Badania nad obcymi strukturami

kussi

Wzrok ma utkwiony w kuflu z piwem. Nie czuje się swobodnie. Obraca zapalniczkę w palcach i w końcu mówi : « Jakiej rzeczy, którą zrobiłaś w swoim życiu, najbardziej się wstydzisz ? ». Jest to pytanie na jakie nigdy nie odpowiada się szczerze, więc wymyślam coś prawdopodobnego i opowiadam autentycznie się rumieniąc, bo jednocześnie przypominam sobie tę historię, której naprawdę się wstydzę i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy, za nic w świecie jej nikomu nie opowiem, oraz mam nadzieję, że osoba, której ta bajka dotyczyła, dawno zapomniała jej puentę. Spodziewam się też kolejnego pytania z tego gatunku, na przykład o czym teraz myślę i znowu przyciszonym głosem, by stworzyć intymną atmosferę zwierzenia, zmyślę coś, a on to kupi. Bo powiedzieć, że podziwiam jego piękną twarz, raczej nie powiem. Nie jest to twarz, której atrakcyjność stwierdzi dziesięć na dziesięć osób, skoro można stwierdzić o niej coś przeciwnego, i nie skłamać. W tej twarzy tylko pewien gatunek ludzi, w szczególności kobiet, dostrzega coś pięknego, co mnie uwiodło od razu, bo ja należę do tego właśnie gatunku. Należę do niego i widzę takie rzeczy. Widzieć te rzeczy - musi być dla mnie wystarczające, bo sytuacja o której piszę jest całkowicie wyimaginowana i nigdy do tego spotkania nie dojdzie, ani też nigdy się nie zdarzyło w przeszłości. Mężczyzna, o którego pięknej twarzy piszę, jest niestety głównym bohaterem mojej najhaniebniejszej historii (i nigdy sobie tego nie wybaczę).

To dlatego spotykam się z innymi mężczyznami i im wciskam legendy, porzekadła i mity. O czym myślą w tym czasie, ja nie pytam, bo po co. Oni też nie zwracają na to uwagi, dzięki czemu możemy przyjemnie kontynuować wieczory wesołe i wystarczające, bo zakrapiane alkoholem oraz ich komplementami wielorazowego użytku.

Z tego doświadczenia wyniosłam, że im więcej takich miękkich wieczorów, tym większa szansa na miękkie lądowanie. To że kiedyś nie odebrałam sobie możliwość realizacji spotkania z mężczyzną o pięknej twarzy, nie oznacza, że jak heroina dziewiętnastowiecznych romansów, skazałam się tym samym na samotny los zgorzkniałej starej panny, co dręczy obce dzieci natarczywym dotykiem swoich, przypominających poduszki na igły, dłoni. W pewnym momencie wypadków czekało mnie miękkie, choć awaryjne lądowanie w ramionach K., który przyfrunął z całkiem innej planety, na dodatek nie zgodnie z kierunkiem na tamten czas wiejących wiatrów. K. znał dowcipy i przepisy kulinarne, był człowiekiem, jak to się zwykło mawiać, wielkiego formatu, co zakręciło w głowie pannie mojego pokroju, która mimo iż żyje w wielkim mieście, chodzi czterema ulicami i nie ma pojęcia o tym że tuż – tuż jest przecznica, a nią zbliża się nieznajome, by zderzyć się niechcący i na « przepraszam » nie poprzestać.

Burzliwa ta historia posunęła się w czasie i przestrzeni, w smaku i zapachu. Doprowadziła do miejsca w którym zastanawiając się, siedziałam. Było to mieszkanie, moje mieszkanie, ale nie do końca, bo dzieliłam je od pewnego czasu z K. Pachniało proszkiem do prania i smakowało spaghetti, które on robił w wolnych chwilach, tylko po to, żeby moje życie przypominało baśń. Ale nie dokładnie na tamten moment, bo akurat wtedy, gdy tak siedziałam myśląc sobie o mężczyznach, którym w ogóle warto poświęcić choćby dwie linijki tekstu przeliczne na szare komórki, jego nie było, pojechał do jeszcze większego miasta. Myślałam o tym jak będzie świetnie, gdy wreszcie skończy się jego nieobecność, czas jedzenia krakersów i rozmrażanych pierogów. Monotonne były to myśli, bo wszystko co nowe i odkrywcze było do wykazania w tym temacie, dawno już zostało. Można było tylko powielać te same ścieżki. Nie było to zajęcie pozbawione przyjemności, skoro oddawałam mu się tak często.

