Mniejszy pokój jego widzewskiego mieszkania tonął w półmroku. Słabe światło kilku świec pozwalało jedynie dostrzec leżące na białym ‘kiciokłaku’ popielniczkę, trzy kieliszki i... karty. Do matury mieli jeszcze dwa tygodnie. Wspólne do niej przygotowania były tak intensywne, że coraz częściej robili sobie od nich wolne. Wynajdywali błahe preteksty by oderwać się od książek i wzajemnego przepytywania. Trudno im było połączyć tak odległe od siebie przedmioty jak biologia, niemiecki i matematyka.
– Ja mam dwie pary, a wy? – jego oczy zaiskrzyły się neonami kasyn Las Vegas.
– Parę.
– Ja trójkę. Ściągajcie spodnie – powiedziała Kama.
Czasami wpadała do nich Kaśka; trochę się pouczyć, trochę dla relaksu. Nie omieszkała wtedy odwiedzić swojego ulubieńca – ‘rudego’, sąsiada spod 32, żeby znowu coś od niego pożyczyć. Zawsze czegoś im brakowało i był to wspaniały pretekst, żeby przy okazji kusić kurdupla dziewczęcymi wdziękami. Rudy miał prawie wszystko. Skurczybyk był lepszy od ‘Żabki’, prawdziwy pionier franczajzingu lat siedemdziesiątych.
– Trójeczka – oznajmił triumfalnie.
– Dupa, para waletów.
– Dwie.
– Kuba, ty skarpetki a Kama spódniczkę – rozlał do kieliszków gin i zaprawił pepsi.
Pepsi to był jego pomysł. Dla nich nie było to takie dobre jak z tonikiem, ale co tam. Skoro wysłali go do sklepu bez precyzyjnych instrukcji – niech piją to co jest. Gdyby kupił Martini to zapewne by wstrząsali a nie mieszali, zero twórczej inwencji. Przecież nie takie ‘wynalazki’ pili podczas ‘blokowych’ fakultetów, to niech teraz nie marudzą.
– Parka.
– U mnie mały strit – z dumą pokazał karty Kuba.
Kama od razu zabrała się za rozpinanie bluzki.
Niestety, jak zawsze nie nosił skarpetek. Trzeba koszulę zdejmować – pomyślał.
– To niesprawiedliwe. Od początku powinniśmy mieć taką samą ilość ciuchów. Wliczając w to twój tampon – spojrzał na Kamę.
– Misiu, nie marudź. Ty nie nosisz skarpetek, a ja biustonosza i kto na tym lepiej wyszedł? – odpięta bluzka odsłoniła małe, jędrne piersi. Spojrzeli po sobie, a później na nią, wzrokiem dalekim od obojętności. Dym z papierosów na moment zawisł w bezruchu...
Aż wstał z wrażenia nie mogąc ukryć radości z otrzymanej karty.
– Full! – wykrzyknął, zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć. – No, robaczki, rozbierać się.
Kuba zrezygnowany pozbył się góry, a Kama rajtuz.
W oknie na wieszaku zawisła koszula, z doprawioną, wyciętą z gazety twarzą. Można było odnieść wrażenie, że ktoś stale przez nie wygląda. W dzień i w nocy, jak cieć pilnujący osiedla, albo jak anioł stróż trzymający pieczę nad nimi wszystkimi.
Właściwie całe mieszkanie wyglądało jak mała galeria sztuki. Koszula we framudze okna, na ścianie przystankowy znak z literą ‘A’, pomalowane na biało drewniane skrzynki po owocach ‘robiące’ za stoliki i półki. Po kątach walały się niedokończone jeszcze obrazy. ...I ten specyficzny zapach, świeżego tynku i farby jaki roznosi się w nowowzniesionych blokach. Wszystko było inne niż w ich domach. Dawało poczucie wolności.
Kolejne rozdanie należało do Kuby.
