Upadek człowieka kulturalnego

Zdziko

„Hejże ha! Niech Kubuś żyje!

Niech tyje, je i pije!

Czy Przy środzie, czy przy wtorku

On w miodowym jest humorku

I niewiele o co dba,

Gdy na nosie miodek ma!

Więc śpiewajcie wszyscy dzisiaj

Hymn na cześć Puchatka-Misia,

Który swe Conieco zje

Za godzinę lub za dwie!”

A. A. Milne „ Kubuś Puchatek ”

- Nie jestem tylko do bzykania – powiedziała Marta

Paweł leżał na łóżku z głową odchyloną ku niedomkniętemu oknu, myśląc, że pomoże mu to zapomnieć o nieudanej nocy z dziewczyną, niczym o złym śnie. Nie mógł tego nawet nazwać miłością, gdyż według niego przesuwanie 50 kilku kilogramowego ciała raz w górę, a raz w dół bardziej przypomina pracę z hipopotamem chorym na reumatyzm, niż próbę przedłużenia gatunku. Tym bardziej było to denerwujące, gdy hipopotam wydawał rozkazy:” w prawo”, „ w lewo”, brakowało tylko siad i turlaj się. Bez wątpienia Paweł w wieku 25 lat był coraz bliżej znudzenia się czynnością, o której marzą wszyscy jego koledzy za dnia, w nocy i podczas mszy w kościele. Cała sytuacja wydawała się jeszcze zabawniejsza Pawłowi, gdy myślał o swym dzieciństwie i przerażającej myśli, która go nękała, wyobrażał sobie on, że seks zostanie zakazany przez konserwatywnych polityków, księży i innych dziwnych ludzi, a dzieci będzie robiło się z probówki. Dręczyły go sny, że nie zdążył przespać się z żadna kobietą, lecz wszyscy jego koledzy się wyrobili w czasie przed zakazem i nieustannie go nękają tekstami: „ Ja już to robiłem”, „ nawet nie wiesz jak fajnie jest piłować foczkę”. Przez długi okres jego życia był to jedyny cel, aby wyrobić się przed zakazem, który zbliża się i może zburzyć jego szczęście. Teraz, gdy to wszystko wydawało mu się dziwne i męczące z nieodpowiednią partnerką, zapragnął wrócić do czasów dzieciństwa, zanim nie wziął na siebie ciężkiego brzemienia przedłużenia gatunku, pragnął znów myśleć o seksie jako szczycie marzeń, niebiańskie rozkoszy.

- Wstawaj! – Marta znów użyła trybu rozkazującego, przerywając rozmyślania Pawła.

- Masz ostatnio jakieś ciężkie dni, czy coś ? - zapytał wstając z łóżka.

- A co, aż tak się to rzuca w oczy? – odparła jego drewniana partnerka

- Nie, wizualnie nie widać, ale w nocy czułem się jakbym pracował w tartaku, albo przy jakiejś chorej krowie – Paweł mówiąc to stwierdził, ze chyba posunął się za daleko, ale ta konkluzja dopadła go dopiero na krowie. Intuicja wyeliminowała zaskoczenie wynikające z ciosu wysłanego prosto w twarz, a nawet pozwoliła na użycie ręki jako osłony przed lecącym dodatkiem do Playboy’a „100 rzeczy, których mężczyzna nie powinien mówić kobiecie” z pozycją 45. Nigdy nie mów, że była słaba w łóżku.

Następnie można było jeszcze użyć podpunktu „35. Jak wychodzi nigdy nie mów, że jeszcze wróci.”, do którego Paweł w pełni się zastosował nic nie mówiąc.

