"Skąd ta agresja kochanie" się pytasz... A to tak ze mnie, słoneczko ze
mnie, samo. Wypełza spod prawego ucha i ja tego nie chce, ale to już
tam jest.
Agresja
rodzi agresję, i ta agresja co mi wypełza z ucha to dopiero początek,
bo już to, że ona tam jest mnie denerwuje. Potem przychodzą jacyś
znajomi mojej matki i pytają się czemu jestem taki chudy, a ja
mówię, że im się wydaje, wydaje im się, musi. Po czym słyszę, że mnie
jest połowa dawnego mnie. Wtedy sobie myślę, że nic dziwnego, że ja już wiem
gdzie jest ta druga połowa. Potem słyszę żebym jadł więcej, ale ja już
nie mam miejsca, nie mam czasu na takie przyjemności. Potem, boję się
potem. Potem to znaczy kiedyś będzie, a ja się boje tego co będzie.
Potem szybko wychodzę gubiąc ich spojrzenia na moich plecach,
kościstych, chudych plecach. Mknę przez autostradę przedpokoju mojego
mieszkania, wślizguję się jak złodziej do własnego pokoju i
wymiotuję. Rzygam, bo ja jestem bulimikiem. Potworna choroba. I to dla tego jestem taki chudy, bo ja rzygam
wciąż i wszędzie i wszystkim co zeżre. Ale do cioci tak nie wypada
powiedzieć, no źle by to wyglądało gdybym nie zaprzeczał z miłym
uśmieszkiem na ustach, że chudnę, że znikam. Bo to jest tak, że czasem
tak nie jest, szczególnie rano tak nie jest. Ciekawe. Rano świat jest
trochę inny, ja wtedy wstaje, otwieram oko, jedno - dwa to za duży
wysiłek, otwieram to jedno oko, wszystko jedno które, i patrzę, chłonę.
Bo ja mam oczy jak czarne dziury, i nie to żebym był nieskromny, ale
ponoć ładne i smutne. Smutne są oczy bo smutne jest to co widzą. No i
zdobywam sie na heroiczny czyn, otwieram drugie, jakby zapomniane
wcześniej, OKO. I chłonę cały ten świat dookoła. Te wróble, które
wszystkie razem tworzą jakiś gang, przestępczość zwróblizowaną, tych
kosmitów sprzedających podróbki na stadionie, przebranych za
Wietnamczyków, i tych szpicli niemieckich, z neseserami pełnymi
kłamstw, byleoczym, byle by były to kłamstwa. I oni wsiadają, wszyscy
na raz w jeden autobus, i ja to chłonę. Chłonę te brednie w szkole,
chłonę Mickiewicza, Żeromskiego chłonę i innych. Nawet Konopnicką
chłonę bo szowinistą nie jestem. Wychodząc ze szkoły obowiązkowo chłonę jednego
z 20 żołnierzy Philipa Morrisa. Czasem nawet dwóch. Chłopaki tak szumią
w głowie że żółć nadjeżdżającego autobusu jest niemal niemożliwa do
wytrzymania. Wchłaniam ją a jej jest więcej i to smutne. Potem ktoś
zadaje pytanie, nagle i niespodziewanie, o to, jakie nastroje panowały
przed wybuchem powstania listopadowego. Gówniane odpowiadam, zarówno w
myśli jak i na głos, bo uważam, że lepiej mówić to co się myśli albo
nic. Patrzy na mnie jakimś dziwnym wzrokiem i widzę że myśli "z tego
kretyna już nic w życiu nie będzie". Mówi natomiast, w trosce o moje
samopoczucie (a może własne?), że odpowiedź nie jest dobra ale żebym
się starał dalej. Kurwa przecież mówię, że gówniane, bo nastroje były,
są i będą gówniane. Tego mu chyba było za wiele i poszedł. A pies Cie
jebał stary.