Spokojnie rozłożył karty na ‘kiciokłaku’ a sam poszedł po kawę. Wiedział, że za moment będzie patrzył jak stają kolejno, zupełnie nadzy, na przygotowanym do tego celu krześle. Ściągnęła beznamiętnie majtki, jakby zdejmowała rękawiczki. On swoje odrzucił daleko, tak że przez moment zatrzymały się na ścianie, by po chwili bezwładnie osunąć się na podłogę. Gdy Kuba wrócił z kawą czekała już na niego przepięknej urody ‘zakonnica’. Ze złożonymi dłońmi jak do modlitwy i wzrokiem skierowanym ku sufitowi, stała nieruchoma i naga. Zeszła po chwili, a jej miejsce zajął on. Nic ciekawego nie przychodziło mu do głowy. Starał się jedynie nie powielić pomysłu i... zrobił ‘kulturystę’. Napiął mięśnie niezbyt porażającej wielkości, po czym jak zawodnik ‘Mister Universum’ przybierał różne dziwaczne pozy.
...Musiały minąć trzy kolejne rozdania zanim przegrał Kuba. W tym czasie on i Kama grali nadzy. Leżeli koło siebie upozowani jak na obrazie Maneta i pili kolejnego drinka.
Po karecie Kamy ‘żywy obraz’ zaprezentował Kuba. Mimo iż nawiązał w nim do jej pomysłu, wprawił ich w zdumienie i zachwyt. Stał wyprostowany z rozłożonymi szeroko ramionami i zwisającą bezwładnie głową. Jego długie ciemne loki opadły na klatkę piersiową. To był 'On'.
Włączyli radio i ustawili jego głośność na minimum. Upojeni nocą i alkoholem zatapiali się w ‘kiciokłaku’ i sobie, żegnając się z wiekiem niewinności.
– Ja mam dwie pary, a wy? – jego oczy zaiskrzyły się neonami kasyn Las Vegas.
– Parę.
– Ja trójkę. Ściągajcie spodnie – powiedziała Kama.
Czasami wpadała do nich Kaśka; trochę się pouczyć, trochę dla relaksu. Nie omieszkała wtedy odwiedzić swojego ulubieńca – ‘rudego’, sąsiada spod 32, żeby znowu coś od niego pożyczyć. Zawsze czegoś im brakowało i był to wspaniały pretekst, żeby przy okazji kusić kurdupla dziewczęcymi wdziękami. Rudy miał prawie wszystko. Skurczybyk był lepszy od ‘Żabki’, prawdziwy pionier franczajzingu lat siedemdziesiątych.
– Trójeczka – oznajmił triumfalnie.
– Dupa, para waletów.
– Dwie.
– Kuba, ty skarpetki a Kama spódniczkę – rozlał do kieliszków gin i zaprawił pepsi.
Pepsi to był jego pomysł. Dla nich nie było to takie dobre jak z tonikiem, ale co tam. Skoro wysłali go do sklepu bez precyzyjnych instrukcji – niech piją to co jest. Gdyby kupił Martini to zapewne by wstrząsali a nie mieszali, zero twórczej inwencji. Przecież nie takie ‘wynalazki’ pili podczas ‘blokowych’ fakultetów, to niech teraz nie marudzą.
– Parka.
– U mnie mały strit – z dumą pokazał karty Kuba.
Kama od razu zabrała się za rozpinanie bluzki.
Niestety, jak zawsze nie nosił skarpetek. Trzeba koszulę zdejmować – pomyślał.
– To niesprawiedliwe. Od początku powinniśmy mieć taką samą ilość ciuchów. Wliczając w to twój tampon – spojrzał na Kamę.
– Misiu, nie marudź. Ty nie nosisz skarpetek, a ja biustonosza i kto na tym lepiej wyszedł? – odpięta bluzka odsłoniła małe, jędrne piersi. Spojrzeli po sobie, a później na nią, wzrokiem dalekim od obojętności. Dym z papierosów na moment zawisł w bezruchu...
