To była bomba. Mój samochód wyleciał w powietrze, gdy tylko przekręciłem kluczyk w stacyjce. Nawet nie zdążyłem poczuć bólu. To była szybka śmierć.
- Teraz pana kolej!
Wiedziałem, że umarłem, a mimo to dobiegał do mnie silny męski głos – podobny do tego, który należał do organisty z chóru kościelnego z mojego miasta.
- Proszę się obudzić!
Pomyślałem, że się przesłyszałem. Kto niby miał do mnie mówić? Umarli nie mają przecież słuchu, wzroku, ani innych zmysłów. „A może ktoś mnie klonował lub jakimś cudem zmartwychwstałem?” – pomyślałem i otworzyłem oczy. Oślepiło mnie światło.
- Nic nie widzę – powiedziałem.
_ To chwilowe – uspokoił mnie ten sam głos, co wcześniej. Postanowiłem jednak przymknąć oczy.
- Wyleciałem w powietrze, tak?
- Dokładnie.
- Gdzie ja jestem? Nie czeka mnie chyba jakieś kolejne wcielenie?
- Nie, skądże.
- To dobrze, bo nie wierzę w jakieś tam reinkarnacje.
- A w co pan wierzy?
- W to, co wszyscy. Urodziłem się w Polsce i zostałem ochrzczony w Kościele, Miałem Pierwszą Komunię Świętą i Bierzmowanie. Z religii w szkole zawsze miałem dobre oceny. Jestem katolikiem jak inni.
- Pytam, w co pan wierzy, a nie kim pan jest!
- W to, co wszyscy katolicy. Zresztą ja tam się na teologii nie znam. Od tego jest ksiądz. W każdą niedzielę byłem w kościele, co tydzień wrzucałem pieniądze na tacę kościelnemu. Byłem nawet w Radzie Parafialnej. Szanuję świętej pamięci papieża Jana Pawła II, bo to też przecież Polak. W moim domu zawsze była Biblia, uszanowana, ładnie oprawiona, ani jednej kartki zagiętej.. Obrazki święte i krzyże na ścianie, różaniec na przedniej szybie samochodu, żona nie miała nic do gadania. Jest ateistką, ale cóż, serce nie sługa… Zgodziła się na ślub kościelny, ale nie jest nawet ochrzczona. Proboszcza nawet prosiłem, by ją nawrócił. Miała do niedzieli zdecydować ze względu na moją dobrą opinię w mieście, ale przez wybuch samochodu wszystko diabli wzięli.
- Diabli, powiada pan?
- To się tylko tak mówi.
- Zaraz ktoś się panem zaopiekuje. Proszę cierpliwie poczekać.
Chciałem cierpliwie poczekać, ale bardzo szybko usnąłem. Tym razem obudził mnie delikatny kobiecy głos.
- Kim pani jest? – spytałem.
- Nie jestem ani diabłem, ani aniołem, jeśli o to panu chodzi. Po prostu mam dzisiaj dyżur. Za życia mówili na mnie Miłka, tutaj też wszyscy się tak do mnie zwracają. A teraz bardzo przepraszam, ale dostałam wiadomość, że przybył pana sąsiad z pokoju obok. Zobaczymy się później.
Otworzyłem oczy po raz drugi, ale znowu oślepiło mnie światło. Zacząłem szybko mrugać powiekami i przecierać oczy rękami. Po paru minutach widziałem już wszystko dokładnie. Leżałem na jakimś stole i byłem do połowy przykryty niebieską folią. W pokoju były ściany bez okien. Brakowało jakichkolwiek mebli. Były tylko szklane drzwi ze szklaną klamką. Wstałem. Drzwi nie były zamknięte, więc bez problemu wyszedłem z pokoju na korytarz, który był mocno oświetlony. Zastanowiło mnie to, bo nigdzie nie dostrzegłem lamp ani żarówek, Podłoga była biała tak jak wysoki sufit. Szedłem wzdłuż bardzo długiego korytarza, dolną część ciała zasłaniała mi jedynie niebieska folia. Szedłem i szedłem, aż doszedłem do wniosku, że ten korytarz ciągnie się chyba w nieskończoność.
- Halo, jest tu kto?! – zawołałem, gdy już znudziłem się chodzeniem bez skutku.
- Ja jestem i to tuż za tobą, więc nie krzycz tak głośno, bo mam dobry słuch.
Odwróciłem się i zobaczyłem… ćmę. Wydawała z siebie piskliwy głosik.
- Kim jesteś? Zmutowanym genetycznie owadem? Małym robotem? – spytałem zaskoczony.
- Po prostu jestem twoim aniołem stróżem.