Przyśniło mi się, że wraz z koleżanką B., której obecnością w mojej podświadomości zdziwiłam się następnego ranka, robimy pranie w mieszkaniu moich dziadków, których tam nie było. Pralka, dla odmiany z stanem rzeczywistym, była łatwa w obsłudze, a my z wielkim upodobaniem sortowałyśmy olbrzymie ilości ubrań i obrusów według systemu alfabetycznego – najpierw białe, potem czerwone, a na końcu zielone. B. chodziła po wielkim mieszkaniu moich dziadków i mówiła coś w stylu : « o rany, ile tu pięknych, przydatnych rzeczy... » ja jej na to odpowiedziałam, że te rzeczy należą do mnie, co ją zdziwiło, bo czemu niby nie miałam ich u siebie, tylko trzymałam w miejscu, które tak rzadko odwiedzałam.

Odpowiedziałam jej na to, że jak się wyprowadzałam z mojego dawnego domu, robiłam to szybko i potajemnie, więc wyszłam tylko z jedną torbą podróżną, a resztę przedmiotów zostawiłam za sobą i te wszystkie rzeczy trafiły właśnie do mieszkania moich dziadków. Powiedziałam jej też, że jak chce, niech je sobie wszystkie zabierze, bo ja nie mam do tego siły, aby grzebać się w starych papierach, potarganych okładkach od płyt i złotych krzyżach z komunii, której nie pamiętam.

A potem znalazłyśmy się w mieszkaniu B. Znowu układałyśmy jakieś przedmioty według precyzyjnego systemu, aż zapukano do drzwi. Otworzyłam chudej i maleńkiej staruszce, która chciała koniecznie sprzedać nam używane prześcieradła i zasłony. Nie potrzebowałyśmy ich, ale ona nalegała, żeby chociaż pozwolić jej pokazać, co ma, bo jak to zobaczymy, to na pewno zmienimy zdanie, a skądinąd mogłybyśmy ją poczęstować czymś do picia. Poprosiłam ją aby usiadła w fotelu i poczekała aż koleżanka przyniesie szklankę wody. Gdy spojrzałam na nią znów, nie była już tą samą staruszką - nie ma przy sobie żadnych zasłon ani prześcieradeł i przeraziło mnie, że jest bardzo wysoka, że jest prawdziwą olbrzymką. Chwilę później już trzymała mnie z całej siły za przedramię, tak że niemal wbijała paznokcie w moją skórę, co sprawiało ból nie do zniesienia. Nie mogłam wydobyć krzyku, szarpałam się, chciałam ja wypchnąć z mieszkania. Miałam nadzieję, że B. zaraz wróci, ale ona najwyraźniej ugrzęzła w kuchni, lub co gorsza była wspólniczką olbrzymki, wszystko to kręciło się naokoło mnie, a celem była destrukcja. I choć nie było łatwo, znalazłam w sobie siłę by zacząć krzyczeć. Na całe gardło, tak że kamienica zatrzęsła się w posadach wydobyłam z samych głębin : « wynoś się ! spierdalaj ale już ! » I wtedy już bez większego trudu wypchnęłam ją za drzwi, a przez wizjer widziałam jak jej drobna i zgarbiona postać schodzi powoli po schodach.

Następny obrazek był u mnie w domu. To był K. Gotował spaghetti. Patrzył na mnie z uśmiechem znad garnczka i pytał : « wolisz z oregano, czy z bazylią ? » I tak obudziłam się. Niewymownie głodna.

