Ty idioto, mówi do mnie matka, ty jesteś cały czas nagrywany, zobacz, tam w rogu, nad meblościanką. Tutaj cały czas jesteś pod kontrolą, oni wiedzą, że bierzesz ich rzeczy. I jeszcze minuta, chwila tylko, a przyjdą Islamiści, Araby i rozjebią tą chatę, w pizdu. Spalą wszystko, kwiaty i lekarstwa. Specjalnie sobie wydrukują wiersze matki, narcystycznie artystycznie zwalą konia nad nimi. Wezmą sobie ze mnie co chcą, najlepsze kawałki płuc, bo dziś mają jakiś gulasz na obiad, powinno zostać im jeszcze do kolacji. I matka mi rozkazuje: pozdrów teraz panów z kablówki, może ci jakoś przebaczą, może jakoś to będzie. A jutro rano na Łęczycką zapierdalasz, oddajesz te głowy i ręce i wara od kolczyka.
Najwyżej pachy można wylizać - mówię do tej kamery, co wisi pod sufitem, wisi luźno w kroku boga, co mnie cały czas nagrywa. Spociłem się, w środku mam tylko pajęczyny i walentynkowe serduszko sprzed czterech lat. Jestem wyżarty od środka i rządzi u mnie pod skórą feta, dym i szczyna dwanaście procent alkoholu objętości, sztuczna do bólu. Przecwelony, kiedyś byłem, pamiętam, w ładnych pokojach, z opuszczonym po sam dół żaluzjami, jestem obciągniety z połykiem. Czyściutki i pachnący; drobny już, zdrobniały, w dowodzie mam juz nawet Adaś, nie Adam, bo tak kazałem dziwkom mówić, za grubą kaskę własnoręcznie samodzielnie wyżydzoną od starszej.
Czyli wisi mi to wszystko, mam to gdzieś, że drzwi sie otwierają.
I to wcale nie są Araby, z żadnego Iraku, tylko banda jakichś przebierańców. Zawartość getta trzy ulice dalej, na przepustce. To jest żydostwo z bloku, co mi połowa pieniądze wisi. Tego grubego poznaję, ja mu wczoraj dałem fajkę i to żaden Arab, tylko rdzennie polski Żyd. To jest jakaś wiocha, Grażyna ściągała majtki w tym tutaj pokoju, tym syfie, pod tą samą ścianą, którą oni teraz liżą bo dżem na niej jest, sprzed tygodnia, malinowy. Ja stąd wypierdalam, ja tak nie umiem. To mnie nie bawi, mówię im spierdalać, ale nie słuchają. Mama wezwała weterynarza, żeby mnie uśpił. Mam być spokojny, będzie fajnie. Żadnych młotków i tasaków; kołysanki, luli luli, ale chuj mi w dupę jak nie zasnę.
pozdrawiam serdecznie