ja proszę państwa umarłem

Jan Kowalski

Wszedłem tam, w ten brud, do publicznego szaletu - płatne przy wyjściu. Miałem w planach po osraniu, i tak już brudnego, kibla wybiec z tej meliny, ale w środku zaczepił mnie całkiem sympatyczny stary dziad. Pedofil w wieku lat czterdziestuiluśtam. Zaimponował mi tym, że był zarażony wirusem HIV, a mnie swędziało. Oddałem mu się, ale jazda,za dyszkę. Mogłem sobie kupić kawę z w moim ulubionym barze. Takiej dziurze, starej przyczepie na rogu. W styropianowym kubeczku, ze śmietanką, osa na dnie gratis. Mogłem jeszcze kupić ruskie szlugi. Piłem i paliłem. Potem wyrzygałem kawę po pierwszym papierosie w życiu. Byłem dumny z tego wirusa co rósł we mnie, i czułem jak rozrywa mi brzuch.


Chwilę później pierwszy raz się zajebałem. Skoczyłem z bloku, film mi się urwał gdzieś w okolicach drugiego piętra. Na nowo zacząłem kojarzyć po godzinie i tylko mgła pulsowała mi w krtani. Pamiętam jak leżałem w czarnym worku, jak folia marszczyła się przy każdym oddechu i kradła mi powietrze. Duszno mi się zrobiło, zemdlałem. Do końca wybudziłem się dopiero w kostnicy, po trzech dniach. Jakieś bladoniebieskie światło i jebało trupem. Mówię sobie: wypierdalam z tej meliny, i dzida w pizdu. Biegłem przez miasto bez ubrania, ze złamaną ręką i rozprutym brzuchem. W domu padłem na podłogę i nie mogłem się ruszać. Matka wyciągnęła z szafy maszynę i ładnie zszyła mi ten brzuch, upchała flaki do środka. Szybko poszło, większy problem był z ręką. Koło sześciu godzin się męczyliśmy, trzeba było kości papierem ściernym potraktować, jebać się z butaprenem, super glutem i wikolem. Potem ten napój, cytrynowy, matka we mnie wmusiła. W telewizji widzieliśmy, ożywi nawet trupa, bardzo fajnie, bardzo dobrze że był w domu. I jeszcze złoty sztach, z lufki brata, tchnąłem życie w swoje nozdrza.


Ojciec mnie opierdolił, za szmaty zaprowadził do kuchni. I pokazał mi lodówkę, na drzwiczkach wisiał jakiś świstek, regulamin domu. Za takie jazdy jest tydzień szlabanu i głodówka przez cały czas. Co on ma ze mną zrobić, się pytał i bił mnie po twarzy, po brzuchu. Same kłopoty przez to, trzeba się tłumaczyć w urzędach, po chuju fest syfu narobiłem. Potem poszedł się ogolić.

Jan Kowalski
Jan Kowalski
Opowiadanie · 3 października 2007
anonim
  • Jan Kowalski
    jakieś jaja z czcionką, to nie moja wina, i nie mogę z tym nic zrobić. joł

    · Zgłoś · 17 lat
  • Marek Dunat
    no . spoko . gdyby nie Twoja interpunkcja, nie miałbym żadnych wątpliwości by puścić . tekst jak sie patrzy, pointa super . zakręcony . popraw i pogadamy .

    · Zgłoś · 17 lat
  • anonim
    elektryczny-pies
    "I pokazał mi lodówkę, na drzwiczkach wisiał jakiś świstek, regulamin domu. Za takie jazdy jest tydzień szlabanu i głodówka przez cały czas". kurwa, niezłe to.

    · Zgłoś · 17 lat
  • Madzia
    zajebiste!

    · Zgłoś · 17 lat
  • anonim
    zieloneciele
    no i czemu to jest niedopuszczone?!
    poszaleliscie?????
    to jest NIESAMOWITE.

    · Zgłoś · 17 lat
  • Marek Dunat
    ja osobiście nie wiem dlaczego . jak napisałem wcześniej miałem wątpliwości tylko do znaków interpunkcyjnych . nie odrzuciłem jednak tekstu , zresztą - proza to nie mój dział . może coś sie pokręciło . może ktoś inny z modów . postaram sie wywiedzieć o co chodzi .

    · Zgłoś · 17 lat
  • anonim
    zieloneciele
    no ja mam nadzieje.
    :)

    · Zgłoś · 17 lat