- Trudno mi w to uwierzyć.
- Na tym polega właśnie twój problem. Tobie we wszystko zawsze było trudno uwierzyć, odkąd przestałeś być ufnym dzieckiem.
- Dokąd prowadzi ten korytarz?
- Do piekła.
- A pokój, w którym rozmawiałem z Miłką?
- To była poczekalnia.
- Jak długo mam czekać i na co? Pójdę do piekła czy do Nieba?
- Na razie zmierzasz w kierunku piekła idąc tym korytarzem, ale jeżeli zawrócisz, to znajdziesz się znowu w poczekalni. Bóg dał Ci wolną wolę. To ty sam musisz wybrać, gdzie chcesz pójść.
- A jak jest w piekle?
- A jak ma być? Piekło wybierają ludzie, którzy za życia lubili grzeszyć. Jest to miejsce, w którym mogą grzeszyć do woli i robić, co dusza zapragnie.
- Mogą robić, co im się podoba?
- Oczywiście. Seks, narkotyki, przemoc. Nie mogą jedynie pozabijać się nawzajem, bo już są przecież NIEBOszczykami. Szatan pozwala im za to straszyć żywych ludzi w snach i na jawie.
- A jak jest w raju?
- A nie czytałeś o tym w Biblii?
- Niby coś tam wiem na ten temat. Jednak dokładnie nie pamiętam.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Długo będę musiał czekać na Koniec Świata i Sąd Ostateczny?
- Bardzo długo. Jeżeli nie chcesz się nudzić, to idź do piekła, tam wybawisz się za wszystkie czasy. Jednak jako twój anioł stróż muszę ci poradzić, byś cierpliwie czekał w poczekalni. Zresztą, masz wolną wolę. Wybór należy do ciebie.
- A moja żona będzie w Niebie? Jest ateistką, ale to dobra kobieta.
- To tylko od niej zależy.
- Jak może wybrać Boga albo Szatana, skoro nie wierzy ani w jednego, ani w drugiego?
- I co z tego? Wystarczy, że wybierze między miłością a nienawiścią.
- Czyli między dobrem a złem?
- Cóż, dobro to pojęcie względne.
- Mówisz jak moja żona. Mam pytanie. A jeśli dobry człowiek wybierze piekło, a zły Niebo?
- To niemożliwe. Człowiek kochający Boga nigdy nie wybierze z własnej nieprzymuszonej woli Szatana, a człowiek pełen nienawiści woli być wśród swoich.
- A ja jestem dobry czy zły?
- Bóg to tylko raczy wiedzieć.
- Bóg jest dobry czy zły?
- Bóg jest MIŁOŚCIĄ.
- Miłość podobno jest ślepa, tak jak sprawiedliwość.
- Zgadza się, człowieku małej wiary. Bóg więc stara się nie dostrzegać niektórych twoich przewinień, bo jest miłosierny. Na mnie już czas, dostałem pilną wiadomość i muszę lecieć.
Zostałem sam. Zacząłem się zastanawiać. „Na Sądzie Ostatecznym” – pomyślałem – „i tak mogę być przydzielony do piekła. Skoro zacząłem iść tym korytarzem, to może tak właśnie miało być?”.
W końcu doszedłem chyba do połowy korytarza, bo nagle zaczęły się ściany pomalowane na czarno, a sufit wydawał się być oblepiony smołą. Światło stawało się coraz słabsze, aż po pewnym czasie zacząłem kroczyć w zupełnych ciemnościach. Na szczęście po paru chwilach w oddali dostrzegłem palące się pochodnie, które były przymocowane po obu stronach do ściany. Przy dwóch pierwszych zauważyłem bardzo kolorowego motyla.
- Witam i zapraszam do odwiedzenia mojego skromnego królestwa! – przemówił do mnie.
- Do diabła! Najpierw ćma, teraz gadający motyl! Co za cyrk! – oburzyłem się.
- Pomyłka! Nie jestem owadem, lecz zbuntowanym aniołem! Ludzie nazywają mnie Szatanem!
- Zbuntowany anioł?! To brzmi jak tytuł telenoweli z Natalią Oreiro! Moja żona lubiła to oglądać, chociaż jest ateistką, a nie satanistą. Słuchała też kapel metalowych.
- Ja nie lubię tej kociej muzyki, mam bardzo wrażliwy słuch! Wolę muzykę poważną! Poza tym jestem Szatanem, a nie psychoanalitykiem, więc nie opowiadaj mi o swojej żonie! Uznaj mnie szybko za swojego pana i władcę, oddaj mi pokłon, a dam ci pełną wolność i będziesz mógł robić, co zechcesz!