Stan pośredni. K. ciągle nie wrócił. Mamy czerwiec, jeszcze jutro będą trwać moje czterodniowe wakacje. Wieczorem kolacja z F., do tego czasu wolne. Będę się malować i ubierać, zakładać stałe elementy wizażu, żeby mnie rozpoznał wśród tej masy identycznych panien, które czytają tę samą kobiecą prasę co ja. Żeby przypadkiem nie dał kwiatków jakiejś feministce, co za ten patriarchalny gest, go spoliczkuje, a on nawet nie zrozumie o co chodzi, bo F. jest Francuzem, a « świat przedstawiony » to Polska. No i żeby nie było na mnie.

Sukienka, restauracja i konwersacja – materiał jest gryzący, choć efektowny, jedzenie cokolwiek za drogie jak na jakość, lecz gwóźdź programu to moje rwanie sobie włosów z głowy, by nie zapadło gorzkie milczenie. Z rozmówcą kontrastuję w następujący sposób – on jest stary, a ja młoda, on obyty w świecie, a ja zaściankowa, on ma ciemne włosy, a ja jasne, on ma garnitur za czterocyfrową kwotę w obcej walucie, a ja sukienkę za 89,99 w złotych. Możemy się spotkać na płaszczyźnie języka francuskiego, który jemu jest ojczystym, a mnie wyuczonym w stopniu zadowalającym. I to jest dosłowność, łączą nas chyba tylko podmioty, orzeczenia i przydawki, szyk zdania, bo cokolwiek by one nie miały wyrazić, to w tym miejscu się nie spotkamy. Plus fakt, że należymy obydwoje do gatunku ludzkiego, odmiany białej – więc możemy sobie podyskutować o sprawach uniwersalnych typu pogoda, jedzenie, wojna, czy nawet dobro lub zło. Wionie z tego niedostatek, dlatego rwę włosy z głowy, aby rozmowę ubogacić. I tak wprowadzam doń Houellebeqc’a żeby wiedział iż oczytana nie tylko w klasyce jestem ale i z współczesnymi pisarzami wyklętymi obcuję. Tak, właśnie skończyłam « Możliwość wyspy », ciekawa książka, wciągająca. Uważam że autor zasługuje na laury, jego pisarstwo jest uczciwe, warsztat bez zarzutu. Tylko szczerość i bezpretensjonalność, które można spotkać u niewielu spośród piszących, są powodami dla których warto poświęcać czas czytaniu. Śmieszna praca - być pisarzem, żeby się utrzymać wymaga inteligencji i wrażliwości na najwyższych poziomach, o jakim innym zawodzie można powiedzieć, że te właśnie cechy są w nim konieczne ?

« To zupełnie tak jak w biznesie » on podejmuje temat, a raczej go pogrzebuje. Bo każdą z rzeczy, którą bym powiedziała, on skwituje w ten sam sposób. Ja zapytam « jak to ? », a on pociągnie temat. Zupełnie jak w biznesie... Tak, drogi F., jesteś przodownikiem stada, zagarnąłeś najszersze włości, bo masz największy potencjał. Jesteś człowiekiem, który stoi na Dachu Świata i który nie rozumie słowa horyzont. Nie ulega kwestii, że ci się należę.

Wracałam taksówką z czołem opartym o szybę. Kierowca nie był rozmowny, poprostu wykonywał swoje zadanie, tak jak lubię. Świat pokrył się jednolitą kreskówką. Zdubbingowane postaci, dostęp bez ograniczeń. Mam w sobie jakieś śmieszne poczucie godności oraz dumę, ogólnie mówiąc, nie ma się czym chwalić. Mój program artystyczny na dzisiejszą noc, proszę państwa, to szeroko zakrojona szczerość. O rzeczach jakimi są, mówić językiem dla nich odpowiednim. Nie mówić o bankructwie, « problem finansowy », ugryźć problem zaczynając od siebie. Łatwe ? Pewnie, że łatwe, ale jest mi wstyd. Stoję przed państwem, którzy siedzicie cicho na widowni, ustami dotykam mikrofonu, jestem w punktowcu i powierzam wam swoje lęki. Recenzenci napiszą o tym bardzo źle :

