Stary Mumin siedział na swoim ulubionym miejscu przy barze, w rogu sali, jego ubłocony płaszcz zwisał, oplatając wysoki stołek. Równie brudny i wypłowiały od słońca i deszczu kapelusz spoczywał na blacie, tuż obok pucharka pełnego złocistego płynu, z którego uciekały rozigrane bąbelki. Tak siedział wpatrując się w pokal, jakby chciał w jego okrągłych bokach zobaczyć przyszłość, ale niestety widział tylko przeszłość i ulatujące bąbelki... Przez jego nisko pochylona głowę przelatywały setki myśli, jedne bardzo szybko galopowały, inne powoli i majestatycznie przesuwały mu się przed przymrużonymi oczyma... Do jednych się uśmiechał, a inne wzbudzały w nim dreszcz niepokoju. Za oknem cichutko szumiał deszcz, bystro rwąca chodnikami woda, zbierała brud z chodników i ulic, w powietrzu unosił się zapach wiosennej burzy. W ciemnej tafli jezdni odbijały się kolorowe neony, ludzie pośpiesznie przebiegali miedzy nimi w pościgu za swoimi sprawami. Wszystko to widział zamyślony Mumin, ale znudzony tym widokiem obrócił się spowrotem w kierunku, baru i zamówił kolejnego wciekłego psa, a kieliszek dołączył do długiej już kolejki swoich kolegów, oczekujących na reakcje niefrasobliwego barmana. Mumin zajął się dalej oglądaniem swojego pokala, na pozór takiego samego, jak inne, które dziś oglądał z równym zainteresowaniem, ale każdemu poświęcał tyle samo uwagi, w każdym dostrzegał coś niezwykłego, każdy opowiadał mu swoją historię, historię której nie słyszał nikt inny...
Ludzie nie dostrzegaj? prawdy, ludzie nienawidzą prawdy, ludzie chcą widzieć pozory, wierzyć w nie i żyć w tym wyimaginowanym świecie - pomyślał sobie, trochę zaskoczony tą myślą, która się pojawiła niespodziewanie w jego głowie. Trochę to za mądre jak na bajkowego stwora, zdał sobie sprawę z ilości wypitego alkoholu, wyprostował się na stołku, i rozważania uczcił głębokim łykiem piwa, poczuł jak świat wibruje mu w głowie, lubił to uczucie, lubił te puste ulice wirujące w koło, ten pochylający się chodnik, te uciekające drzewa, ten świat budził w nim zachwyt. Żałował, że trwał tak krótko i znikał bez śladu. Rozejrzał się po barze, tu i ówdzie jeszcze siedzieli ludzie, ale było pusto... trzeba będzie się wynosić...
Znudzony nieco wyciągnął z kieszeni jakiś mały przedmiot, który zaczął obracać w palcach, przedmiot w wzbudzał w Muminie jakieś wyraźne emocje, które z trudem można było odczytać, z jego ogorzałej twarzy, która niechętnie zdradzała, co się dzieje w duszy Mumina, ale czasem coś mu umykało z pod kontroli i czasem można było w niej zobaczyć... odrobinę wyrozumiałości dla otaczającego go świata. Bo tylko w takiej chwili jak ta akceptował go i rozumiał i wiedział, że wszystko będzie dobrze, bo bajki muszą mieć swój szczęśliwy koniec. Ta oczywista prawda pocieszała go zawsze w takie noce, jak ta, ale wiedział, że jest już za stary na tą bajkę. Wiedział, że musi odejść, odejść w milczeniu i bez pożegnania, ale nie umiał... Wyjrzał przez okno, próbując zmienić temat i wpatrzył się w przemykające światła samochodów. Z pośród kolorowych świateł wyłoniło się na ognistych, czarnych rumakach trzech jeźdźców, którzy wolno podjechali, aż do samych bram baru, ich twarze zasłaniały głęboko opuszczone kapelusze, z grzyw czarnych wierzchowców spływały strugi deszczu... I tak trwali w oczekiwaniu... Mumin wiedział, że już czas, uśmiechnął się do siebie, zeskoczył szybkim ruchem z stołka, nieco się zatoczył, ale z wyraźną satysfakcją utrzymał się na nogach, sięgnął po kapelusz i szybkim krokiem zatoczył się do wyjścia, owinął się płaszczem. Stuknęły drzwi baru, zapadła głucha ciemność... Czwórka jeźdźców ruszyła w strumieniach deszczu w kierunku gdzie zachodziły czarne słońca...