Paweł był na piątym roku archeologii, pracował w gazecie „ Zapisane w glebie” i posiadał ksywę Kociak i z tego ostatniego był najbardziej zadowolony, a do tego wszystkiego był niepoprawnym optymistą i od razu dostrzegł plusy rozstania z Martą „ koniec pracy w tartaku, więcej czasu na wolontariat”. Jako osoba, która zaliczyła maturę z języka polskiego na 100% został poproszony na pomoc w pobliskim domu dziecka przy edukowaniu dzieci języka polskiego. Posiadał wielu zainteresowanych jego wykładami słuchaczy, gdyż był jedyna osobą w całym ośrodku, która wyjaśniała dzieciom, co to znaczy chędożyć i dlaczego teraz się tak nie mówi, oraz dlaczego chuj pisze się przez „ch”. Może się wydawać, że dzieci na takich lekcjach były poddane szczególnej demoralizacji, lecz tak naprawdę Paweł chronił je przed skutkami wiedzy z niepowołanych źródeł. Nie należał do dobrych samarytan, pracę w domu dziecka przyjął tylko, dlatego, że pracowała w nim dziewczyna, na której bardzo mu zależało Agnieszka. Jego rozmowa odnośnie tego wolontariatu należała do jednych z jego najzabawniejszych chwil w życiu:

- Fajne – powiedział Paweł łapiąc za piersi Agnieszkę

- Świetnie się wysławiasz na gościa, który zdobył 100% na maturze z polskiego – odparła nie wzbraniając się przed dotykiem kolegi.

- Rzeczy trzeba nazywać po imieniu twoje piersi są fajne, Pora Mgieł Neila Gaimana jest wybitna, pierogi ruskie są wyśmienite, a co ci zaraz zrobię … - odparł

- Jesteś zbyt pewien siebie, jakim prawem ma do czegoś dojść – powiedziała

- Powinnaś się dzielić tym, czego inni nie mają, wspomagać bliźnich potrzebie, tak jest napisane w Biblii – odparł

- Czym mam się z tobą dzielić, czego ty nie masz –

- Piersiami moja drogi i paroma innymi rzeczami – zuchwale wyszeptał jej w ucho

- Dobrze, ale w ramach przyjaźni ty też zrobisz coś dla mnie.

- Dobrze – odpowiedział nie wiedząc, że tym samym wpadł w pułapkę zastawiona na jego zuchwałość, wydawało mu się, że Agnieszce chodzi o jakieś prace ręczne.

Następnego dnia okazało się , że dzieciaki w domu dziecka nie radzą sobie z językiem polskim i potrzebują korepetytora. Paweł nie mógł złamać raz danej obietnicy, gdyż jego słabością była nadmierna honorowość i tak stał się przewodnikiem grupy biednych i zapomnianych urwisów. Na początku chciał to wszystko potraktować jako eksperyment, myślał, aby jak płk Kurtz wyhodować sobie armie oddanych żołnierzy z tych dzieciaków i zobaczyć jak one będą reagować na pranie mózgu. Lecz po pierwszym spotkaniu z nimi zdał sobie sprawę, że jest bez serca i tym samy musi być idiotą, chcąc znęcać się nad tak skrzywdzonymi przez los istotami. Rozpoczął się wtedy okres przemian w życiu Pawła, zaczął być miłym wobec innych ludzi, nawet, jeśli nie byli oni ładnymi kobietami, wysłał swój artykuł „ Życie seksualne Irlandczyków XXVIII wieku” do redakcji zapisanego w glebie i dzięki świetnemu CV otrzymał tam etat.

Zaczął pisywać artykuły na temat zwyczajów Słowian, a jego kącik o życia seksualnego na przestrzeni wieków, zapewnił grono nowych czytelników gazecie, może nie byli to reprezentanci elit, ale z pewnością można było ich nazwać znawcami tematu.

