Zapach kobiety

Czarny

-Troch.. hydro... dwa razy... di.. tri... hmmm... -zanotował w dzienniku nowe reakcje- eszcze... ten z konkurencji... piękne... tak... to to... -wyprostował się dumny, ale po chwili powrócił do badań- coś tu... jeszcze.... tego więcej... a jak... by tego... -powąchał inną próbówkę- ...uje tego... mam... raz, dwa, trzy... starczy... o ty... ooohh... -stał kilkanaście sekund wąchając próbówkę, zamknął oczy, usiadł, siedział tak kilka minut- wiem... czego brakuje jeszcz... jedn... -dodał kolejną substancję, zamieszał i zanotował, po chwili uniósł głowę wąchając piękny zapach, zamknął oczy- to... jest... -z wrażenia zemdlał wypuszczając próbówkę z ręki.

Otworzył oczy. Spojrzał na zegarek. 17:31. Minęło ponad 10 minut. Spojrzał na swoją pokaleczoną lekko rękę, rozbite szkło na podłodze, i rozlane perfumy. W całym laboratorium unosił się przecudowny, delikatny, zmysłowy kobiecy zapach. Szybko wstał, umył rękę w zimnej wodzie i szybko zajrzał do notatek.

- Jest... moja... jak cię nazw... nieważn... chodź, chodź...

Przygotowywał ostrożnie perfumy według notatek, gdy wykonał ostatnie mieszanie, uśmiechnął się i uniósł w górę oczy.

- Cudo... Z tym zapachem każda kobieta będzie... -westchnął ciężko- nie...

Zamknął zapach szczelnie w próbówce.

- Mój zapach. Mój! Mój! Mój! Nie oddam ciebie nikomu! Będę bogat... -uśmiechnął się szczerząc zęby.

Zawinął próbówkę w notatki i schował ją do kieszeni w koszuli. Posprzątał w laboratorium i zebrał swoje inne rzeczy. Dochodziła akurat 18:00, wiec spokojnie wyszedł z pracy. Kiedy minął ciecia mruknął pod nosem.

- Gówno dostaniecie! A nie moje cudo!

Szedł szaleńczo uśmiechnięty do samochodu. Podróż do domu, która zwykle zajmowała mu dwadzieścia minut, dziś trwała około dziesięciu. W domu natychmiast odwinął próbówkę, zapiski włożył do szuflady w biurku, a następnie otworzył tę próbówkę. Usiadł wygodnie w fotelu zachwycając się wspaniałym zapachem... Zapachem idealnej kobiety. Nie potrafił sobie jej wyobrazić, ale był już z pewnością zakochany w jej zapachu. Nie zjadł kolacji. Śpiący poczuł się około godziny 3:00 w nocy. Polał kilka kropel na pościel i poszedł spać. Nie mógł zasnąć. Przeszkadzało mu łomotanie serca, nieustanne myśli, zachwyt wspaniałym zapachem. Teraz liczyła się tylko ta kobieta... Zakochał się w nieistniejącej kobiecie. Ubóstwiając jej zapach. Godzina 6:00. Nie zmrużył oka. Zdrowy rozsądek, jego podstawowa domena, kazał mu dać sobie spokój i usnąć bez tego zapachu. Ale serce i zmysły, pierwszy chyba raz w jego życiu, wzięły nad nim górę.

Stracił pracę. Stracił wszystko. Świat dla niego przestał istnieć. Nie jadł, aż umarł. Najszczęśliwszy na świecie.

Czarny
Czarny
Opowiadanie · 1 maja 2007
anonim
  • sick
    mogę podejrzewać na kanwie jakiej książki, filmu wyrósł ten tekst. Mam jednak wrażenie, że tutaj zaledwie musnęliśmy sensy i świat zapachów.
    Żył sobie facet, który zrobił tak cudne perfumy, że przestał jeść i szczęśliwy umarł. Może trochę krótsze, ale cały ten tekst to w zasadzie to jedno zdanie.
    pozdrawiam

    · Zgłoś · 17 lat
  • iga
    pióro-pędzel, pióro-batuta, pióro-kadr!

    · Zgłoś · 17 lat