Minęła noc, piękna, obfitująca we wzruszające uniesienia.
Teraz cierpliwie czekała przywołania, wiernie jak pies na swego pana.
Myśli parzyły odtwarzając każde słowo i pieszczotę.
Czuła niedosyt. Jeszcze bardziej pragnęła obdarować swego kochanka
czułym dotykiem, namiętnością co nieustannie płonie w niej głęboko.
Minuty mijały zmieniając się w godziny.
Czas zatrzymywał się na chwilę to znów przyspieszał.
Co myśli i czuje daleko od niej.?
Czy pragnie więcej.... łamiąc ostatnią z granic.?
Zastanawiała się leżąc w ciepłej pościeli, przesiąkniętej jego zapachem słodkiej wanilii .
Co dla niej przygotował. Jakie czekały ją niespodzianki.?
Wyobraźnia niestrudzenie podsuwała niesamowite obrazy, sprawiając drżenie.
Kolejne spazmy oddechu uwięzionego w klatce który chciał się wydostać
i popłynąć najbliższą z chmur do jego ciepłych ust i tam zamieszkać.
Dzień dopiero się zbudził otrząsając z namiętnych barw nocy,
malując świat złotym pyłem. Korony drzew iskrzyły i śpiewały,
koncertem na milion ptasich głosów a wszystkie zdawały się wołać jego imię.
Brzmiało w niej nieustannie roztrącając wszelki smutek, malując usta
w szeroki uśmiech. Wciąż drżała pogrążona w świcie iluzji która prawdą się staje
z każdą mijającą sekundą zmrużenia powiek.
Dopalały się resztki świec gdy słońce dotykało zenitu rozpalając niebo do białości.
Wciąż leżała chcąc noc zatrzymać, omijając dzień by w kolejną noc się zanurzyć
z niecierpliwością czekając na jego czuły dotyk.
Niech słońce zgaśnie a księżyc rozświetli granatowe niebo strzelające iskrami.
Krzyczało w niej pragnienie bycia znów blisko, najbliżej jak się da na długość oddechu.
Ale słońce nie słuchało rozkazu, rozświetlało świat rozwijając nowe pąki kwiatów,
z wiatrem bawiąc się w berka. Ona jednak tęskniła za ciemnością.
Niech już nastanie. Niech zegary przyspieszą swój bieg a potem przystaną dla nich.
Mijały chwile, jedna za drugą przeciągle się ociągając.
Wstała wreszcie z ogromną niechęcią opuszczając miejsce pachnące rozkoszą,
jeszcze ciepłe choć już samotne, bez niego. Ach.. jak zatęskniła.
Założyła koszulę którą zostawił, by poczuć bliskość i zapach,
wchłonąć go w siebie każdą cząstką swojej istoty.
Zostawił ją dla niej z karteczką " moja.... "
Cóż kryło się w tym wielokropku, co chciał powiedzieć.?
Może cichutko jej powie na uszko gdy nieśmiałe zapyta?
Rumieniła się plącząc w domysłach.
Oczekiwanie stawało się coraz bardziej nie do zniesienia.
Znów stoi przed oknem i patrzy na ludzi w dole, zabieganych,
z twarzami zatroskanymi i sercami pełnymi marzeń.
A ona jest taka szczęśliwa jak chyba żaden z nich.
Nie czuła wstydu.Dobrze ich znała, była taka sama.
Teraz los wynagradza jej każdą łzę przelaną w samotności.
Najcudowniejszy podarunek o jakim zawsze tylko marzyła
urzeczywistnił się nieoczekiwanie.
Powstrzymując oddech czekała w ciszy na dzwonek telefonu,
jakby bała się że łomotanie serca go zagłuszy.
Czekała niecierpliwie wciąż sprawdzając skrzynkę.
Dzień dogasając stawał w ogniu niebo żarząc czerwienią.
I ptaki umilkły zabierając najsłodszą melodie.
A telefon wciąż milczy i skrzynka świeci pustkami.
Mimo to nie traci zdobytej wiary, nie poddaje się sentymentalnej melancholii,
na siłę zaciskając ją pod powiekami, milcząc z ufnością,
że lada chwila da o sobie znać.
...........
Richard Clayderman - give a little time to your lov - Nostalgy
te same slogany co wszędzie: zapachy, ptaszki, serca. Na mój gust za barokowa narracja z której niewiele wynika.
pozdrawiam