Tak prosto i nieskomplikowanie, zmierzając prosto do intuicyjnego celu, bez wypowiedzianego celu. Nikt nie wdzierał się w myśli, nikt nie burzył ułożonego z trudem porządku. Harmonia ciszy serca. Emocji. Tak było lepiej, pewniej. Więc dlaczego pozwoliłam uchylić drzwi?
Pierwsza odpowiedziała Pani Ciekawość. Spróbuj – mówiła. Przecież i tak nikt i nic nie zburzy Twojego spokoju. Nic nie tracisz, za nic nie płacisz. To tylko życie, warto zaciekawić się kto stoi po drugiej stronie lustra. Przecież zawsze możesz drzwi domknąć, zaryglować. Na to zawsze jest czas. Może jeszcze nie teraz? Może warto zdjąć łańcuch i przyjrzeć się kto tak puka?
Zdjęłam łańcuch. Chciałam tylko popatrzeć kim jest. Dlaczego tak usilnie dobija się do mojego mieszkania. Dlaczego palec jakby przytwierdzony na stałe miał do mojego dzwonka.
Wysoki, dość przystojny blondyn stał. Na pierwszy rzut oka – robił wrażenie, które trudno jest zdefiniować. Coś przykuwało moją uwagę. Najpierw oczy. Błyszczące, niebieskie, żywe. Zmieniały barwę, odcień, kontur, błysk. Wszystko w zależności od nastroju. Oczy te pomimo ciemności, usilnie domagały się kontaktu z moimi. Sprawiały wrażenie jakby chciały zamieszkać w moich oczodołach. Ssać z nich głębię i piękno. Pragnęły zielonej krwi. Sprawiały wrażenie przyjaznych i szczerych, a nawet wręcz dobrych! Czy udawały? Nie wiem. Dzisiaj trudno jest odszyfrować kod spojrzenia. Nie wiesz czy za szczerym błyskiem czai się Pan Hydra czy może Pan Filantrop. Nie wiesz z jakim ryzykiem zaczynasz mieć do czynienia: długoterminowe obligacje czy może akcje? W każdym razie ryzyko na własne życzenie. Oczy ujęły i zaciekawiły. Pani Ciekawość miałaś rację, nic nie tracę, bo nie myślę o stracie. Finanse zostawiam specjalistom. Ja widzę piękno, którym chcę się napawać.
Pozwoliłam aby niebieskie oczy podtykały moich. Zielone też zaczęły błyszczeć, przypominając sobie jak to było kiedyś. Jakże miłe to doznanie. Ludzie zaczęli mówić, że coś zmieniło się w mojej twarzy. Oczy? Zgadywałam. Zawsze takie były, tylko przez dłuższy czas uśpione.
Pani Ciekawość nie poprzestawała. Porozmawiaj z nim – szeptała. Nadal nic nie tracisz. Rozmowa to sedno istnienia. Tak mało dzisiaj mądrych ludzi, dorównujących Tobie. Czyż nie jest miło móc rozmawiać z kimś godnym Ciebie? – nie dawała za wygraną. Rozkosz rozmowy to dar, to cud. To nektar dla wprawionych w słuchaniu uszu. Pozwól sobie na tą przyjemność. Niech zastąpi Twoją ulubioną czekoladę. Od rozmowy nie przytyjesz – ironicznie nalegała.
Wyjęłam zatyczki z drzwi. Muzykę uciszyłam aby nie przeszkadzała słowom. Niech one zainspirują teraz mój mózg. Niech będą jego pokarmem. W końcu tyle ciszy było w nim, że wyspał się za wszystkie czasy. Pani Ciekawość ma znowu rację. Potrzebuję inspiracji, nowych, twórczych percepcji. Ile mogę opychać się czekoladą? Niech naturalna słodycz zagości w umyśle. Niech wezmą się za ręce i zatańczą endorfiny. Do jego słów.
- Sen przynosi mi Ciebie – zaczął. – czy wiesz, że ta zima nie będzie zimna dla Ciebie?
- Zaśnij blisko tak. Idziesz do głowy Kobieto.
- Chcę pobyć z Tobą, poznać, poczuć.
- Dłoń widzę….oczy….uda. Mam omamy od rozrzedzonego powietrza?
- …albo jesteś egipską królową, jak miód słodka i mądra jak sowa….a ja jestem dla Ciebie jak światło.. – słów nie było końca. Dłuższe, krótsze, przypominające o sobie, wysyłające sygnały, pamiętające. Mózg mój zaczął się radować. Uśmiech też zagościł na mojej twarzy. Oczy błyszczały zielonym połyskiem. Raziły wydobywającymi się iskrami radości.
Ale nie tylko ciepłe słowa wywoływały radość. Okazał się być mężczyzną oczytanym, mądrym, elokwentnym. O szerokiej wiedzy. Dzisiaj się mówi o takiej osobie, że jest „open mind”. Jednym słowem – mój człowiek. Rozmów nie było końca. O książkach, literaturze, sztuce, filmie, nawet polityce. O socjologii, psychologii, muzyce. Fotografii. Nie wymienię całokształtu dziedzin, o których można było dyskutować do rana. Ale jeżeli powiem, że był to balsam dla mojej spragnionej wiedzy duszy, wyjaśnię wszystko?
