Mam poważny problem z grawitacją, ciągnie mnie ciągle w dół i jest w tym niesłychanie systematyczna. Grawitacja to zaraz po śmierci najpotężniejsza kobieta jaką spotykamy w naszym życiu (chyba, że się ożenimy- wtedy żółtą koszulkę lidera przejmuje teściowa). Wiesz parę razy leciałem samolotem, to takie małe oszustwo, coś jak wyjście do pubu z kumplami zamiast wizyta u "mamusi". Jednak jest w tych odwiedzinach coś przyjemnego, bowiem mało kto z nas ucieka w kosmos przed grawitacją, jeszcze mniej przed teściową.
Louis Armstrong miał na pewno
świetne układy z mamą swej ukochanej skoro mimo wszystko wrócił. ACH!
Hermaszewski! Duma narodu! Bohater! Polski Superman! Wojownik Drogi
Mlecznej! (za Wikipedią-wszechwiedzącą) : ośmio dniowy biało-czerwony anioł!! Ten to miał teściową, że HEJ! Kosmos.
Z tego miejsca pragnę więc pozdrowić wszystkie przodowniczki pracy,
teściowe (także te przyszłe), oraz samą grawitację, dzięki której tu
stoję.
- brzmi znacznie poprawniej i lepiej się czyta. Podobnie tu: - przy poprzednim zapisie "potykam się" czytając na głos.
Kawałek o Lousie Armstrongu zaczęłabym od akapitu. Niby rozwijasz myśl, ale wprowadzasz bohatera kosmosu, za jego przykładem wymieniasz następnych pogromców teściowych ;))
Wikipedia z wielkiej litery - nazwa własna.
8 dniowy koniecznie pisane słownie, wbijano mi do głowy, że w tekstach literackich trzeba umieć zapisać liczebniki słowem, bo wtedy to faktycznie tekst literacki, a nie rachunek za piwo.
No i ostatni przecinek postawiony źle. Powinien stać przed "dzięki".
Poza tym - zabawnie i podoba się, bo przynajmniej inaczej ktoś spojrzał na "rower teściowej" ;))
Popraw i opublikuję.
a to jest calkiem niezłe