Ustatkowanie bardzo mu pasowało, często nie mógł się nadziwić, że tak spokojny tryb życia prowadzi. Do zupełnego szczęścia brakowało mu tylko miłości wiele razy próbował, była Bogna, Paulina, Ola, Kaja, Weronika, Agnieszka, Ania, raz nawet mało, co a przespałby się z transwestyta, a po tym wydarzeniu nawrócił się i zaczął omijać bar z słowem „transformacja” w nazwie, a potem była jeszcze Marta, lecz w żadnej nie znalazł ukojenia. W głębi serca był samotny, lecz cieszył się, że przynajmniej nie jest zakochany w jakiejś wyimaginowanej postaci lub sławnej aktorce, co mogłoby tylko pogłębić pustkę w jego życiu. Na studiach szło mu całkiem nieźle, gdyż robił to, co lubił, czyli imprezowa, wyrywał laski, których imion następnego dnia nie pamiętał i czytał historyczne książki, po dziadku odziedziczył wielkie mieszkanie w fabryce zaadaptowanej na luksusy apartamentowiec i do tego mnie musiał płacić czynszu, lecz dlaczego dziadek już mu nie powiedział.

Po rozstaniu z Martą Paweł uprzątnął swoje mieszkanie i wyruszył na poszukiwanie warzyw na pożywną zupę, a że był propagatorem zdrowej żywności, liczył się z tym, że może wrócić z niczym do domu, dlatego też na wstępie kupił sobie zupkę chińską. Przechadzając się ulicą swojego miasta, mijał smutnych ludzi lub posiadaczy ewidentnego kaca po niedzieli, nie myślał o nich zbyt dużo, bardziej zaprzątało go poszukiwanie idealnego ogórka lub czegoś innego, co mogło utrzymać jego złudzenie, że odżywia się prawidłowo.

Nagle dostrzegł tego idealnego ogórka i gdy schylał się po niego poczuł cios w potylice, który otrzymał ze strony plastikowej laski. Odwrócił się, aby zobaczyć, kto go uderzył, lecz zamiast spodziewanego wyrostka lub dresa spostrzegł młodą kobietę z białą laską i w okularach przeciw słonecznych.

- Przepraszam, jeżeli kogoś uderzyłam – powiedziała kobieta w kierunku straganu

- Nie chyba się nie potłukłem, proszę się nie martwić – odpowiedział Paweł, próbując utrzymać dłuższy kontakt z jak się okazało piękną dziewczyną

- Przepraszam bardzo, ale ja zawsze tak macham tą laską – oparła

- Kamila, Kamila, gdzie ty zawędrowałaś, na chwilę cię zostawić, a ty już podrywasz jakiegoś przystojnego nieznajomego – zaczęła dość głośno mówić kobieta przypominająca wielkiego pączka obwiniętego różnymi rodzajami bibuły – bardzo przepraszam za moją przyjaciółkę, ale ona taka roztargniona, w miejscu nie może …

- Nie naprawdę nic się nie stało

- Przepraszam bardzo – odpowiedziała Kamila i wzięła pod rękę pączka, po czym oddaliła się w stronę centrum

Paweł miał też już iść, z myślą, że tym razem nie udało mu się upolować tak dobrego kąska, lecz nagle spostrzegł na ziemi chustkę. To wszystko wydawało mu się banalne, niczym z taniego romansu, lecz bywa życiu tak, że czasem trzeba wziąć udział w prostej grze, w której ulokowały nas siły wyższe, a Paweł zawsze czuł, że jest na najlepszej pozycji po zwycięstwo.

Oczywiście rozważył sytuację filmową, w której poznaje piękną nieznajomą, przezywają burzliwy romans, a następnie maja wiele perypetii, co kończy się deszczowym rozstaniem, a następnie po wyrzutach spotykają się znów przy tęczy spotykają się i uprawiają namiętną miłość. Tak naprawdę Pawłowi chodziło tylko o to ostanie, a będąc głosicielem teorii, że na mężczyznach spoczywa brzemię przedłużenia gatunku, wywiązywał się z tego zadania świetnie, ciągle próbując bez skutku( ku jego osobistej satysfakcji).

