Przeprasza się kogoś próbując wydostać się z zakonserwowanego autobusu, jak się nadepnie, podrapie, jak się zapomni oddać czy pożyczyć, jak się nie zadzwoni i jak się zadzwoni. Ale czy przeprasza się za tyle lat poniżania i fałszu?
Trudny orzech, obiektyw zamazany, jeśli się było i podmiotem i przedmiotem przeprosin. Gdy komuś przyłożysz, to zawsze jedyne co pozostaje, gdy ktoś Ci przyłoży, to jedyne, co tak konwulsyjnie wzmaga złość.
Może gdyby to słowo miało dwie, nie trzy sylaby byłoby lżej strawne. Choćby to sorry - przepaść w odbiorze.
Będą mieli z nami problem. Z wami. Z zakreśleniem, określeniem i daj Boże, nie przekreśleniem, zapędów ostatnich bękartów realnego socjalizmu. Tu przynajmniej nie ma wątpliwości co do jednego - realny to on był.
Bo jak tu nazwać kilkanaście lat "normalaności" karmionej złudzeniami, że każdy dzierży swoją prawdę, a ta uniwersalna to jakaś propaganda maluczkich, nawiedzonych, zacofanych, nie nadążających za - uwaga! - duchem czasu. A coż to za duch właśnie? Ten z orwellowskiego "Roku 1984"? No, frapujące czym ten duch wypełnion będzie i w jakie opatrzon będzie kontury.
Nie ma (o naiwności!) ciekawszego pola (uwaga na miny) walki i wspólnoty niźli polityka. Tak, to odpowiednie, choć pojemne słowo: ciekawszej. W końcu i tak przyjdzie czas wielkich illuminacji i poprawny politycznie Nowak przekona się, że i jego reakcje a nawet zasadzone ukradkiem i regularnie podlewane poglądy, juz dawno widniały w scenariuszu pewnego stadka. Opakowani w pierre cardiny, modny słowotok (koniecznie z nalotem naukowym), wrodzony optymizm, skończywszy kursy synchronicznego wymachiwania rękami i wypowiadania zaklęć mogą już bezkarnie poruszyć dźwignię kolejnej taśmy produkcyjnej pułku nowych, prosto z fabryki, kretynów. Ważne, że pożytecznych, bo głos głosowi......... równy. Czyż to nie winno być żywym źródłem pokory? To, że przez wieki człowiekowi nie zdażyło się wykombinować porządniejszego porządku niż demos kratia. Tak, tak. To to wygłaskać można, bo jako proces podlega ewolucji. Demokracja dojrzała i tzw. raczkująca. Ostrożnie tylko z terminem: ewolucja. To nie schody pnące się zawsze w górę i w górę. Świat ma swój puls i jak łuk napina się i wiotczeje. Tak sobie podreptać w stronę np. Holandii a owszem, można, tylko brak nam Nostradamusów, którzy powiedzą jak później wrócić do punktu zero i napiąć zwiotczałą żyłkę na czole.
Seryjnie wyprodukowani i seryjnych rozwiązań trzymający się, panny i panowie nikt, zmieniają zdanie od zachodu do zachodu słońca. Nie dość, że plątają się na bosaka, to bez przerwy zmieniają skarpetki. Tańczą ulicznego walczyka, lewa, prawa, próbując obrać skuteczny sposób mijania przechodniów, bo ci, jak na złość, nie przechodzą. Wysilać się nie musieli to i nie dziwota, że myśl w połowie drogi wysiada.
Boberki z nas boberki. Gryzione gryzonie. Po nogach przez Azorki. Gryzie(ał)ząb czasu. W lecie komary, golf na zimę. Dziecko sutki. Kolory. Nasze charaktery, brak charakteru. I swymi bobrzymi szpachlami sami sobie jęzorki przygryzamy.
Kiedy to? No kiedy to się stało?
Jedyne, czego nie przestaje się znać w "swoim" mieście, to linie autobusowe (co nie świadczy o ich stałości)....
pozdrawiam
to samo się tyczy "trudnego orzecha", który zresztą zwyczajowo jest twardy;
"zapędy ostatnich bękartów realnego socjalizmu" - nawet nie wiem jak to skomentować... Autorka mierząca realność socjalizmu, a gdzie autorka ów socjalizm widziała? Na pocztówce?
itd.
Dla mnie groch z kapustą i do tego jak zwykle przypalony. Hasła powycinane z gazet, niby z dystansem, a jednak narwane...
Naprawdę polecam więcej czytać literatury, oprócz prasy. Wstawiam "słaby".
Jak dla mnie tekst bardzo ciekawy, wymagający.