Napisane dwa lata temu, niezbyt zachwycające, jednak obdarowane przeze mnie ogromnym sentymentem. Ot, takie krótkie coś... może ktoś się uśmiechnie po przeczytaniu...
Joe i sprężyna, czyli złośliwość rzeczy martwych
Joe wstał wcześnie rano i poszedł do salonu, gdzie stał telewizor. Usiadł na kanapie, znalazł pilota leżącego pod jedną z rozrzuconych poduszek, wytarł go, gdyż był ubrudzony czymś lepkim. Z niesmakiem spojrzał na swoją dłoń, która teraz lepiła się do wszystkiego, czego dotknął. Poprzysiągł sobie, że zabije tego, co tak zapaskudził pilota do tego anielskiego urządzenia jakim był właśnie telewizor. Rozejrzał się w poszukiwaniu chusteczek, gdy jednak tych nie zlokalizował w pobliżu swojej osoby westchnął głośno i poszedł do kuchni umyć ręce. Wrócił, usiadł na poprzednie miejsce, oparł się wygodnie i stwierdził, że coś uwiera go w plecy. Złorzecząc temu, co śmiało go dźgnąć między łopatki odwrócił się i zobaczył, że wyszła sprężyna. Skubana, prawie przebiła materiałowe obicie i dumnie sterczała śmiejąc się ze wszystkich, którzy się o nią oparli. Próbował wepchnąć ją na swoje miejsce, lecz ona za każdym podejściem była sprytniejsza od niego. Uskakiwała na boki i pomimo gróźb zawsze znajdowała się w pozycji, w której zastał ją Joe. Po dobrych pięciu minutach daremnych trudów dał za wygraną. Mrucząc pod nosem, że świat się na niego uwziął przesunął się odrobinę w prawo. Niepewnie dotknął plecami oparcia i z olbrzymią ulgą stwierdził, że nic groźnego się w nie nie wrzyna, więc wygodnie się rozpostarł. Miał zamiar włączyć telewizor, gdy coś wydało niespodziewany świst. To coś wyskoczyło z tapczanu i drasnęło go w rękę. Joe siarczyście przeklął i postanowił zobaczyć co go zaatakowało. Napastnikiem była sprężyna, która rozdarła materiał okrywający kanapę i wydostała się na zewnątrz. Poharatała mu koszulę na ramieniu. Trzeba dodać, że nie była to byle jaka koszula. Miała ona już dwanaście lat i uszyta została ze sztruksu kupionego na wyprzedaży. Cała poprzecierana straciła swój pierwotny, granatowy odcień, który teraz przybrał barwę pomiędzy niebieskim i szarym. Należała do ulubionych ubrań Joe'ego, więc gdy tylko się zorientował co sprężyna śmiała z nią zrobić uznał, iż należy się zemścić. Z bojowym okrzykiem na ustach rzucił się na swą przyszłą ofiarę. Jednak równie szybko od niej odskoczył, bo sprężyna uderzyła go w środek nosa. Oczy Joe'ego zaczęły łzawić, ale odpędził od siebie myśli o odwrocie i błyskawicznie ponowił atak. Natarł na nią, chwycił oburącz, ale kanapa przewróciła się i narobiła strasznego hałasu. Kiedy otrząsnął się po szoku spowodowanym wywrotką postanowił zaatakować po raz ostatni. Upadając na ziemię nie stracił zimnej krwi i nadal trzymał w rękach winowajcę. Silnie pociągnął do tyłu i z donośnym hukiem uderzył potylicą o podłogę. Kanapa powróciła do swej poprzedniej pozycji. Podczas tego manewru zrzuciła z siebie dzielnego żołnierza, który teraz rozpoczął decydujące uderzenie. Jeszcze raz chwycił sprężynę w obie ręce i, zapierając się o oparcie kanapy, pociągnął do tyłu. Kiedy koziołkując na podłodze i podbijając sobie lewe oko własnym kolanem myślał jak wycofać się z nierównej bitwy zdał sobie sprawę, że trzyma sprężynę w ręce. Z wielkim trudem stanął na chwiejnych nogach, podparł się o ścianę. Spoglądał na zwyciężonego przeciwnika, którego trzymał w otwartych dłoniach. Krótki żywot sprężyny w brutalnym i pełnym przemocy świecie ludzi zakończył się. Leżała pokonana i niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Promienny uśmiech malował się na twarzy Joe'ego. Przynajmniej do czasu, gdy nie zobaczył szkód spowodowanych zaciętą walką. W oparciu tapczanu była wielka dziura. Zaraz jednak przestał przejmować się tym problemem, bo przecież wojna to wojna i straty muszą być. Poszedł do kuchni i otworzył zamrażarkę. Wyciągnął z niej udziec wołowy i przyłożył sobie do oka, żeby zbytnio nie spuchło. Dumny usiadł po raz kolejny na miejscu przed telewizorem i przezornie oparł się o poduszki na końcu kanapy. Włączył telewizor i obejrzał wiadomości. Kiedy powoli się kończyły poczuł jak coś zaczyna uwierać go w prawy pośladek....
"pociągnął do tyłu." coś jak podskoczyć w górę, niby może być, ale nie wiadomo czyj to tył, jego sprężyny, pilota? nadawanie tej potyczce znamion wojny wraz z określeniami właściwym podobnym zmaganiom też nie uważam za szczegolnie trafiony pomysł, ale całość jako wprawka nawet się nieźle broni, zobaczmy co powiedza inni