Chciałabym dowiedzieć się, dlaczego tutaj jestem i dlaczego w ten sposób ? Nie chodzi mi o niepokój metafizyczny człowieka, który nie wie, czy stworzył go Bóg, czy ewolucja, lecz o konkretne powody moich rodziców, których imion i nazwisk nie zawahałabym się podać, na to że przeprowadzili całą operację mojego zaistnienia tak, iż nie mam poczucia humoru. Pytanie to stawiam przed państwem, bo państwa się nie wstydzę, a swoich rodziców owszem.

Mój ojciec: pracoholik, alkoholik, najtwardszy człowiek na świecie, który spojrzy ci w twarz i powie – sama o sobie decyduj, gdy masz 14 lat. Do niego można mówić w każdym języku świata, zawsze zrozumie i poprze twoje « okej ». Moja matka to sytuacja liryczna bez wyjścia. Zaocznie udzielająca dobre rady. Plus czysty nonsens w postaci pytań, czy jesteś w domu podczas rozmowy telefonicznej via telekomunikacja polska. Główne zajęcie moich rodziców w mojej obecności, to opowiadanie prześmiesznych żartów, które tylko oni rozumieją. Jest w nich hipokryzja, której nie kocham i nadzieja, którą porzuciłam. Jest w nich nareszcie możliwość pozostawienia bez pardonu, co działa w obie strony.

Na chodniku leży facet. Ktoś chyba wbił mu nóż pod żebro. Pani w płaszczu w kratkę blueberry podaje mu chusteczkę higieniczną. Ludzie podobno chcą sobie pomagać, więc na krwawiące płuca ofiarowują sobie chusteczki higieniczne. Mężczyźni w garniturach, posłani do diabła przez kobiety w sukniach koktajlowych, mówią mu komplementy. Na antypodach facet pije herbatę. Jego uczucia są droższe niż chińska porcelana. Dwóch robotników stoi pod moją klatką, dyskutują samobójstwo przez powieszenie i ewentualność erekcji w wypadku sukcesu aktu samobójczego. « Idziemy ? » pyta jeden, « chodźmy. » odpowiada drugi.

Nie jest mi łatwo z publicznością. Chcą efektów specjalnych. Domagają się spektaklu. Liczą na sukces. Ja daję siebie. Gram za troje. « Przepraszam za spóźnienie, ale tramwaj się wykoleił ». Tak, chcę waszych pieniędzy na moją taksówkę. Wnoszę o podniesienie kieszonkowego. Za dobre oceny, lepsze niż w poprzednim semestrze, jako zaliczkę na czerwony pasek na świadectwie. Oraz: dzisiaj wrócę po północy, jako osoba pełnoletnia, choć to chyba nie ma znaczenia, skoro jesteśmy pod jednym dachem. Niełatwo mi z publicznością, która nie chce efektów ubocznych. Gdzie nie spojrzę – piwne oczy, wykrzywiony uśmiech, blond włosy i blizna na szerokim czole. Odbijam się cała w mojej publiczności wypolerowanych butach. Zawieszam oddech, czekam na aplauz i słyszę z pierwszego rzędu pod nosem wycedzone słowa : « do domciu, do domciu, do domciu... » Dykcję miał nienajgorszą.