- Chcę wrócić do życia i dowiedzieć się, kto podłożył mi świnię - znaczy się - bombę w samochodzie!
- Zemsta?! To rozumiem! Dopadniesz ich jako zły duch!
- Głuchy jesteś?! Chcę zmartwychwstać lub cofnąć się w czasie, by dopilnować, żeby policja ich złapała!
- Liczysz na policję?! Naiwny jesteś! Poza tym nie wymagaj ode mnie rzeczy niemożliwych! Nie jestem czarodziejem z bajki! Zmartwychwstanie i podróże w czasie to taka sama bzdura jak kosmici czy wampiry! Śmierci zresztą nie można pokonać!
- Jezus przecież pokonał śmierć i zmartwychwstał, wskrzeszał też umarłych!
- Milcz! Skoro wierzysz w takie rzeczy, to po diabła tu przychodziłeś?! Oddaj mi pokłon, nędzna istoto albo nie marnuj mojego bezcennego czasu!
W tym momencie obraziłem się na Szatana, że nazwał mnie nędzną istotą i obróciłem się do niego plecami. Na pożegnanie pokazałem mu środkowy palec i ruszyłem w drogę powrotną. Pomyślałem sobie, że na Ziemi motyle wydawały mi się bardzo piękne, lecz nie doceniałem faktu, iż nie potrafią mówić. Zacząłem się zastanawiać – jak wygląda Miłka. „Oby tylko nie okazała się gadającą hiszpańską muchą” – pomyślałem ze zgrozą – „bo zacznę odczuwać wstręt do owadów”.
Na szczęście Miłka okazała się szczupłą blondynką o wyglądzie nastolatki. Miała niebieskie oczy i długie, zgrabne nogi. Ubrana była w srebrny szlafrok.
- Gdzie pan był przez tyle czasu?! – zawołała po moim powrocie w chwili, gdy wchodziłem właśnie do swojego pokoju w poczekalni.
- Na spacerze, ładna pogoda jest, więc postanowiłem się przejść i pooddychać świeżym powietrzem – zażartowałem.
- Proszę, niech pan wejdzie, porozmawiamy.
W środku zauważyłem tylko jedną zmianę. Ktoś przyniósł mi dwa srebrne krzesła i ustawił je przy stole. Usiadłem na jednym z nich, a Miłka na drugim.
- Spotkał pan kogoś na tym spacerze? – spytała Miłka.
- Nikogo godnego mojej uwagi – odpowiedziałem.
- To pewnie bardzo się pan nudził?
- Cóż, najważniejsze, że w tej chwili już się nie nudzę. Może przejdziemy na ty?
- Nie wiem, czy wypada, bym mówiła do pana po imieniu. Wolę nie. Pan jednak może mówić mi na ty. Jestem panną, miałam dopiero 18 lat. Zawsze byłam trochę nieśmiała.
- Miłka to skrót od jakiego imienia?
- To skrót od imienia Dobromiła. Po mojej prababci mam takie imię.
- Pasuje do ciebie, Miłko, twoje imię, bo jesteś dobra i miła, w dodatku śliczna.
- Zawstydza mnie pan, ale dziękuję za komplement.
- Zastanawiam się nad czymś.
-Tak?
- Gdybyśmy – ja i ty – chcieli być mężem i żoną, na dobre i na złe, dopóki śmierć nas nie rozłączy… bo skoro w piekle mogą to robić, to może tu w poczekalni też można…?
- O czym pan mówi? Skąd pan wie, jak jest w piekle? Poza tym śmierć nikogo tutaj już nie może rozłączyć!
- A podobam ci się?
- Aż za bardzo, ale ja nie chcę grzeszyć.
- To dlaczego nie poszłaś od razu do Nieba?
- Zgłosiłam się tu jako ochotniczka do pomocy przy obsłudze poczekalni. Lubię pomagać. Za życia byłam harcerką i udzielałam się w różnych fundacjach charytatywnych jako wolontariuszka.
- A tobie pewnie nikt nie pomagał, gdy byłaś w potrzebie?
- Cóż, starałam się nie okazywać swojego smutku, by nie psuć innym humoru.
- Chciałabyś mieć mnie za męża?
Miłka bez słowa wstała i wyszła. Widocznie za wcześnie rozpocząłem z nią flirtowanie.
Następnego dnia postanowiłem spróbować swoich sił jako satyryk. Miłka przyniosła mi kawałek białego jak śnieg pergaminu i pióro z anielskiego skrzydła. Stworzyłem taki oto tekst: <> - Miłce to jednak nie spodobało się. Przestrzegała mnie też przed zbytnim oddalaniem od poczekalni.