Ruszył za nieznajomą, nagle uświadomił sobie, że ta dziewczyna nie była ładna ona była niezwykle piękna i zaczął biec.

- Przepraszam Panie – krzyknął Paweł widząc na horyzoncie zarysy Kamili i pączka – chyba pani coś zostawiła.

- Dziękuje – odparł pączek widząc chustkę przyjaciółki – ona, jest taka roztargniona. –

Kamila patrzyła na wieżowiec, za którym stał i przy tym wydawała się marionetką w rękach przyjaciółki, która wykonywała większość czynności za nią.

Paweł oddając chustkę przystanął i patrzył prosto na twarz Kamili i czując na sobie dotyk białej laski i gdy tak, robił, usłyszał dźwięk komórki Pączka, który odsunął się od nich, aby móc odebrać telefon.

- Dziwie się, że tak urocza kobieta zakrywa swe oczy – zagadnął Paweł

Kamila zaczerwieniła się lekko, lecz nic nie odpowiedziała, a na dodatek zaczęła nerwowo machać swoją białą laską. W tym momencie Paweł zrozumiał, że dziewczyna, z którą rozmawia może być ślepa, ta myśl spowodowała u niego zniechęceni do jego rozmówczyni. Postanowił w jakiś zgrabny sposób oddalić się od niej, aby przypadkiem nie urazić i tak pokrzywdzonej przez los istoty.

- Jak czas szybko leci – odparł – musze niestety już iść.

Oddalając się od Kamili miał wyrzuty sumienia, że nie potrafi zainteresować się kobietą ułomną, lecz czuł się zarazem usprawiedliwiony jako osoba, która nie potrafi się zakochać. Od zawsze tłumaczył całe swoje chamstwo jako wynik jego życiowej przypadłości, nigdy w życiu nie poczuł nic do żadnej osoby na dłużej niż dwa dni. Ta filozofia sprawiała, że życie kobiet szedł jak huragan wywracając je do góry nogami i zostawiając płaczące nad zgliszczami jej życia uczuciowego. Czasem myślał, że kobiety wynajmą przeciwko niemu jakiegoś super bohatera, Supermana lub Barmana, aby rozprawił się z nim.

Po zrobieniu zakupów powrócił do domu pełen obaw o swoją przyszłość, zaczął się zastanawiać, czy jego życie w ogóle ma jakikolwiek sens. Patrząc na albumy z dawnych lat ciągle widział tylko przystojnego trefnisia z inna kobietą u boku, reszta się nie zmieniała, szedł do przodu bez celu, zatrzymując się tylko, aby ulokować gdzieś swoje nasienie. Jedyna sensowna myśl, która nachodziła Pawła po spojrzeniu za siebie, był fakt, że mógłby założyć własny bank spermy, który cieszyłby się wśród klientek świetną opinią, bo dzieci byłby ładne i aplikacja przyjemna. Na początku czuł się jak Bond zmieniając ciągle partnerki, lecz wkrótce doszedł do wniosku, że nawet, nie może usprawiedliwić swej rozwiązłości stresem po uratowaniu świata, zrozumiał, że jest wampirem, który porzuca kobiety, gdy nasyci się ich osobowością.

Nagle rozmyślanie o jego bezsensownym życiu przerwał mu jego ostry, gardłowy kaszel, ruszył w kierunku łazienki myśląc o tym, że warto byłoby się zmienić, przestać zawierać kilku dniowe znajomości i może pożyć samotnie, że jego wolontariat nie pomaga mu tak jakby tego chciał.

Życie bez kobiety kojarzyło się Pawłowi z ascezą, z największym wyrzeczeniem, lecz bywa tak czasem, że największy próżniak i podrywacz pragnie odmiany ( i wtedy zazwyczaj podrywa sobie murzynkę).

Rozpakowując nowe pudełko jego leków przeciw alergicznych, powiedział sobie, że to już koniec jego próżnego życia, a żeby jakoś to uczcić wziął trzy tabletki swojego leku i popił je wodą.