kussi
kussi
Opowiadanie · 10 lutego 2007
anonim
  • Enge
    cześć, Kussi.
    to tak: czyta się świetnie. widać, że dobrze czujesz się w krótkich formach. gratuluję. nie chciało mi się nawet wstać po puszkę red bulla, którą właśnie miałam wziąć, zaczynając czytać. czyli, że Twoja proza przykuła skutecznie moją uwagę. a mojej uwagi, powiem zarozumiale, byle chłam nie przykuje:)
    początek bez zarzutu. obiecuje coś innego, niż się okazuje w ciągu dalszym i jest to bdb."że nigdy za nic w świecie "-> brak przecinka po "nigdy". "nie opowiem oraz mam nadzieję" przecinek przed "opowiem"."zmyślę coś, a on to kupi" zaczęłabym wielką literą, jako kolejne zdanie."Widzieć te rzeczy, musi "-> tu niepotrzebny przecinek. albo napisz:"widzieć te rzeczy to musi być dla mnie wystarczające", czy też:" Widzieć te rzeczy musi być dla mnie wystarczającym". komplementy wielorazowego użytku- dla mnie rewelacja:)."Z tego doświadczenia wyniosłam, że " tu: wyniosłam TO, ŻE czy też TYLE, ŻE."nie oznacza, że " nie oznacza TEGO, ŻE. "romansów, skazałam " tu niepotrzebny przecinek."panny, co dręczy obce dzeci " panny, KTÓRA. i DZIECI nie dzeci.to literówka tylko:)."nie zgodnie " ->NIEZGODNIE ."Burzliwa ta historia posunęła się w czasie i przestrzeni, w smaku i zapachu" - dla mnie świetne."miejsca w którym " przed "w" przecinek."przeliczne " PRZELICZONE chyba:) - literówka. "Myślałam o tym jak będzie "- po "tym" przecinek."Monotonne były to myśli, bo wszystko co nowe i odkrywcze było do wykazania w tym temacie dawno już zostało, i można było tylko powielać te same ścieżki, zajęcie nie pozbawione przyjemności, któremu jak widać, oddawałam się." zdanie zupełnie niezrozumiałe, mocno zawiłe składniowo. zrób z nim coś. na przykład: wszystko, co nowe i odkrywcze, CO było do wykazania(...) dawno już zostało wykazane. tu kropka i nowe zdanie, że można było powielać ścieżki."dla odmiany z stanem rzeczywistym " ZE stanem rzeczywistym. BARDZO PODOBA MI SIĘ CAŁY OPIS SNU. UWIELBIAM TAKIE KAWAŁKI I CHYBA SAMA NIEDŁUGO ZAMIESZCZĘ COŚ W TEN DESEŃ:). "potargane okładki płyt" -> masz u mnie za to piwo:) ."Poprosiłam ją aby usiadła w fotelu i poczekała aż koleżanka przyniesie szklankę wody" przed "aby" i "aż" przecinki."Gdy spojrzałam na nią znów" szyk : "gdy znów na nią spojrzałam" brzmiałoby lepiej:) . "lub co gorsza " przed "co" przecinek. "olbrzymki, wszystko " -> od "wszystko" zaczęłabym nowe zdanie."I choć nie było łatwo, znalazłam w sobie siłę by " przed "choć" przecinek; tak samo przed "by". "posadach wydobyłam " po posadach przecinek."gest, go spoliczkuje" niepotrzebny przecinek."łączą nas chyba tylko podmioty, orzeczenia i przydawki, szyk zdania, bo cokolwiek by one nie miały wyrazić, to w tym miejscu się nie spotkamy" - uważam, że to bardzo dobre zdanie.PO PROSTU nie:"poprostu " . kreskówka i dubbing świetne."O rzeczach jakimi są, mówić językiem dla nich odpowiednim"- to nielogiczne. napisałabym:" mówić językiem odpowiednim do rzeczy takich, jakimi są"."bankructwie, < problem " tu niepotrzebny przecinek. "na to że przeprowadzili" po "to" przecinek. "Mój ojciec, pracoholik" dwukropek zamiast przecinka. będzie logiczniej:) . "dyskutują samobójstwo przez powieszenie i ewentualność" raczej: dydkutują O SAMOBÓJSTWIE(...) I EWENTUALNOŚCI. "Oraz dzisiaj wrócę po północy" nielogiczne. raczej wstaw cudzysłow przed "dzisiaj" albo oraz, ŻE dzisiaj..." Nie łatwo mi z publicznością" NIEŁATWO . "w mojej publiczności wypolerowanych butach" publiczności O wypolerowanych butach, albo ODBIJAM SIĘ CAŁA W WYPOLEROWANYCH BUTACH MOJEJ PUBLICZNOŚCI.
    finał kładzie na łopatki
    jak widzisz, tylko kilka poprawek edytorskich i już masz taką perełkę, że ja stawiam "wyśmienity". szczególnie za sen, gryzący materiał, występ przed publicznością i "do domu" ... obce struktury jak się patrzy. ok. wracam do MEDEI...

