Narano - epizod 18

Valhalla

 

Wystarczył jeden długi dzień, by życie rozkwitło niczym w wesołym miasteczku. Powrotnicy*, przemierzając drogę ze śluzy do kantyny, musieli przejść przez cały statek i... prawie go nie poznali. ‘Pies’, z pomocą ‘3.14’ przystroiła korytarze małymi bonsai, które powyrywała w okolicznym zagajniku, porozwieszała ‘świąteczne’ lampiony Flashbacka i zrobiła z ‘Narano’ pierdolone ‘Chinatown’.

 

Stała teraz po środku ‘narańskiego crossroads’, i trzymając się pod boki podziwiała swoje dzieło. Jak na prawdziwego artystę i fankę kalifornijskiego ‘łojenia’ przystało, zadysponowała, by całość instalacji dopełniały dźwięki ‘peppersów’, dobiegające właśnie z głośników radiowęzła.
― Co jest ‘mała’? ― zapytała Ata, idąc z całą ekipą i prowadząc zagubionego i zdezorientowanego ‘Urughai’. ― Co to za święto?
― ‘Walentynki’ w mordę... Moje, dla was wszystkich. I jak?
― No, pięknie... Ale to chyba dla Vadima, co? ― na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
‘Pies’ odciągnęła 'białą' na bok, by oddalić się od grupy ciekawskich spojrzeń.
― Nie ma żadnego Vadima ― cicho acz stanowczo zaoponowała. ― Nie ma, słyszysz. Ten kwiat stracił zapach. Koniec kurwa i tyle.
― Co się tak wściekasz? Mów co się stało.
― Nic... Cholera... Ata, jesteś kobitka, nie? ― rozejrzała się dookoła i przysunęła jeszcze bliżej. ― Vadim to ‘przędzarz umysłów’, tak? Kuma wszystko, co tylko ktoś pomyśli, tak? No... A nie ma takiej możliwości, by ktokolwiek wiedział, że wszystkie moje orgazmy są prawdziwe... Ni kuta... Muszą czuć respekt i niepewność.
‘Biała’ otworzyła szeroko oczy, a zaskoczona tak trafnym spostrzeżeniem koleżanki, jedynie przytaknęła.
― ‘Mała’, ty masz racje.. Nawet o tym nie pomyślałam.
― A ja tak. No... Sama widzisz. To słuszna koncepcja.
― To co z tobą będzie? Kto się teraz tobą bidulo zaopiekuje?
― Jest taki jeden ― znowu nieufnie rozejrzała się po okolicy i przysunęła usta do ucha ‘białej’... ― Flashback ― wyszeptała... ― Ale to ja się nim zaopiekuję. Widziałaś go? Takiego wraka to ja ostatnio na ‘szrocie’ widziałam, jak szukałam ‘Mustanga’. ...Idealny ‘materiał’ na tuning.
― Ata, musimy już iść ― zasugerował zniecierpliwiony ‘Nieprzyjaciel’.
― To idźcie sami, zaraz do was dołączę ― odpowiedziała nie odwracając głowy i ręką wskazała kierunek.
― Co z nim? Jeszcze nie wytrzeźwiał? ― kontynuowała spytki.
― Wytrzeźwiał? Co ty, z innego złomowiska jesteś? Dopiero teraz to on się zakmicił. I muszę go rozkmicić... Tak sobie postanowiłam. W kantynie nie mieli takich obrotów od świąt.
― Przecież on nie pije?
― ‘Biała’, nie rozwalaj mnie... ‘Neron’, to przy nim terapeuta ‘AA’... Dobra, muszę lecieć i kieckę przeprasować.
― ‘Pies’! ...Tobie poważnie szybkowar syczy. Sukienkę?

 

 

***

 

Po kolejnym zebraniu bierek, ‘madchen’ zdejmowało ostatnią skarpetkę. Można by pomyśleć, że delikatne nuty jazzu, które snuły się po pokoju ‘borunskiego’, wprowadzają je w zakłopotanie. Od operacji minął już miesiąc, jednak dla ‘madchen’ było to zupełnie nowe wyzwanie.

 

Bez zbędnego pieprzenia poszedł do kuchni i zrobił kawę, po czym usiadł na podłodze, i dla rozluźnienia atmosfery, zaczął czytać na głos ‘O królewnach sprośnych’. Po drugim rozdziale odłożył książkę na bok i spojrzał głęboko w oczy ‘madchen’.
― Jak to z tobą jest? ― spytał, odgarniając mu włosy z czoła. ― Kim ty jesteś? ...W sumie, niby to żadna różnica, ale wolałbym chyba wiedzieć.
Lekko speszone, niczym kot, przeciągnęło po całym mieszkaniu nieoczywistym wzrokiem. Twórcza prostota i przepych światłocieni, jaki panował w mieszkaniu ‘borunskiego’, wyostrzył profil gospodarza. Wyostrzył również apetyt ‘madchen’.
Koszula na wpół i zacerowane spodnie, noszące przykre skojarzenia, prosiły się o wypełnienie. W ich oczach zmrużyła się cisza; pretensjonalna i niecierpliwa ― był to zaledwie początek rozmowy. Mówił do niego, trzymając się miękkiej erotyki ― zawahał jedynie na pierwszej sylabie ― potem już tylko trącał, śmiał się, a potknąwszy, zahaczając stopą o koturn, jak zwykle pewny siebie, przykrył je swym ciałem.