Aż wstał z wrażenia nie mogąc ukryć radości z otrzymanej karty.
– Full! – wykrzyknął, zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć. – No, robaczki, rozbierać się.
Kuba zrezygnowany pozbył się góry, a Kama rajtuz.
W oknie na wieszaku zawisła koszula, z doprawioną, wyciętą z gazety twarzą. Można było odnieść wrażenie, że ktoś stale przez nie wygląda. W dzień i w nocy, jak cieć pilnujący osiedla, albo jak anioł stróż trzymający pieczę nad nimi wszystkimi.
Właściwie całe mieszkanie wyglądało jak mała galeria sztuki. Koszula we framudze okna, na ścianie przystankowy znak z literą ‘A’, pomalowane na biało drewniane skrzynki po owocach ‘robiące’ za stoliki i półki. Po kątach walały się niedokończone jeszcze obrazy. ...I ten specyficzny zapach, świeżego tynku i farby jaki roznosi się w nowowzniesionych blokach. Wszystko było inne niż w ich domach. Dawało poczucie wolności.
Kolejne rozdanie należało do Kuby.
Spokojnie rozłożył karty na ‘kiciokłaku’ a sam poszedł po kawę. Wiedział, że za moment będzie patrzył jak stają kolejno, zupełnie nadzy, na przygotowanym do tego celu krześle. Ściągnęła beznamiętnie majtki, jakby zdejmowała rękawiczki. On swoje odrzucił daleko, tak że przez moment zatrzymały się na ścianie, by po chwili bezwładnie osunąć się na podłogę. Gdy Kuba wrócił z kawą czekała już na niego przepięknej urody ‘zakonnica’. Ze złożonymi dłońmi jak do modlitwy i wzrokiem skierowanym ku sufitowi, stała nieruchoma i naga. Zeszła po chwili, a jej miejsce zajął on. Nic ciekawego nie przychodziło mu do głowy. Starał się jedynie nie powielić pomysłu i... zrobił ‘kulturystę’. Napiął mięśnie niezbyt porażającej wielkości, po czym jak zawodnik ‘Mister Universum’ przybierał różne dziwaczne pozy.
...Musiały minąć trzy kolejne rozdania zanim przegrał Kuba. W tym czasie on i Kama grali nadzy. Leżeli koło siebie upozowani jak na obrazie Maneta i pili kolejnego drinka.
Po karecie Kamy ‘żywy obraz’ zaprezentował Kuba. Mimo iż nawiązał w nim do jej pomysłu, wprawił ich w zdumienie i zachwyt. Stał wyprostowany z rozłożonymi szeroko ramionami i zwisającą bezwładnie głową. Jego długie ciemne loki opadły na klatkę piersiową. To był 'On'.
Włączyli radio i ustawili jego głośność na minimum. Upojeni nocą i alkoholem zatapiali się w ‘kiciokłaku’ i sobie, żegnając się z wiekiem niewinności.
na drogach ku......o ślisko. lepiej załóż zimówki.
wciagajace.
fajnie napisane.
bez zbednosci i rozciagniec.
jednym tchem sie czyta.
sie mi bardzo.
Dzięki 'zielona' :)
'Kolekcjoner słupków'
Jedne zapisane w postaci krótkich myśli – taka zaduma nad życiem.
One dla mnie mają więcej wartości, trafnych porównań , które zaskakują
mnie jako czytelnika. Stąd oceniam je jako wartościowe.
Przykładem niech będzie , np. ostatnia 'Nadzieja'.
'Rozdanie' – to lekkie opowiadanko, które czyta się swobodnie, bez wędrówek,
które lubię. Stąd oceniam je jako b.dobry.
Czekam na te wartościowe - bo trafnie zapisujesz swoje mysli i tak jak już wspomniałam - mogą służyć jako motto spisane gdzieś na boku, do cytowania w odpowiedniej chwili.