Na torze Monza
Zając powił brzdąca
Taki malutki, okrąglutki cały
Szkoda, że samochody go rozjechały...
Z jego pamięcią bywa różnie. Jest dość wybiórcza, a i bieżące sprawy toczą się
nieprzerwanie. Na mieście gadają, że mówi szybciej niż myśli, dlatego trochę
ciężko w tym wszystkim się połapać i utrzymać chronologię. Trudno za nim
nadążyć. No, Kubica to on może nie jest, ale na pewno ostatnie trzy lata
spędził w 'pit-stopie'. To gumy wymieniał na deszczowe, to skrzydło musiał
dokręcić... trochę tych napraw było. Chyba wybierze się na jazdę próbną.
Ostatnie tygodnie spędził na rozmowach ze swoim trenerem. Doradzał mu jak brać
kolejne zakręty, otuchy dodawał, dostarczał energetyczne napoje i do lekarza
wygonił.
Ostatni wyścig w jakim brał udział zakończył się totalną rozpierduchą. Kilka
razy dachował, a na koniec przypieprzył w betonową barierę. Początek był
obiecujący. Poznał ją w domu swojego znajomego. To była przyjaciółka
przyjaciółki przyjaciółki... Miała na imię Sylwia. Kiedyś odwiedził Wieśka, a
tam na kanapie siedziała ona. Prawda jest taka, że hormony zrobiły swoje, bo po
niespełna minucie odjebało mu kompletnie. Kolejna wizyta to konstruowanie
misternego planu - jak się do tego zabrać? Niestety wszystkie narady wzięły w
łeb, bo się przeziębił i na całym ryjku wyskoczyło mu zimno. Nie byle jakie, bo
ustami ledwo ruszał, nie mówiąc o wyglądzie. Z pomocą przyszła technika. Wiesiek
miał dyktafon, więc długo się nie zastanawiając nagrał słowa zachęty do
wspólnej randki. Oczywiście jej realizacja miała nastąpić po jego kuracji.
Wiesio, jak Agent 007, dyktafon dostarczył, a pomysł wypalił, bo się zgodziła.
Dalej wszystko potoczyło się normalnie, jeżeli normalnie to 200 na godzinę.
Kilka standardowych podwózek pod jej dom i kilkugodzinne rozmowy w samochodzie.
A się nagadał, historię swojego życia to ze trzy razy opowiedział. A trzeba
było od razu. Na tylne siedzenie volvo i... Tak też się stało. A było ślicznie,
bo to zima była. Okna samochodu całkowicie zaparowane i tylko po uginających
się resorach można się było zorientować, że ktoś siedzi w środku. Siedzi...?
Przecież to istny Julinek tam był. Osiemnaście lat różnicy zrobiło swoje.
Fruwała jak 'flowerstic'. Najlepszy numer jest taki, że w tych ‘samochodowych’
sprawach był drugi. Przegoniła go Enikita, jego córka. I to o kilka lat. Kiedyś
opowiedziała mu o swoim 'pierwszym razie', który miał właśnie miejsce na tylnym
siedzeniu poloneza. Był dumny, że to jemu pierwszemu, a nie mamie o tym
powiedziała. Ciekawe, bo o jej pierwszej menstruacji też dowiedział się przed
Anką.
Świetnie gotowała, zwłaszcza 'curry'. Kiedy się do niego przeprowadziła,
elegancko podane obiady stały się normą. To zasługa mamy jej byłego, ...a może
ojca, z którym mieszkała. Jeżeli dodamy do tego umiejętność naprawiania
komputera, nie wspomnę o jego obsłudze, oraz renowację mebli, to... Osobnym
tematem jest jej twórczość poetycka. Za jego ‘kadencji’ tomik powiększył się o
kilkadziesiąt stron. Oczywiście wcześniejsze strony ‘zapełniali’ jego
poprzednicy. Kiedy się rozstawali, całość wydrukował, oprawił i wręczył jej na
pamiątkę. Ma tylko nadzieję, że je zachowała wraz ze wspomnieniami. Oczywiście
on zachował wszystkie w swoim komputerze.
Miała hopla na punkcie torebek i butów. Jak zresztą większość kobitek. Szpilki
lub wysokie kozaczki w zestawieniu z białymi kabaretkami i... pielęgniarskim
fartuchem (a pielęgniarką nie była), które zakładała na ‘specjalne’ domowe okazje
rozruszałyby nawet ślepego księdza.
Po za wspomnianymi zaletami Sylwia miała jedną, najważniejszą – przynajmniej z
punktu widzenia samca. Orgazm w trzy minuty, i to za każdym razem. Czasami
nawet kilka. Prawdziwy dar.
Niestety, ile razy można zajmować ‘pool
position’ lub wygrywać wyścigi? Kiedyś musiał nastąpić moment, w którym doszło
do wypadku. Stracił refleks i wysiadła elektronika – w jego głowie. Był to
najbardziej przykry okres w jego życiu. Nie dość, że sam ciężko to przeżywał,
musiał patrzeć jak męczy się ona. Wreszcie nie wytrzymała i... odjechała.
[05] Monza
Valhalla
Valhalla
Opowiadanie
·
11 listopada 2007
Ale tym razem aż tak mnie nie porwał ten tekst. Chyba nie znoszę 200 na godzinę :D