Sensacja w teczkach! Nowe, szokujące odkrycia dziennikarzy ! Będzie wielki skandal !!!
Jak donosi nasz terenowy korespondent, bardzo ryzykownie zbliżony do anonimowego (lecz zupełnie wiarygodnego) Źródła Oficjalnego, dzisiaj w godzinach popołudniowych, połączone, zmasowane siły dziennikarzy "Rzeczypospolitej", "Gazety Wyborczej", tygodnika "Wprost" i "Gazety Polskiej" oraz szmatławca „NIE!", dokonały doskonale zorganizowanej inwazji na główną siedzibę Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Celem tego , pierwszego w historii współczesnego dziennikarstwa, ataku wyposzczonych redaktorów na instytucję publiczną, było opanowanie wszelkich potencjalnie nośnych tematów na pierwszą stronę jutrzejszego wydania, oczekujących cierpliwie na swoje Pięć Minut w tzw. teczkach Macierewicza. Dziennikarze, dzierżąc w dłoniach pałki, kastety, dyktafony cyfrowe, jak również dwa antyczne obrzyny produkcji radzieckiej oraz po jednym egzemplarzu „Vademecum nowoczesnego łowcy głów" (d. „lista Wildsteina" - przyp. red.) na głowę, wznosząc prowokacyjne okrzyki lub wydając wrogie pomruki wdarli się do gmachu IPN, sterroryzowali dwóch emerytowanych pracowników ochrony naturalistyczną fotografią Patrycji Koteckiej vel Pati Koti, siedzącej na kolanach Jarosława Kaczyńskiego (zdjęcie było fotomontażem, tak naprawdę Pati siedziała na kolanach Radka Majdana, a w ogóle to chyba jednak była Doda ... Nieważne - przyp.red.), przedarli się przez testowany od 2001 roku system antywłamaniowy i sprawnie opanowali pomieszczenia Instytutu. Już po kilku minutach z archiwum IPN zaczęły dochodzić głośne westchnienia, pomruki i okrzyki niemal erotycznego uniesienia oraz odgłos pospiesznie pisanych sms-ów.
Pomimo prób odzyskania kontroli nad budynkiem przez pracowników ochrony oraz kilku nieudanych akcji odwetowych agend rządowych i pozarządowych, w tym brawurowej szarży rozwścieczonych agentów CBA, dziennikarzom udało się odeprzeć przeciwników, zachować strategiczne pozycje i uzyskać szereg informacji stawiających powszechnie znane i szanowane postacie w zupełnie nowym świetle. Udało nam się nieoficjalnie dotrzeć do niewielkiej części tych informacji i podajemy je dzisiaj Państwu jako pierwsi. Bądźcie z nami w czasie naszego procesu . A teraz ... Niech żyje Bal . Oraz trzystuprocentowy wzrost wpływów z reklam !
Agent o pseudonimie „Prosiaczek" był zapewne najsłabiej zakonspirowanym agentem w historii wywiadu PRL. Ustaliliśmy na podstawie pozyskanych materiałów, iż było to jego prawdziwe imię . Podszywając się pod najlepszego przyjaciela i wykorzystują jego łatwowierność, donosił na Misia Uszatka niemal codziennie. Zachowały się w archiwach IPN jego dokładne raporty opisujące m.in. częstotliwość i charakter spotkań Uszatka z Panią Przedszkolanką - na tej podstawie „Prosiaczek" sugerował pozyskanie Misia Uszatka dla celów operacyjnych za pomocą delikatnego szantażu ; istniały ponoć zdjęcia (niestety nie udało nam się ich odnaleźć) Uszatka oraz Pani Przedszkolanki w niedwuznacznych pozycjach na klapniętym łóżku Misia. Oficer prowadzący „Prosiaczka" sprawę jednak zamknął, uznając iż materiał przez niego zebrany, jak również sam Miś, nie przedstawia większej wartości operacyjnej . Z akt wynika, iż rozgoryczony „Prosiaczek" złożył jeszcze kilka meldunków, po czym próbował umoczyć Uszatka na własną rękę - w tym celu podstępnie spił i skorumpował pewnego znanego aktora telewizyjnego, licząc na jego dalszą współpracę; aktor ten miał na zakończenie dobranocki znienacka zaprezentować na antenie (w tamtych czasach przekaz telewizyjny odbywał się wyłącznie „na żywo", drogi Młody Czytelniku - przyp. red.) odrzucone przez SB fotografie, które doszczętnie kompromitowały Misia. Plan ten również nie wypalił, aktor ów bowiem zgubił bądź zapomniał wziąć do studia wzmiankowane zdjęcia i zdenerwowany ich bezskutecznymi poszukiwaniami w trakcie programu, kazał pod jego koniec publicznie pocałować wszystkim misia w dupę, po czym na wiele lat zniknął z anteny. Po tej nieudanej prowokacji agent „Prosiaczek" zamilkł na zawsze, na wiele jednak lat szkodząc poważnie Misiowi. W ostatnich czasach pojawił się jednak znów, zyskując uznanie szerokiej widowni programu „Mini Mini", która oklaskuje go , nieświadoma jego haniebnej przeszłości i prawdziwego stosunku do Misia ...