Na początek swojego nowego życia włączył telewizor, aby dowiedzieć się, kto tym razem uprawiając seks przy kamerach stał się idolem wszystkich dzieci, lecz zanim się dowiedział zasnął i już nigdy się nie obudził.

Jędrek Maź dwa tygodnie przed przemianą Pawła, przysnął w fabryce leków i przez pomyłkę środki nasenne, na które mocno był uczulony Paweł skierował do pudełek od środków anty alergicznych. Gdyby nie ten fakt Polska miałaby nowego noblistę po 50 latach, za sprawą książki opisującej rewolucję duszy człowieka „ Przepraszam was wszystkie”, w której Paweł opisywałby swoją przemianę z trefnisia na męża opaczności i przepraszał wszystkie kobiety, które skrzywdził. Film na odstawie książki zdobyłby dwanaście Oskarów, a książka pobiłaby pod względem nakładu Harrego Pottera. Lecz fakt, że Jędrek zabalował zbyt ostro był zbawienny dla Pawła, który uniknął dalsze 60 lat nieszczęśliwego życia i wydanie kilku nieszczerych książek. Osoba, która powiedziała, że: „ Niektórzy ludzie nigdy się nie zmienią” nawet nie wiedziała, że mówiła o Pawle.

Zdziko
Zdziko
Opowiadanie · 24 listopada 2006
anonim
  • Enge
    to ja poproszę wersję light:) to jest za długie! jak przeczytam powiem więcej:)

    · Zgłoś · 17 lat
  • sick
    mało sie teraz pisuje o złych bohaterach, a szkoda.
    Jak dla mnie, za szybko zaszła w nim przemiana, nie sprawia wrażenia autentycznej. Styl dość suchy i skrótowy.
    Pozdrawiam

    · Zgłoś · 17 lat
  • Hekate
    Że się po filologicznemu wyrażę: fajne, aczkolwiek niekoniecznie w wielkim stylu. Podoba mi się z lekka ironiczna narracja, opary ironi przyjemnie wszystko konserwują. Ale opowiadanie samo w sobie jakoś niekoniecznie mnie porywa - za bardzo z sensem jak na bawidełko, a za mało z sensem jak na tekst pierwszej wody. Końcówka, to już całkiem nie tak, mam wrażenie, że Autor poszedł na skróty, bo akurat zoczył przyjemną furtkę z tyłu boiska.

    Ot trója z plusem, chociaż zadatki na cela ;)

    · Zgłoś · 17 lat
  • Enge
    ok. przeczytałam. ok.... dawno nie czytałam młodzieżowej prozy;) ciekawe. jak dla mnie ok. zabawne.

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Szala
    Tak, jak już Ci mówiłam, poszedłeś na skróty, utwór mógłby byc świetny, gdybyś go nieco rozszerzył, na początku akcja rozgrywa sie powolnie, opowiada o zwykłych, na dłuższą metę nic nie znaczących wydarzeniach, a gdy zaczyna się dziac coś poważnego, coraz bardziej streszczasz, ma się wrażenie, jakby kazano Ci skończyc wczesniej zaczete opowiadanie w przeciagu 15 minut.Mimo wszystko jest dobrze, dopracuj kiedys :)

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Kicha
    Cóz wykorzystanie kilkunastu koncepcji złożonych w kupe dalo efekt dość łatwej do przewidzenia pozostałej czesci fabuly (niektore wydarzenia) choc dosc ciekawe lekka ironia daje bardzo dobry efekt

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    gudrun
    fajny, lekki styl, masz talent chłopie,pisz dalej

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Bena
    Z życia wziete ;D

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Dżelka
    zgadzam się w 100% z szala:)

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    agniesia
    zajebisty ale za długie troszke :) ale tak to jest ok

    · Zgłoś · 17 lat