 

Na łóżku nagość i niedopita kawa, a gdzieś pomiędzy rąbek złotej spódnicy (‘madchen’). Spali długo nie mogąc uwierzyć, próbując zobrazowąć wszystkie wspomnienia tego wieczoru i... akt przyrodzenia. ...‘Absolve domine’.

 

 

***

 

Rip z ‘boską’ wybrali się na spacer po okolicy. Na wszelki wypadek wziął ze sobą aparat; nigdy nie wiadomo jakiego ‘robala’ się upoluje, a jego kolekcja ‘makr’, po za kilkoma ‘świętojańskimi’, nie powiększyła się prawie od dwóch lat.
― Trochę późno wyszliśmy ― stwierdził obejmując ‘boską’ ramieniem. ― Nic już nie pstryknę. Za ciemno.
Stanęła na wprost niego, objęła wpół, i opierając wyciągniętą jak struna szyję o zarośnięte piersi, spojrzała namiętnie w jego oczy.
― Mnie możesz pstryknąć ― powiedziała, po czym zatrzepotała zalotnie rzęsami. ― Wiesz, myślę, że nie istnieją tacy faceci jak ty ― ciągnęła temat, licząc na coś.
― Chwilowo przeżywam kryzys twórczy, z braku ‘robali’, ale uwierz mi, jeszcze o mnie usłyszą. W moim świecie to są fakty ― kontynuował mówienie o sobie. ― Albo ty ich, albo oni ciebie.
― Ale ty nie masz konkurentów, przynajmniej na ‘Narano’.
Spojrzał na nią lekko zmieszany.
― Ja mówiłem o ‘robalach’, nie ludziach...
Szerokim ruchem głowy rozrzuciła długie blond loki i... poczuła się, jakby jechała na trzynaste piętro, a w windzie było dwanaście guzików. Nie mogąc poradzić sobie z transportowym dylematem, zaskoczyła go nietuzinkowym pytaniem: ― Kochasz mnie?
Zapamiętale wpatrywał się w ostatnie promienie zachodzącego słońca. Będąc na tyle rozkojarzonym, by nie usłyszeć pytania, odpowiedział jak zawsze; ― Co? Tak, tak. Jasne, ty mój robaczku. Tylko ciebie.
Po jego głowie błądziły teraz magiczne romantyczne słowa; GO, EV, odległość hiperfokalna, balans kurwa bieli, bokeh, dystorsja, koma, astygmatyzm... (prawie jak ‘psia’ wyliczanka).
― Szkoda, że na ‘Narano’ są tylko świetlówki aktyniczne** ― pomyślał. ― To mi wszystkie ‘robale’ zatłucze.

___________________________________________________________________________________________
* ― to ktoś, kto kiedyś gdzieś poszedł, a potem wrócił.
** ― stosowane w lampach owadobójczych.

Valhalla
Valhalla
Opowiadanie · 8 lutego 2008
anonim
  • Marek Dunat
    hahaha!! A ta - wypisz - wymaluj ! te blond rozrzucone włosy i to Kochasz mnie ?? :D:D rozpierdzieliłeś mnie autorze ! brawo !

    · Zgłoś · 16 lat
  • puszi
    king is back ;) rewelacja na całego

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    Vadimos
    Rewelacja! Prawdziwy majstersztyk! :)

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    boszzze. narobiłem zamieszania moim komentarze. oczywiście ,że nie miałem na mysli Ataraksji ( przecież znajpmi wiedzą ,że taka z niej blondyna długowłosa , jak ja łysy murzyn). po prostu opisał autor pewna moja znajoma (równiez z tego forum) , a ja nieszczęsny dokonałem zbyt duzego skrótu myslowego . zainteresowana przepraszam serdecznie . ;) swoja droga - niezła reakcja . chroń nas Panie ! :D

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    borunsky
    milo mi gdy widzę fragmenty swoich wierszy.

    · Zgłoś · 16 lat
  • Valhalla
    Witajcie, zwrócono mi uwagę, słuszną, że chyba coś nie w tym kierunku poszedłem... Przepraszam Atę i Urughai za kilka fragmentów, które już poprawiłem...
    Sam nie bardzo rozumiem jak to się stało...

    'borunski' - ty po prostu dobrze piszesz :)

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    ElektrycznyPies
    ZAKMINIŁ!!ile razy mam mówić?KMINIĆ!:D

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    rip
    ‘Walentynki’ w mordę..
    dialogi mnie rozjechały.
    cieszę się że wróciłeś. lubię do ciebie zaglądać ( i nie dlatego że piszesz też o mnie ).
    Majstersztyk w każdym calu ( jak ktoś już słusznie wcześniej zauważył ).

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    cherrilady
    tylko już więcej nas nie opuszczaj...

    · Zgłoś · 16 lat