Tajni Współpracownicy Żwirek i Muchomorek, o nieustalonych jak dotąd prawdziwych tożsamościach, stanowili tandem zajmujący się w PRL czarnym PR-em wymierzonym w instytucję kościoła katolickiego. Perfekcyjnie wyposażeni przez naturę w idiotyczne fizjonomie i zbliżony do poziomu przydrożnego kamienia potencjał intelektualny, pojawiali się zawsze w okolicach kościołów katolickich w godzinach najpopularniejszych mszy (zwłaszcza mszy za ojczyznę), wznosząc dziwaczne okrzyki, siejąc ferment i zamieszanie, odwracając uwagę wiernych (zwłaszcza tych najmłodszych) od spraw duchowych oraz propagując hasła powrotu do pogańskich zwyczajów (mieszkanie na mchu, bałwochwalstwo porom roku, itp.) Wyzłośliwiali się przy tym na każdym kroku. Archiwa IPN wyraźnie wskazują, iż TW Żwirek i TW Muchomorek wykonywali swoją pracę gorliwie, przez nikogo nie przymuszani, a w roli propagandowej tuby wspierały ich instytucje publiczne takie jak Telewizja Polska oraz Polskie Radio. Istnieją również niejasne informacje na temat nagłego zniknięcia obu TW - zniknęli oni bowiem z wizji bez uprzedzenia w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Jedyny zbadany trop prowadzi do kolejnej teczki - zawiera ona dość nieścisłe dane kolejnego, głęboko zakonspirowanego agenta, bezkarnie operującego na terenie Polski , „wypożyczonego" polskiej Służbie Bezpieczeństwa przez jej czechosłowacką odpowiedniczkę. TW „Krecik" miał się przedostać na teren PRL za pomocą zmyślnie wykopanego tunelu pod międzynarodowym przejściem granicznym na Łysej Polanie i - działając jako swojego rodzaju „międzynarodówka ubecka" - spowodować (z nieznanego dotychczas powodu) kompletne zamilknięcie agentów Żwirka i Muchomorka. Kulisy tej sprawy wciąż nie są do końca jasne, odpowiedź być może kryje się w przepastnych archiwach IPN ...
Pomysłowy wnuczek jest kolejną postacią, zwerbowaną przez Służbę Bezpieczeństwa w późnych latach siedemdziesiątych. To sylwetka równie ponura (lecz i groteskowa), co jego radziecki pierwowzór z lat trzydziestych ubiegłego wieku - niejaki Pawka Morozow, donoszący do KGB na własnych rodziców. Pomysłowy wnuczek został zwerbowany w sierpniu 1979 lub w początkach kwietnia 1980 roku. SB zastawiła na niego pułapkę w samoobsługowym sklepie ogólnospożywczym, gdzie ukradkiem wyżerał wiśnie w spirytusie ; proceder ten trwać miał przez ponad rok i w tym czasie wnuczek wpadł już w postępujący alkoholizm oraz wyleczalną całkowicie kleptomanię. SB postawiła mu wówczas ultimatum : kradzież majątku państwowego i działanie na szkodę państwa a więc kryminał i lanie albo esperal i ścisła współpraca. Wnuczek ochoczo zgodził się na współpracę, esperal wypruł jednak pierwszej nocy po zaszyciu i w dalszym ciągu doił spirytus z państwowej kasy, tym razem za cichym przyzwoleniem władz. Donosił w sumie przez siedem lat, głównym tematem jego meldunków była opozycyjna działalność dziadka, weterana AK i Narodowych Sił Zbrojnych, mocno zaangażowanego w Komitecie Obrony Robotników, następnie zaś w pierwszej Solidarności. Wnuczek działał bezczelnie i bezkarnie, wpadł dopiero w 1986 roku, kiedy na kompletnej bani złożył raport operacyjny latarni miejskiej, którą pomylił z toaletą - pech chciał, że w pobliżu znajdował się przypadkowo pracownik ambasady brytyjskiej, mówiący doskonale po polsku, który opowiedział o wszytkim swoim przełożonym. Z nieznanych dotąd przyczyn, sprawę wnuczka wyciszono ...