Wtem do głosu natarczywie zaczęła dobijać się Pani Ochota. – spróbuj więcej. Skosztuj jego ust, przecież chcesz tego. Czy chcę? W sumie mogę spróbować smaku pocałunku. Przecież nic nie tracę i niczym nie ryzykuje. Jego usta były jak żywe, czerwone wiewiórki. Podbiegały nie proszone, zabierały orzeszka po czym uciekały aby wrócić w najmniej oczekiwanej chwili. Umiały się bawić. Dać albo muśnięcie albo dłuższy, namiętny pocałunek. Jego usta pociągały i żądały więcej, mocniej. Każdy muśnięty pocałunek zostawiał ciepło, przybliżał nasze ciała do siebie. Zdzierał ze mnie pancerz niedostępności.
Pani Ochota znowu się odezwała: a dlaczego zapominasz o dotyku? To może być jeszcze bardziej przyjemniejsze doznanie. Może jego dotyk rozpali Twoje ciało? Poczujesz pożądanie na więcej?
W sumie dotyk może być równie przyjemny jak pocałunek. A co jeżeli jest przyjemniejszy? Na to nie mogę sobie pozwolić. Nie chce tego. Nie, nie potrzebuję. Po co to komu. Po co komu uczucie przeszywającej radości i rodzącej się chuci? Po co moje ciało ma płonąć żądzą drugiego ciała. Po co mi to przyjemne uczucie ciepła w podbrzuszu. Po co komu zaspokojenie nieopisanej rozkoszy. A właśnie, że potrzebne!. Bez namysłu i zastanawiania się. Pragnę tych rąk na mojej twarzy, szyi, ramionach. Potrafi tak empatycznie wczuć się w moje potrzeby. Bezbłędnie. Doskonale. Umieram i rodzę się od nowa za każdym jego dotykiem. Zniewalające uczucie….Boże, ja powiedziałam „uczucie”?. A żeby mi to więcej do głowy nie przyszło. Bo jeszcze zagalopuję się dalej i co to będzie. Też sobie wymyśliłam.
- Nie wymyśliłaś – szeptała do ucha Pani Ochota. – Ty tego pragniesz najbardziej na świecie. Po co się oszukujesz? I tak to zrobisz. Więc po co tyle myśli, złych, niepotrzebnych. Idź za głosem intuicji. Baw się. Chyba chcesz mieć coś od życia? Nie ważne co będzie później, zawsze będzie to co ma być. To nie arkusz kalkulacyjny tylko życie. Bierz i dawaj, pytania zostaw zagubionym. Przecież Ty nią nie jesteś, prawda? Gdzie to poczucie własnej wartości? Nie pamiętasz już? Nic nie jest w stanie Tobie zaszkodzić, nic i nikt!. Jesteś silna i mądra. Nikt nie zabierze Twojej duszy. Należy tylko do Ciebie. Czyż przez tyle lat nie wyrobiłaś dla niej dostatecznej osłony? No wstydź się z takimi niemądrymi obawami. Dzisiaj kobieta ma takie samo prawo do seksu i zadowolenia co mężczyzna. Gdzie Ty nadal żyjesz? Czas się obudzić droga kobieto.
Może Pani Ochota ma rację? Przecież ja też mam prawo do zadowolenia. Przecież oddanie się mężczyźnie wcale nie świadczy o oddaniu mojej duszy. Wcale nie jest jednoznaczne ze zdobyciem kobiety. Im się tylko tak wydaje. I błędnie. Zdobywać powinien cały czas, nie osiadać na laurach pierwszej nocy. Wiem, że mądry mężczyzna też to wie. Tylko zaraz, zaraz…dlaczego on powiedział, że „gdy po którejś kolacji obudzimy się w jednym łóżku, nic już nie będzie takie same. Słowa nie będą już potrzebne”.
To dlatego nie widziałam go już od tygodnia? A tamte słowa zniknęły. Czy bezpowrotnie?
Wróciły natarczywe pytania zatruwające moją głowę. Czy znowu mam zamknąć drzwi?
mnie trochę zmęczył, choć napisany jest niezle
Ma to swój urok, absolutnie tak. Trochę jak z zawikłań modernistycznych, tu wpada niebanalny szyk zdania, tu interesujący opis interakcji oczy-oczy. Panie Ochoty i insze antopomorfy mnie osobiście nie przeszkadzają, hmm, wpasowują się w całość i dobrze "grają".
Ale mimo wszystko nie czuję. Ciekawa forma nie zastąpi tematu, he he, i kto to mówi, w końcu i mnie zarzucano już przerost formy nad treścią. Nie czuję tej kobiety, jej emocji. Alegoryczna przypowiastka, w której czegoś brakuje, być może analizy psychologicznej. To nie ludzie, tylko marionetki w chocholim tańcu, przynajmniej ja to w ten sposób odbieram.
Co nie zmienia faktu, że pod eksperymentem narracyjnym podpisuję się wszystkimi palcyma i kopytami tyż :)