Agresja, kochanie skąd ona. O tam zza prawego ucha. I
ją też chłonę, z internetu i z televizji. Z tych żydomasońskich stacji
ją chłonę. Zewsząd dosłownie, bo wszędzie ona jest. Wysiadam z autobusu, jeszcze chwila i będę w domu. Tylko
po co? Idę. Idę i idę, dochodzę, nareszcie, otwieram. Wchodzę, zamykam
i idę do siebie. Siadam i ni z tego ni z owego rzygam. Rzygam dalej niż
widzę, w sumie to nie wiele widzę bo oczy zamykam, by nie
wchłaniać tego co już z siebie wyrzuciłem. Rzygam na lewo i prawo,
rzygam Nitschem, Koniecpolskim też rzygam, i Oda do Radości i C3H20 też
rzygam. Dużo tego siedzi we mnie, więc siłą rzeczy (rzeczy mają siłę?
chyba tylko dźwigi.) dużo z siebie wyrzucam. I gdy myślę, że tak już
będzie w nieskończoność, że ta moja odyseja wymiocin nigdy nie
odnajdzie swojej Itaki. I tak I cóż za pozytywne słowo.
Hrrrrr, ostatnie charknięcie i już jest lepiej. Spluwam. Spluwam resztkami karmy dla rybek. Nareszcie wolny.
K A T H A R S I S.
Bulimik obżera się najpierw, a potem w poczuciu winy wywołuje sztucznie wymioty. Twój bohater porażony jest światem, chory na świat który go osacza.Nadtroska, nadmiar, nadobowiązkowość. Brak umiejętności odrzucenia naporu zamieniony w reakcję - agresję. Nie do końca przekonuje mnie taki sposób widzenia rzeczywistości, nie do końca... Bo kurcze myślę, że to jednak słabość jest, jeśli tylko się warczy, pluje, rzyga i ma wszystko w d...
Co do tekstu - nie wiem w jakim programie to pisałeś, ale strasznie "pozawijało" Ci linijki tekstu i choćbyś mi nie wiem jak tłumaczył, to nie przekonasz, że tak ma właśnie być. Odbiór staje się zbyt utrudniony i czyta się koszmarnie. Sprawa druga - co za udziwnienia zastosowałeś w dodaniu "ę" we fragmencie:
"Potem ktoś zadaję pytanie, nagle i niespodziewanie, o to, jakie nastroję panowały przed wybuchem powstania listopadowego". Tylko nie mów, że to celowe, bo nie uwierzę. Zbyt nieprawdziwe i traktuję raczej jako zwykłe literówki.
Literówki, zwykłe ludzkie literówki i mimo że sprawdzałem tekst kilkanaście razy to nie zauważyłem tego wcześniej.
Tekst pisałem w Google Docs, bo z lenistwa nie mam jeszcze Worda, jeśli to wielki problem mogę to popoprawiać.
Pisząc to chciałem stworzyć bohatera, który nie tyle ma wszystko w dupie a raczej otaczający świat go przytłacza, i nie jest tak, że nie widzi w nim nic pozytywnego, tylko po prostu ugina się pod napierającą falą beznadziei. Hmm i nie jest on raczej osobą, która tylko warczy i pluje, myślę natomiast, że jest to człowiek który cały dzień siedzi w parku jarając fajki i myśląc-medytując ma dosyć ery konsumpcjonizmu. Nie ukrywam, że wiele mamy wspólnego ale podejście do życia, które Ty odczytałaś jest zupełnie odmienne od mojego.
a linijki rzeczywiście zaraz popoprawiam, bo wygląda to kretyńsko.
Pozdrawiam
Teraz poczekać musisz na opnię drugiego recenzenta i może tekst pofrunie dalej w świat :)
Nie to siedzenie na ławce to jest ciekawość i głód świata, to jest pociąg do choroby, bohater a pośrednio i ja jest bacznym obserwatorem, chłonie wszystko bo go to bardzo interesuje, chłonie i nie wie kiedy przestać, a od przesytu wymiotuje. Z pewnością jest to w pewnym sensie postać tragiczna, ale nie rozczula się nad sobą, jest trochę buntownikiem ale jest trybikiem w systemie.
Mam, stanie.
I te ciągle słowo "potem"
Mogłeś użyć"następnie,później,kolejnie"
dużo by tu wymieniac
Do Mnie to nie przemawia
Ale szanuje Twoje zdanie, nie każdemu musi się podobać.