Carri nie mogła spać. Coś nie dawało jej spokoju. Obudziła się cała mokra i za każdym razem kiedy zamykała oczy widziała siebie przywiązaną do łóżka oraz diabła pochylającego się nad jej ciałem ze sztyletem, chcąc wbić jej go prosto w serce. Zeszła więc na dół po szklankę zimnej, przegotowanej wody. Jednak dzbanek był pusty. Poszła więc do piwnicy, w której znajdowała się spiżarnia, po wodę mineralną. Bardzo nie lubiła tam chodzić. Tym bardziej o trzeciej nad ranem. Te ponure kolor, szare i zakurzone meble przyprawiały ją o dreszcze. Jednak po zapaleniu światła ujrzała coś, co przykuło jej wzrok. Bujany fotel i drewniana skrzynia. Podeszła do niej i otworzyła ją. W środku były zdjęcia, zabawki, gry i wszystko inne związane z jej najlepszym przyjacielem Samem. Pomyślała, że to może miał być prezent na jej zbliżające się urodziny. Wyciągnęła misia, którego dostała od Sama po zakończeniu roku szkolnego, ponieważ mieli się długo nie zobaczyć. Oprócz tej pamiątki zabrała ze sobą jeszcze kilka fotografii, na których była z przyjacielem. Usiadła w fotelu, okryła się kocem i oglądając zdjęcia zaczęła nucić ich ulubioną piosenkę. Przeżyli ze sobą tak dużo wspaniałych chwil. Więc dlaczego Bóg skazał go na tak poważną chorobę jaką jest białaczka? To pytanie zadawała sobie każdego dnia. W godzinach, które spędzała tylko z nim. Był dla niej najważniejszą osobą na świecie. W nikim nie miała takiego wsparcia. Nikt jej tak dobrze nie rozumiał jak on. To był jej Sam. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że kiedyś może go zabraknąć. Tym bardziej teraz. Kiedy miał zaledwie czternaście lat. Zastanawiając się nad niesprawiedliwością tego świata zasnęła.
Obudziła się w swoim łóżku. Za oknem był piękny letni dzień, który rozjaśniało słońce. Jednak Carri nie miała się z kim cieszyć jego urokami. Rodzice już dawno byli w pracy, a Sam...
-Sam... Właśnie! Ciekawe co u niego słychać? – pomyślała.
Sięgnęła po telefon, napisała wiadomość do przyjaciela, lecz nie otrzymała na nią odpowiedzi. Zdziwiło ją to, ponieważ zawsze on pisał pierwszy, a teraz nawet nie odpisał. No cóż, nie pozostało jej nic innego jak tylko sprzątnąć swój pokój, wziąć kąpiel i wybrać się na spacer. Żałowała tylko, że nie było nikogo, kto mógłby iść z nią. Jednak miała w sobie iskierkę nadziei, że niedługo będzie mógł wybrać się z nią Sam.
Przechodząc obok słupa na którym widniały różne ogłoszenia słyszała jak ludzie stojący przy nim mówią:
- Taki młody chłopak – powiedziała jedna kobieta.
- Biedni rodzice – dodała staruszka stojąca obok.
- Co za tragedia – podsumował pewien mężczyzna.
Carri nie wiedząc co się stało próbowała zobaczyć co takiego zobaczyli ci ludzie, ale jej próby były marne. Usiadła więc na krawężniku i zaczekała, aż wszyscy odejdą i będzie mogła na spokojnie zobaczyć o co chodzi. Kiedy już nikogo nie było podeszła do słupa i zobaczyła nekrolog. Nie była wstanie przeczytać nic więcej oprócz Sam Shawna, lat 14. Była w szoku. To nie mogło się stać. On nie mógł jej zostawić. Zaczęła płakać. Nie wiedziała co robić.
Pewna kobieta, która właśnie przechodziła obok zobaczyła Carri i podchodząc do niej spytała:
-Nic się nie stało?
