[04] 10 piętro

Valhalla

W balowej sukni Kaśka wyglądała groteskowo, zwłaszcza na tle białych ścian korytarza. Wypchnięta na zewnątrz, niczym zjawa zatrzymała się przed szarymi drzwiami z dykty. Numer 32. To jej ofiara. W jednej chwili dziesiąte piętro wieżowca zmieniło się w teatralną scenę, na której miała odegrać pierwszą ze swoich życiowych ról. Trzy pary oczu nie mogły się dopchać do judasza, by być świadkiem tego przedstawienia.


Delikatnie nacisnęła dzwonek. Po chwili otworzyły się drzwi, a w progu pojawił się... rudy karzeł.

- Czy ma pan ‘cebullę’? – zalotnie zapytała, nadmiernie akcentując podwójne ‘l’.

Prawie cofnął się do mieszkania. Zmierzył ją od stóp do głów, całą w różowościach i zaniemówił. Czekała na odpowiedź, kręcąc się w miejscu, jakby chciała poderwać klienta.
- Mam – powiedział, wpatrując się w nią nieustannie.

- A... może pan pożyczyć?

Rudy zostawił otwarte drzwi i poszedł do kuchni. Za chwilę wrócił z dwiema cebulami i bez słowa wręczył je ‘sukni’.

- Dziękuję. Oddam przy okazji.

- Nie trzeba.

Zakręciła się na pięcie. Zanim zdezorientowany zamknął drzwi, tiul zawirował przed jego twarzą. Oczy oderwały się od judasza.


Pierwszy akt odegrany. Pełny sukces. W antrakcie cała czwórka poszła do kuchni kroić cebulę. Nareszcie można było zabrać się za obiad, kolejny z tych, które razem gotowali od kilku dni. Jak zwykle improwizowali. W szafce obok kuchenki znaleźli ostatnią torebkę makaronu, w zakamarkach szuflady na wpół zużyte opakowanie pomidorowego sosu.


- Wybaczy pan tę niezręczną sytuację. Sól..., czy mogę pożyczyć trochę soli?

To niemożliwe! Nie wierzył własnym oczom. W progu jego drzwi stała wysoka brunetka, w za krótkiej nawet jak na mini błękitnej spódniczce. Przez obcisłą koszulkę rysowały się odstające brodawki jej małych piersi. Nerwowo poruszał głową, niezdecydowany, na którym z miejsc zatrzymać wzrok - piersi czy majtki, majtki czy piersi.
Kama poszła na całość. Stojąc w progu przywarła do metalowej framugi drzwi, o którą delikatnie ocierała wnętrze uda. Rudy zrobił się jeszcze mniejszy i bardziej czerwony.

- Sól. Czy mogę pożyczyć...? – powtórzyła pytanie.

- Roman, kto to? - dało się słyszeć z głębi mieszkania.

- Druga sąsiadka - odpowiedział ściszonym głosem i podając dziewczynie sól, zamknął drzwi.


- Trzeciego aktu to on chyba nie wytrzyma? Ale nie mamy zapałek – powiedział Kuba.


Najwyraźniej 'zima stulecia', której najgorszy okres spędzali razem na przygotowaniach do matury, odcięci od świata i codzienności, zamiast usypiać ich jak świstaki, nadmiernie pobudzała wyobraźnię.

Valhalla
Valhalla
Opowiadanie · 10 listopada 2007
anonim
  • Said Muslim

    · Zgłoś · 17 lat
  • ataraksja
    Pamiętam tę zimę. I tez chyba wtedy byłam tuż przed maturą, tyle, że nie mieszkam w bloku :))
    Jak poprzednio - celujący i jeszcze dodam, że brawa za świetny zmysł obserwatora, niezwyłe poczucie humoru :))

    · Zgłoś · 17 lat
  • Karol Ketzer
    ha ! strach pomyśleć co robili w jesień stulecia ( nie mylić z jesienią śrendniowiecza )

    · Zgłoś · 17 lat