojej głowy, padłem pod stół, tylko jeszcze krew zasych na klawiaturze...

    · Zgłoś · 18 lat