- Ty przecież ciągle spacerujesz, a mi zabraniasz – powiedziałem z pretensją w głosie.
- To prawda – odrzekła – ale ja mam srebrne nakrycie ciała, a pan tylko niebieskie. Poza tym opiekuję się także innymi.
- Nie rozumiem, o co chodzi z tym kolorem nakrycia ciała. Ciągle mam na sobie niebieską folię, ale mógłbym wyjść z pokoju bez niej, gdybym nie martwił się o twoje zdrowie moralne. Mniejsza jednak o to. Nigdy mi jeszcze nie opowiadałaś o innych swoich podopiecznych. Czy to sami faceci?
- Nie. Nawet niedawno doszła mi nowa kobieta. Zna ją pan.
- Kim ona jest?
- To pańska żona. Bardzo miła, inteligentna kobieta. Właśnie teraz do niej idę. Oczywiście przekazać jej od pana pozdrowienia?
To powiedziawszy wyszła z pokoju bez czekania na moją odpowiedź. Miłka z pewnością była na mnie zła, że próbowałem po śmierci zostać bigamistą. Widocznie od początku wyczuwała, że nie jestem z nią do końca szczery. Martwiłem się tym, co mogła na mój temat powiedzieć żonie. Postanowiłem działać. Wyszedłem na korytarz i zacząłem szukać w ścianach przejścia do pozostałych części poczekalni. W pewnej chwili usłyszałem znajomy piskliwy głosik.
- Co robisz? – spytał mój anioł stróż.
- Powiedz mi, dlaczego nie widzę całej poczekalni?
- To proste. Widzisz tylko trójwymiarowo, a wymiarów jest znacznie więcej. Aniołowie widzą ich na przykład 332. Najwyższy wymiar dostrzega tylko Bóg. Poczekalnia to świat alternatywny. Tu w przeciwieństwie do ziemskiego świata nie ma na przykład śmierci. Poczekalnię w całości możesz zobaczyć na różne sposoby. We śnie, w marzeniach, w wyobraźni. Myśl o tym intensywnie, otwórz swój umysł. Przez modlitwę i śpiew szept twojej duszy dotrze do Boga, który Cię wysłucha, ale oczywiście nie musi spełniać twoich zachcianek. Modliłeś się przecież: „Bądź wola Twoja”. Najlepiej będzie, jak wrócisz do swojego pokoju. Znikam teraz, ale w razie czego służę pomocą.
W końcu wymacałem klamkę w ścianie, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Znalazłem się w sali… komputerowej. Były tam miliony milionów komputerów, każdy miał naklejkę z danymi osobowymi – imię, nazwisko, data urodzenia. Zdałem sobie sprawę, że każdy komputer przypisany jest innej duszy i zawiera wszystkie szczegóły z życia danego człowieka. Zacząłem szukać swojego nazwiska. Szukałem, szukałem, szukałem. W końcu postanowiłem poprosić swojego anioła stróża o pomoc. Zjawił się, zanim zdążyłem go zawołać.
- Jestem – powiedział – bo wyczułem, że potrzebujesz znowu mojej dobrej rady.
- Dokładnie. Po prostu powiedz mi, gdzie jest komputer z moimi danymi?
- Ty nim jesteś. Masz w swojej pamięci wszystkie potrzebne dane.
- Nie rozumiesz chyba mojego pytania. Pytam o komputer, nie o mózg.
- Wiem, o co pytasz. To raczej ty nie zrozumiałeś mojej odpowiedzi.
- Czy ja wyglądam jak komputer? Chyba raczej bardziej przypominam człowieka, co nie? Mam dwie ręce, dwie nogi, głowę i całą resztę.
- Tylko dlatego, że jeszcze nie wybrałeś raju.
Po wielu perypetiach wybrałem w końcu raj i teraz jako typowy komputer żyję w wirtualnym świecie. Od czasu do czasu dzięki życzliwości Miłki łączę się z siecią internetową i rozmawiam ze zwykłymi śmiertelnikami takimi jak Ty.
KONIEC.
Masz sporo literówek, nadużywasz zaimka zwrotnego "się" (błędy składniowe).
Nie jest to porywający tekst, pomysł z odwiedzinami raju i piekła raczej oklepany i na dodatek brakuje lekkości w sposobie prowadzenia narracji. Dialogi są czasem okropnie sztuczne, wszystko wydaje się naciągane.
Poproszę jeszcze o opinię drugiego opiekuna i zadecydujemy, co z tym tekstem dalej.
Moja uwaga - następny tekst poprawiasz już sam, jeśli wyłapię potknięcia. Ok?