[06] Lodówka

Valhalla

Fiśka układy miała. Kiedy siedział w pracy, dogadała się ze skrzatami buszującymi po jego mieszkaniu. A może to elfy były? Nieważne... Do tej pory w nie nie wierzył, ale odkąd dał Kubie klucze pojawiają się regularnie. Nie widział ich na oczy, więc nie wie jak wyglądają. Szukał ich ale spryciule nie dają się nakryć. Dziwne jest też to, że te kurduple jakieś inne są od tych, które zna z bajek Andersena. Te ‘normalne’, to wychodzą sobie w nocy, coś tam poprzestawiają i rano człowiek skarpetek nie może znaleźć albo cały jest potargany. A te to chyba w nocy śpią. Za to w południe, gdy jest w pracy, rozpierduchę robią totalną. Wszystko na swoim miejscu tak, że nic nie może znaleźć.

Kiedy lodówka warczy żałośnie z głodu, Fiśka zwołuje skrzaty i wysyła je po zakupy. Tak myśli, bo przecież sama tego nie robi. Gdzie tam ona, na tych swoich krótkich, krzywych nóżkach, dźwigająca ciężkie torby? One to są jakieś głupie. A może źle przez Fiśkę poinformowane? Przychodzi z pracy, a tu sterta najrozmaitszego makaronu wala się po kuchni i tyle tego, że zaczyna już po włosku gadać. Albo sok pomidorowy. Jeden sok, drugi sok, hektolitry soku. Jak się uparły na naleśniki, to do czasu jak im się pomysły na nadzienie nie skończył. Później jabłka w cieście, kotlety mielone ‘łąką’ przyprawiane. Nie za bardzo mu smakowały, ale pomyślał, że skrzaty pewnie trawę lubią i już nic się nie odzywał. Teraz zrobiły się leniwe i sam musi sobie potrawy wymyślać. Oczywiście surowce znajduje w lodówce. W sumie każda niespodzianka zrobiona przez skrzaty jest jakąś odmianą. Czego to one nie wymyślają. Początkowo to nawet zostawiały w jego komputerze informacje, co i gdzie mu powsadzały. Teraz już nie, bo wiedzą, że sam znajdzie. Ale nie jest tak źle. Wcale nie narzeka. Wygodnie i miło jest wracać do domu i mieć w lodówce ugotowany obiad. Tym bardziej, gdy zostawia się ją całkowicie pustą.

Szczerze powiedziawszy, to on sam, nie za bardzo przejmuje się gotowaniem. Zrobi coś na szybko, żeby tylko żołądek napełnić i już. Czasami tylko, w nocy kanapkami poprawi. Żeby te mądrale wpadły jeszcze na pomysł i posprzątały po tym nocnym jedzeniu. A gdzie tam... śpią sobie smacznie, lenie jedne.

Przy zlewie pedantem jest raz na tydzień, i tylko wtedy zmywa gary. Ponoć wodę oszczędza. A niech sobie zmywarkę kupi, a nie kit im wciska. Zlew zawalony, wanna pełna prania, i bidule nie mają nawet gdzie na łyżwach pojeździć. Widocznie zaczęło im to przeszkadzać, bo gdy przychodził, naczynia były umyte a pranie rozwieszone. Z dywanem to zupełnie inna sprawa. Prawdopodobnie Fiśka zorientowała się, że z niej kłaki lecą i gania kurduplów do odkurzania. W sumie, to po sobie sprząta. Ale to wina jej pana. Gdyby ją regularnie czesał, to skrzaty miałyby mniej roboty i telewizor mogłyby sobie pooglądać. Z przodu, tyłu i wszystkich boków. Jeszcze nie wpadły na pomysł jak go włączyć. Mówiłem przecież, że one jakieś głupie są.

Valhalla
Valhalla
Opowiadanie · 12 listopada 2007
anonim
  • ataraksja
    Masz namiary na komórkę do tych fiśniętych skrzatów? :D
    Dzięki, znów się zdrowo pośmiałam ;p

    · Zgłoś · 17 lat
  • Valhalla
    Nie ukrywam, że z równym niepokojem reaguję na oceny 'wyśmienite' jak i na 'fatalne'.
    Byłbym jednak wdzięczny za bardziej wyczerpujący komentarz. Nie mogę jednak obiecać, że się poprawię.

    · Zgłoś · 17 lat
  • ataraksja
    Jestem oburzona zachowaniem i poproszę stanowczo głównego administratora o zidentyfikowanie nicków użytkownika, który bez sformułowania opnii z uzasadnieniem wystawił najniższą ocenę.

    · Zgłoś · 17 lat