Lecz nie otrzymała odpowiedzi. Carri odwróciła się w stronę kobiety i po prostu ją przytuliła. Jej myśli walczyły ze sobą. To nie mogła być prawda. Przecież jeszcze niedawno byli razem na lodach. Umawiali się na kolejne spotkanie. Dlaczego nie napisał jej, że jest z nim gorzej? Gdyby wiedziała, pojechałaby do niego. Nie zdążyła powiedzieć mu nawet jak bardzo go kochała. Że był jej najlepszym przyjacielem. Skąd miała wiedzieć, że to się tak skończy?
Kobieta odprowadziła ją do domu. Usiadła z nią w kuchni, nalała po szklance wody i podchodząc do dziewczyny złapała ją za ręce. Carri poczuła, że może opowiedzieć wszystko tej kobiecie, która jako jedyna z pośród wielu przechodniów zainteresowała się nią.
Po usłyszeniu tej smutnej historii Carri zobaczyła łzy w oczach pani Skyler. Kobieta odprowadziła dziewczynę do jej pokoju, a sama usiadła w salonie i czekała na rodziców Carri.
Około godziny osiemnastej wróciłą matka przygnębionej Carri. Przestraszyła się widząc obcą kobietę w swoim domu. Jednak ta, widząc panią Mersel od razu wstała i podchodząc do niej powiedziała:
-Dzień dobry. Nazywam się Skyler Foley. Na pewno jest pani zdziwiona widokiem obcej kobiety w swoim domu. – powiedziała – Znalazłam się tu, ponieważ spotkałam pani córkę przy słupie informacyjnym. Była całkiem załamana. Dowiedziała się, że jej przyjaciel Sam zmarł. Pomyślałam, że nie powinna teraz zostawać sama –dodała po chwili.
-To miło z pani strony, że się nią zaopiekowała. Nie przypuszczałam, że wyjdzie gdzieś dzisiaj. Myślałam, że zdążę wrócić i powiedzieć jej o wszystkim – powiedziała pani Marsel.
-Czyli pani już o tym wiedziała?
-Tak. Wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie mama Sama... – głos zaczął jej się „łamać” – ale Carri już spała. Nie chciałam jej budzić. Myślałam, że zdążę jej powiedzieć jak wrócę z pracy. – zaczęła płakać.
-Chyba już pójdę. Wydaje mi się, że powinna pani zajrzeć do córki. Gdyby się coś działo, i potrzebowałaby pani pomocy, albo kogoś z kim można porozmawiać, to może pani dzwonić o każdej porze dnia i nocy – mówiąc te słowa położyła na stoliku małą kartkę z numerem i opuściła dom.
temat poruszajacy lecz...
to nie wszystko.
napisane w sposob nieciekawy.nudne.powtorzenia draznia.
z trudem dobrnelam do konca tego tekstu.
mi tu Ani nie obrazac!
"Obudziła się cała mokra i za każdym razem kiedy zamykała oczy widziała siebie przywiązaną do łóżka oraz diabła pochylającego się nad jej ciałem ze sztyletem, chcąc wbić jej go prosto w serce."
zobacz po poprawce:
Takich "kwiatów" jest w Twoim tekście więcej..
Przede wszystkim zabrakło jednak umiejętności budowania dramaturgii. Zdaję sobie sprawę, że chciałaś pokazać tragiczną, wyśnioną historię, która miała tragiczny finał w rzeczywistości, ale wyszło ckliwie i tekturowo. Rzeczywiście - imiona bohaterów są jakieś sztuczne, od razu odnosi się wrażenie, że to zmyślony świat, trochę przypominający filmy dla amerykańskich nastolatków.
A zakończenie? - cóż. Własciwie w ogóle nie ma zamknięcia i odnosi się wrażenie, że to pierwszy odcinek.
Niestety, ale tym razem nie dopuszczę do publikacji. Zachęcam jednak, byś próbowała pisac dalej. Zadbaj jednak o większą dramaturgię, poprawne budowanie (krótszych) zdań i spróbuj zaciekawić czytelnika historią tak, by nie czuł, że wszystko co masz do powiedzenia jest zbyt oczywiste.