„Księżyc". Tożsamości TW „Księżyc" nie udało się na chwilę obecną jednoznacznie ustalić, niemniej istnieją w teczkach poważne poszlaki, wskazujące na to, iż mógł to być alternatywny pseudonim doświadczonego agenta, posługującego się zamiennie kryptonimem „Olin" - świadczą o tym komentarze na temat pewnych niepowtarzalnych cech wspólnych dla obu wzmiankowanych agentów (o jednym i o drugim oficer prowadzący miał wyrazić się : „Gdybym miał takiego ryja, to bym na nim siedział ale życie jest życie ..." ). Zatem czy TW „Księżyc" to ta sama osoba co TW „Olin" - pokaże czas. „Księżyc" odegrał istotną rolę w kilku, opisywanych w odrębnych teczkach, poważnych operacjach wywiadowczych , wskazuje się na jego niejasne związki z Moskwą a także Pekinem, Belgradem, Honolulu oraz Kuala-Lumpur i Pernambuco. Jego działalność operacyjna trwała nieprzerwanie od końca lat pięćdziesiątych do początku lat dziewięćdziesiątych ; był jednym z cenniejszych, tajnych pracowników SB. W teczkach zachowały się wzmianki o jego nienagannej postawie, niebanalnej inteligencji i erudycji oraz chłodnym profesjonalizmie. Dlatego niemałym szokiem dla pracodawców „Księżyca" musiał być fakt, iż pewnego dnia został on ... skradziony. Zuchwałej kradzieży, jak mówią teczki, dokonało dwóch takich, co to wierzyli, że posiadając „Księżyca" nie będą musieli do końca życia robić już nic... Nie są znane dokładne personalia tych dwóch, nie wiadomo, co tak naprawdę wówczas się wydarzyło, istnieje jednak podejrzenie, że stał za nimi jakiś układ. Cokolwiek by jednak wówczas nie zaszło , „Księżyc" pewnego dnia powrócił do „branży" - być może wówczas zmienił swój kryptonim na „Olin" ... Nikt nie wie, co się stało z tymi dwoma, teczki na ten temat milczą ...
Szturm dziennikarzy na siedzibę IPN przyniesie zapewne wiele odpowiedzi na wiele dręczących nas od dawna pytań. Czy jednak wyjaśni wszystko ? W chwili obecnej nie mamy takiej pewności, niemniej jednak na pewno nic nie będzie już takie, jak było, po ujawnieniu pełnej zawartości zdobytych przez dziennikarzy teczek. Czy poznamy wreszcie prawdziwą tożsamość Colargola i odpowiedź na szereg związanych z nim wątpliwości ? Czy Miś z Okienka był rzeczywiście wybitnym opozycjonistą czy też wrednym, podstawionym ubekiem ? Czy Jacek faktycznie zmusił w końcu Agatkę do „innych czynności seksualnych" i czy to był ten słynny „hak", którym funkcjonariusze SB zmusili go do współpracy ? Kim był Bolek ? Jaką rolę odegrał Lolek ? Co takiego i o kim wiedziała Tola ? ...
Odpowiedź na to oraz wiele innych pytań - jutro w „Wiadomościach" o 19.30. Oraz pojutrze, i za tydzień , i zawsze ...