    · Zgłoś · 17 lat
  • iga
    aż rece mi drża....bede pisac komentarz do slow kussi! musze miec tupet. oj tupet. ale pozwol ze to uczynie bo jeszcze pomyslalabys ze cos nie tak jak wszedzie wścibiam nos a tu nie:) na poczatek zacytuje(ach brzmia mi w uszach slowa gogola:z kogo sie smiejecie?sami z siebie się śmiejecie!): "bo sie tu zagłaszczecie na smierc":) to tak jakbys miala poczucie humoru szczelam ze masz no uciekałam uciekalam za w koncu musze przynudzic ze mi sie podo....ale jako ze tutaj krytyka ma owocem rodzic i byc cegielka w stawaniu sie lepszym(przerwa na smiech dla tych co potrzebuja)to troszke za duzo "akademizmu"i zanize ocene dajac bdb

    · Zgłoś · 17 lat
  • elisabeth
    zwykle nie czytam prozy w takich miejscach, albo tylko kilka linijek, a tu dotarłam do końca z pewną dozą przyjemności :)

    · Zgłoś · 17 lat
  • kussi
    Chciałabym wiedzieć jak tekst odbierają mężczyźni...

    Iga, Elisabeth --> To mi się podoba - taka rezerwa... Nie ma co w skrajności popadać, trzeba cenić przede wszystkim siebie, nieprawdaż? ;)

    Pozdrawiam

    · Zgłoś · 17 lat
  • iga
    i tu sie bardzo mylisz;nie ladnie tak wciskac komus w usta ale tlumaczyc nie ma sie co pozdrawiam i pisz a nie gadaj

    · Zgłoś · 17 lat
  • kussi
    No jasne, że nieładnie. Internet jest przestrzenią i dlatego do wielu nieporozumień dochodzi. Ja to napisałam pod wpływem rozbawienia i niedzielnego rozluźnienia, a nie 'na serio'. Cenię sobie wszystkie uwagi, ale czasem mrugam okiem do komentujących, bo... czemu nie?

    · Zgłoś · 17 lat
  • iga
    no juz bardziej na serio nie moglas potraktowac rzekomo na serio rzuconego: nieladnie ostatnia rzecz jakiej bym chciala to zaklocac dobry humor ale jestem pewna ze to niewykonalne i alleluja

    · Zgłoś · 17 lat
  • iga
    moze nieporozumienia wynikaja z braku tego znaczka:) smutne

    · Zgłoś · 17 lat
  • elisabeth
    prawdaż prawdaż, to nasz uratuje przed wystawianiem sfrustrowanych komentarzy :p

    · Zgłoś · 17 lat
  • Enge
    panna CO męczy... ok. to było moje hiperpoprawne czepianie się. wiem, że CO jest też po polskiemu poprawne. jak teraz przeczytałam o tych butach publiki to mi trafiło jednak do przekonania.
    może to głupio gadać o przecinkach, zamiast o treści, ale o treści nie mogę powiedzieć nic wrednego. a chyba bym nie usnęła, jakbym wczoraj komuś nie "dopiekła" (prawda, iga?;) )
    ale popraw te przeliczne na przeliczone, poprostu na po prostu i usuń przecinek między "gest" a "go spoliczkuje".
    bardzo dobre rozwiązanie z "nie jest mi łatwo z publicznością":) . to jest uczciwy kompromis:P
    a "popracowałam" nad Twoim tekstem z dziką rozkoszą. miałam wymówkę, żeby Eurypidesem się nie zajmować:>
    pozdrawiam

    · Zgłoś · 17 lat
Wszystkie komentarze