Kamień

Marcin Duda

 

Salę rozświetlało niebieskie światło, na stole leżał człowiek, gdzieś ktoś krzyczał, kogoś bili, komuś sprzyjało dziś szczęście, jemu obcięli głowę.

Kiedy obcięli mu głowę, powiedział:

- Mojego ciała i tak nikt nie odwiedzał, niepotrzebne mi ono.

Wkrótce po tym, gdzieś na zewnątrz, na ulicy Zarzecznej przechadzał się ktoś, kto nie miał nikogo, komu świat, na którym stale ktoś się rodzi wydawał się zwyczajnie pusty. Wtedy właśnie obcięli mu ręce. Kiedy obcięli mu ręce, powiedział:

- Moich rąk i tak nikt nie potrzebował, mnie także nie są one potrzebne.

W tym czasie starsza kobieta, która siedziała właśnie przed pulsującym ekranem babcinego telewizora, zapłakała. Płakała jeszcze długo, niemal tak długo, jak daleko były jej dzieci, tak długo, jak dawno odszedł od niej mąż, któremu miała być potrzebna aż do śmierci i jeszcze dłużej.

Kiedy obcięli mu nogi powiedział:

- Weźcie je, na co mi one, do nikogo na nich nie pójdę, nikomu nie są potrzebne, już nawet ja mam ich dość.

W momencie, w którym skończyli kroić jego dolne kończyny, pewien mały człowiek głośno krzyknął. Krzyczał tak długo, że wielu z tych co go słyszeli już pomarło, lecz żaden z nich ani nikt inny nie przyszedł mu z pomocą. Po prostu nikt nie przyszedł. A on zwyczajnie nie mógł do nikogo pójść. I tak trwał aż przeminął.

Kiedy zastanawiali się co zrobić z jego tułowiem powiedział:

- Jestem teraz jak kamień, wrzućcie mnie do rzeki a świat o mnie zapomni, ja zapomnę że świat istnieje a moje życie zakończy się tak jakby go w ogóle nie było.

    Oceń ten tekst
    Marcin Duda
    Marcin Duda
    Opowiadanie · 12 stycznia 2008
    anonim
    • ataraksja
      Przykro mi Marcin, ale nie było poprawione. Zrobiłam już jednak wyjątek i pomogłam, skoro nie widziałeś nadal usterek (zobacz po poprawkach):
      ,
      Wyeliminowałam też kilka zbędnych zaimków. A zrobiłam to tylko dlatego, że tekst jest na tyle ciekawy, że szkoda go kisić w poczekalni.
      Szczególnie podoba mi się głębiej ukryty sens filozoficzny. Fajnie jest podumać i połamać głowę nad tym, co nazwałeś surrealizmem. Ja bym to raczej nazwała absurdem, z którym mierzymy się co dnia, każdy na swój sposób. Paradoksem, polegającym na tym, że komuś czegoś nie żal i chętnie podzieliłby się, a ktoś inny nigdy tego dostać nie będzie mógł, choć powinien najbardziej. Ślepy los?
      Następny tekst od początku do końca poprawiasz sam ;)

      · Zgłoś · 16 lat temu
    • ataraksja
      Nie dam ani opinii, ani nie puszczę na pierwszą stronę, póki sam nie poprawisz literówek i błędów.

      · Zgłoś · 16 lat temu